31. To Harry przeważnie inicjował...

1.5K 132 85
                                    

Harry nawet na chwilę zapomniał o rozmowie z Kate, oddając się pracy, lecz ledwo wyszedł na dwór, wraz z zimnym powiewem wiatru uderzyło w niego to wszystko. Ten gniew i rozczarowanie. Jak Louis mógł go tak potraktować? Już przestał się łudzić, że dziewczyna to wymyśliła. Niczego nie rozumiał. Jak to się stało? Dlaczego Tomlinson ukrył to przed nim? Dlaczego tak wykorzystał jego stan niepełnosprawności umysłowej? Dlaczego go odtrąca? Dlaczego został tak potraktowany? Dlaczego to tak boli? Dlaczego Harry czuł się, jak szmata? Dlaczego tak bardzo miał ochotę płakać? Dlaczego był tak bardzo zagubiony?

Pragnął zwrócić na siebie uwagę szatyna, ale czy swoim zachowaniem Lou nie dał mu jasno do zrozumienia, że nie kocha go? I nie pokocha? Czy Styles nie powinien sobie odpuścić? Może on naprawdę nie szukał stałego związku, a ten pocałunek nic dla niego nie znaczył? Przelizałeś... Co tam się wydarzyło? Marzył o tym, żeby pocałować Louisa, ale nie w takich okolicznościach! I chciał wiedzieć o tym, pamiętać coś...

Pobiegł na przystanek, pragnąc jak najszybciej znaleźć się u szatyna. Musieli sobie wszystko wyjaśnić. Nerwowo bawił się palcami, wyglądając za okno autobusu. Stresował się i to bardzo. To był chyba jeden z najtrudniejszych momentów jego życia... Ale nie mógł tego tak po prostu zostawić. A to Tommo był podobno starszy.

Harry długo pukał, lecz Louis nie otwierał. I może częściowo zaczynał się cieszyć, że mogą odłożyć rozmowę na później, jednak w końcu drzwi się otworzyły, a oczom Stylesa ukazał się zaspany Lou. Włosy sterczały mu w każdą stronę, nadając mu jeszcze młodszy wygląd, pocierał piąstką oczy, a dresy ledwo trzymały się na jego biodrach. Być może przez chwilę loczek czuł się źle z tym, że obudził mężczyznę, lecz wtem jego wzrok spoczął na szyi pełnej malinek... Już bardzo wyblakłych, jednak wciąż dostatecznie widocznych. Nagle zrozumiał, dlaczego nagle ukochał golfy... Na jego nieszczęście spał bez koszulki.

- Harry? Stało się coś? - mruknął nieco zachrypniętym głosem. - Która jest godzina?

- Oszukałeś mnie - wykrztusił, bojąc się, żeby nie załamał mu się nagle głos.

- Co?

Po policzkach loczka zaczęły powoli spływać łzy. Nie chciał pokazać słabości, ale nie był w stanie już tego kontrolować. Nie wydał z siebie żadnego głosu, jedynie cicho płakał, wpatrując się w oczy byłego już przyjaciela.

Tommo, widząc mokre smugi na zarumienionych policzkach chłopaka, od razu się obudził. Odsunął się by móc przepuścić go w drzwiach. Kiedy zamknął je za brunetem, chciał go przytulić, pocieszyć, choć wciąż nie rozumiał co się stało. Jednak loczek od razu się odsunął, jakby szatyn był jakąś odrażającą maszkarą. Zraniony włożył ręce do kieszeni i westchnął.

- Harry, o co chodzi?

Styles skulił się nieco, powoli analizując w głowie, co powinien powiedzieć. Niestety nie był w stanie niczego wymyśleć, bo jak wyjaśnić tyle kotłujących się w nim emocji. Z jednej strony radość, gdyż świadczyło to, że podoba się mężczyźnie, a z drugiej rozczarowanie jego postępowaniem. Czuł się wykorzystany...

- Ja... Impreza u Zayna... To prawda? To co się tam wydarzyło?

Louis pobladł, słysząc słowa bruneta. On wie... Bał się, że źle na to zareaguje i nie pomylił się. Niestety. Nie powinien tego robić... Ale czy to tylko jego wina? To Harry przeważnie inicjował... Cholera.

- Harreh...

- Mów!

- A o co dokładniej ci chodzi? - Może się mylił? Może wydarzyło się coś innego? Może będzie mógł z tego wybrnąć?

- Całowaliśmy się...?

Zrezygnowane skinienie głowy wystarczyło, żeby H się całkiem rozpłakał. Usiadł na fotelu, a jego ciało ogarnęło delikatne drżenie. Chyba chciał, żeby zaprzeczył. Żeby to się okazało kłamstwem.

- Harry... - szepnął, klękając przed młodszym. - Harry, proszę, nie płacz. Przepraszam...

- D-Dlaczego mi nie powiedziałeś? Chyba zasługuję na to, żeby wiedzieć coś tak istotnego!

- Bałem się, że cię stracę... Że nie będziesz chciał się do mnie odzywać. Prawdopodobnie moje obawy zostały spełnione...

Hazz spojrzał w oczy Louisa, szukając w nich fałszu. Czy to znaczy, że Tomlinsonowi zależy? Nie jest mu obojętny? Może był naiwny, ale... Ale może wciąż miał szansę? Może Louis go kocha? Nie. Idzie za daleko. Mimo to położył dłoń na jego policzku i lekko się uśmiechnął. Chyba tak naprawdę nigdy nie był na niego zły. Nie potrafił. Za bardzo kochał go, żeby szczerze odczuwać takie emocje.

- Nie stracisz... Jednak czuję się oszukany. Wolałbym to usłyszeć od ciebie, niż jakiejś obcej dziewczyny.

- Wybacz. Harry, nie chciałem cię skrzywdzić.

- I wolałbym pamiętać - dodał szeptem, nieśmiało odwracając wzrok.

Tommo przez chwilę analizował słowa chłopaka. Czy to znaczy, że nie jest zły? Wybaczył mu? I chciał... go pocałować? A może tylko mu się wydawało?

- Przepraszam. Więcej tego nie zrobię, w porządku?

H nieco drżącymi dłońmi otarł policzki i założył włosy za ucho. Był w tych ruchach tak delikatny, kruchy, niewinny... Louis coraz gorzej się czuł z myślami, jakie niekiedy nachodziły go na widok tego pięknego ciała i uroku, jaki wokół siebie roztaczał.

- Um... Lou?

- Tak?

Tomlinson zadrżał, czując palce Harry'ego na swoim policzku. Ostrożnie zarysował linię jego wystających kości policzkach, powoli przenosząc je na szczękę, usta... Delikatnie przygryzł wargę, nie mogąc oprzeć się jego pięknu. Tak bardzo zazdrościł pijanej wersji siebie tej odwagi... Lecz może wciąż miał szansę go uwieść i zdobyć serce? Na krótki moment spojrzał w jego oczy, a chwilę później mężczyzna uniósł się bardziej, by móc połączyć ich usta w słodkim pocałunku. Zupełnie innym, niż te po alkoholu, przepełnionym czułością, delikatnością... I może Louis nie powinien, może robił mu tym tylko nadzieję, ale nie zastanawiał się nad tym w tamtym momencie. To był impuls.

A Harry był w siódmym niebie. Nie potrafił uwierzyć w prawdziwość tej sytuacji. To mu się śniło. Nie sądził, że całowanie Tomlinsona mogło być tak dobre. Serce waliło mu, jak oszalałe, lecz jednocześnie czuł, iż powoli się uspokaja, rozluźnia. Nagle wszystkie problemy, krzyki, łzy, lęki zniknęły. Był po prostu zakochanym nastolatkiem, całującym się z miłością jego życia.

Szatyn odsunął się niechętnie i posłał chłopakowi uśmiech. Podziwiał, jak chłopak powoli uchyla powieki i delikatnie dotyka opuszkami palców lekko rozchylone wargi. Spojrzał nieśmiało na mężczyznę, odwzajemniając uśmiech. Czy to znaczy, że są parą?

- Harry, nie chcę cię stracić.

- Ja ciebie też... Nie jestem zły. Może trochę, ale rozumiem.

Tommo odetchnął z ulgą i położył głowę na kolanach chłopaka. Poszło łatwiej, niż sądził. Może faktycznie mógł mu powiedzieć wcześniej? Zamruczał cicho, czując dłoń w swoich włosach i przymknął powieki z przyjemności.

- Cieszę się, że nie zniszczyło to naszej przyjaźni.

Przyjaźni.

Two Worlds. One Heart || Larry&ZiamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz