Zmartwiona Kiyomi

121 4 0
                                    

(Z perspektywy Fudou)

Dotknąłem dłonią policzka i się uśmiechnąłem.
-Będę tęsknić...
Powiedziałem pod nosem. Zostało mi tylko wspomnienie... Teraźniejsze wspomnienie, którego nie da się wymazać z pamięci. Leżałem na łóżku wgapiony w okno z nadzieją, że wróci... Nie wracała... Moja nadzieja zgasła, a ja zamilkłem i nie miałem ochoty rozmawiać z nikim jak na razie. Musiałem się podbudować psychicznie...
-Jeszcze kiedyś się spotkamy, a wtedy dowiem się jak macie na imię! - powiedziałem głośno i uśmiechnąłem się patrząc na otwarte okno. Milczałem. Nie miałem ochoty nic mówić. Moje oczy przez chwilę były zalane łzami. Otarłem je i leżałem na specjalnym łóżku.

(Z perspektywy Kiyomi)

Patrzyłam na wszystkich. Nie mogłam dłużej znieść tej ciszy. Poszłam na dół do Fudou zobaczyć co z nim. Weszłam do pokoju, ale leżał na łóżku sam. Elfów nie było, a on milczał wpatrzony w okno.
-Fudou? - cicho powiedziałam.
Nic nie odpowiedział. Milczał, patrząc dalej na te same okno.
-Fudou... Gdzie elfy?
-Nie ma ich... Nie widzisz? - przełknął ślinę.
-Gdzie one? Powiedziały ci jak mają na imię?
-To nie ta bajka mój książę... - powiedział.
-O czym ty pierdolisz? - spojrzałam na niego.
Potrząsłam nim, ale bez żadnej reakcji. Uśmiechał się lekko do otwartego okna.
-Dobra... Komu mam wpierdolić?  Mów! - powiedziałam.
Nadal nie odpowiadał. Zaczęłam się o niego martwić. Jakby nie patrzeć już się do niego przyzwyczaiłam jak do kolegi.
Złapałam jego rękę. Spojrzał na mnie, a ja się uśmiechnęłam.
-Co by to nie było, będzie dobrze...
- Wiem... - powiedział.
- To o co chodzi?
- Imię... - odparł.
- To cię nurtuje?
- Można tak powiedzieć... - uśmiechnął się lekko.
Widać było w jego oczach żal i pustke. Jednak usiadł i się odczepił od sprzętu. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
-Co ty robisz?
-Jak to co? - spojrzał na mnie.
-Hmm?
-Trzeba zniszczyć Oriona! - krzyknął.
-Kładź się i nie pajacuj...
-Ale.. - nie dokończył.
-Ale musisz odpocząć... Zostanę tu z tobą...
-Dobra, ale tylko godzinę - położył się.
-Uparty wół...
- Jak Ty! - dodał.
-Dlatego się zgadzamy... Niech Ci będzie... Godzina...
-Heh.. -lekko się zaśmiał i leżał.
Siedziałam z nim i czekałam, aż odzyska siły. Twardy z niego zawodnik. Jak ja zresztą.

Reklama TVN 📴

Ciąg dalszy nastąpi...
Zapraszam na kolejne części.
Adik. Karolak.

|Zakończone| Inazuma eleven Orion no kokuin- ,,Krzyk naszych serc''Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz