DAMIAN:
Słyszałem jak przekręciła klucz w zamku.
-Rachel...-Zacząłem.
Po chwili ciszy syknęła.
-Zamilcz. Idź się zastanowić czy to ma sens...
-Proszę Cię...-Oparłem czoło o drzwi i zamknąłem oczy.
Znowu ją zraniłem. Ja nie mam wątpliwości co do uczuć, jakie wobec niej żywię, ale po prostu boję się że ktoś z moich wrogów będzie chciał się na niej mścić. Boję się o nią. To o to się boję...
Z pokoju Azaratki dobiegała śmiertelna cisza.
Westchnąłem i poszedłem potrenować, żeby oczyścić myśli.
Gdy chciałem przeciąć pionka treningowego usłyszałem krzyk.
POMOCY!
Rozejrzałem się. Ten krzyk był w mojej głowie, czy mi się wydawało?
A co jeśli Roth potrzebuje pomocy? Jak wtedy, ze Slade'em, kontaktuję się ze mną? To był jej głos...
Gdy byłem pod jej pokojem, usłyszałem hałas.
-Raven?-Zapytałem zaniepokojony.
-Drogi Robinie, dziękuję Ci za przechowanie dziewczyny!-Myślałem że się przesłyszałem.
-X?! Otwieraj!-Szarpałem się z klamką. Zamknięte, cholera, Raven, MUSIAŁAŚ się zamykać na klucz?!
-Nie szarp się.-Usłyszałem. Cholera, żeby on jej nic nie zrobił...-Masz dotrzeć żywa.
Udało mi się wywarzyć drzwi. Zobaczyłem zapłakaną, zakneblowaną Azaratkę z krwawiącym bokiem. Wycelowałem we wroga swoją kataną.
-Puszczaj ją.-Warknąłem. Byłem gotów go nawet zabić. Wszystko, żeby tylko ochronić gotkę.
Wtedy ten dupek chwycił za pierś moją dziewczynę! Zakrztusiłem się z gniewu. Obetnę mu tę łapę i wsadzę w dupę.
Drugą ręką objął dziewczynę. Ścisnął mocno ranę Roth. Posłałem jej spojrzenie, mówiące "Ocalę Cię. Nie bój się.", ale nie wiem czy je zauważyła. Miała oczy pełne łez.
-Ou revoir.-Pożegnał się przestępca i sięgnął do paska.
-Nie!-Zdałem sobie sprawę że jeśli zaraz nic nie zrobię, stracę Tytankę. Rzuciłem się na niego, ale gdy mój miecz miał spotkać się z jego twarzą, on zniknął. Razem z dziewczyną.
-KURWA!
CZYTASZ
|DAMIRAE| Rachel Roth-Zła krew...
Hayran KurguRachel Roth to po prostu dziwna nastolatka. Tak przynajmniej myślą wszyscy jej rówieśnicy, zresztą jak ona sama. Samotna dziewczyna posiada pewną moc, o której wie tylko jej matka. Do czasu...