- Nat! - obudził się gwałtownie. Imię jego dawnej kochanki, z czasów, których wolałby już nigdy nie pamiętać, wyrwało się z jego ust kompletnie bez sensu. Przecież jej tu z nim nie był. Nikogo nie było. Znów został sam, ale nie miał im tego za złe. Nie chciał wplątywać swoich przyjaciół w problemy, które dotyczyły tylko jego. Westchnął ciężko, przewracając się na drugi bok na niewygodnej więziennej pryczy, choć ta w sumie, jak i samo pomieszczenie nie odbiegały tak bardzo od standardów znanych mu z HYDRY. Mimowolnie spojrzał na kraty i skrzywił się nieznacznie, widząc przy nich jednego ze strażników. Postawny mężczyzna patrzył na niego z jawną wrogością.
- Jeszcze raz wrzaśniesz, a przyrzekam ci, że z przyjemnością poderżnę ci gardło, odmieńcu. - szept rozległ się donośnie w ciszy więzienia, niczym wystrzał z karabinu. Na te słowa Bucky jedynie wzruszył ramionami i zamknął oczy. Rano obudziły go coraz głośniejsze okrzyki dobiegające zza murów. Gawiedź domagała się szybkiego, jednostronnego procesu i jak najbrutalniejszej kary. Nie dziwił im się. Wkrótce przez odgłosy dochodzące z zewnątrz przebił się jeszcze jeden, dużo bliższy — stukot pałki po kratach i czyjeś ciche pogwizdywanie. Najwyraźniej ktoś tu miał dobry humor. Po chwili wstał posłusznie, gdy mu kazano i został zakuty w ciężkie kajdany. W eskorcie kilku strażników ruszył do furgonetki, która miała zawieźć go na miejsce procesu. Nie reagował na to, jak się nim zajmowano, w ciszy przyjmował wszelkie obelgi. Doskonale wiedział, że na nie zasłużył.
Gdy zajechali na miejsce, dyszał ciężko — strażnicy nie skąpili mu kopnięć, lecz mimo o własnych siłach wysiadł z furgonu. Oślepiło go rażące światło słońca. Skrzywił się nieco, słysząc wrzaski ludzi, którzy obrzucali go najróżniejszymi obelgami. Przecież w ich oczach był tylko potworem, zwykłym, niczego niewartym zwierzęciem... Jedynym milczącym fragmentem ulicy, był zwarty kordon policji, odgradzający go od gawiedzi i rozentuzjazmowanych dziennikarzy, których kręcił się tam również cały tabun, pilnujący go strażnicy oraz on sam. Miał zamiar mówić dopiero na sali rozpraw, choć podejrzewał, że nie dopuszczą go do słowa, że tak, jak oczekiwali tego ludzie, proces będzie szybki i jednostronny... Z jednej strony cieszył się z tego, czuł, że zostanie skazany na śmierć i w niej pokładał swoje nadzieje uwolnienia się od wszystkich koszmarów, które męczyły go co noc, nie pozwalając zasnąć. Z drugiej podejrzewał, że w piekle, do którego niechybnie trafi, nie pozwolą mu tak szybko zapomnieć o jego grzechach...Dzień później.
- Steve, musisz to zobaczyć — powiedział Sam, podchodząc do przyjaciela z tabletem.
- O co chodzi? - Kapitan wytarł dłonie ze smaru i oparł się o stojący obok motocykl.
- O Barnesa — wyjaśnił Falcon krótko, pokazując mu filmiki z rozprawy oraz artykuły dotyczące trwającego procesu.
- Nie broni się? - Steve wyglądał na wstrząśniętego. I wściekłego! Jak śmieli oskarżyć Buckiego?!
- Zdaje się, że jeszcze nie dali mu na to szansy...
- Zbierajmy się, trzeba mu pomóc. Zadzwoń też do Nat, powinna o wszystkim wiedzieć...
- To ona mnie o tym powiadomiła..."Najnowsza wiadomość! Kapitan Ameryka, prywatnie Steve Rogers i przyjaciel oskarżonego, oraz Sam Wilson znany bardziej jako Falcon, przybyli przed paroma minutami do gmachu sądu, by zeznawać w sprawie Zimowego Żołnierza."
- Panie Rogers, wciąż powtarza pan, że pański przyjaciel nie jest niczemu winien, lecz widział pan nagrania z taśm, które temu jednoznacznie zaprzeczają. Przypominam również, że sam stoczył pan, nieudaną notabene, walkę z oskarżonym — powiedział sędzia, wściekły, że sam Kapitan staje w obronie tego zwyrodnialca.
- A ja powtarzam po raz setny, że Bucky... oskarżony, nie miał w tej kwestii wyboru!
- Czy ma pan dowody potwierdzające pańską tezę?... Milczy pan, panie Rogers... Według mnie to zamyka pana zeznania.
- Mam jednak pytanie do oskarżonego.
- Byle szybko...
- Buck, kretynie, dlaczego się nie bronisz? Czemu nie walczysz o swoje życie? - Steve popatrzył na niego potępiająco.
- A co to da? Steve, oni i tak mnie zabiją, bo im przeszkadzam i nie mają pojęcia, co ze mną zrobić. A ja mam już dość tego życia, rozumiesz? W czterdziestym trzecim opuściłem nastoletnią siostrę, obiecując jej, że wrócę z misji w Alpach. Nie wróciłem... Nigdy więcej jej nie widziałem. Mało tego, przez parędziesiąt lat nie miałem nawet pojęcia, że mam jakąkolwiek rodzinę! A co z nią? Dostała jedynie list zawiadamiający ją o mojej śmierci. Jak to zniosła? Poradziła sobie z tym? Nie wiem! - chrypnął, nie patrząc na przyjaciela. W jego oczach pojawiły się łzy. - Odpuść, Steve i daj im zrobić to, czego chcą! Daj mi umrzeć, do cholery! Od czasów Drugiej Wojny Światowej nie robię nic innego, tylko walczę! Mam dość! Zasypiając, widzę twarz każdego zabitego przeze mnie człowieka! Ich oczy z błagalną prośbą, bym tego nie robił. Co noc budzę się z krzykiem i zwracam w kiblu całą zawartość żołądka... Po prostu... Skończmy to wreszcie...
- Buck... - wyszeptał wstrząśnięty Steve, lecz sędzia nie pozwolił mu dokończyć.
- Więc oskarżony przyznaje się do zamordowania tych wszystkich ludzi, tak?! - ryknął.
- Przynajmniej do tych, których pamiętam — wymruczał James niechętnie.
- Świadek może usiąść, czas przesłuchać oskarżonego..."Barnes wreszcie zabiera głos! Jego zeznania nie trzymają się kupy! Sędzia zastanawia się nad wprowadzeniem na salę biegłych psychiatrów."
"Natasha Romanoff przybywa na rozprawę."
- Czy ma pani coś istotnego do powiedzenia? - sędzia wyglądał już na zmęczonego tą całą szopką. Zaczynał żałować, że zgodził się na prowadzenie tego procesu.
- Oczywiście. Przyniosłam ze sobą pozyskane z Rosji oraz Ukrainy oryginały zapisów tortur, jakim poddawany był James, w czasie jego indoktrynacji — powiedziała spokojnie.
- Nat... - wyszeptał Buck, patrząc na nią błagalnie. - Odpuść, proszę.
- Nie! Nie pozwolę ci zginąć. Cholera, James, przecież to nie twoja wina!
- Akurat! - prychnął. - Ja to wszystko czułem, widziałem... I nie mogłem...
- Cisza! - sędzia był coraz bardziej wściekły. - Podajcie te taśmy!Godzinę później w sali sądowej rozległ się zgodny jęk, gdy film doszedł do momentu elektrowstrząsów stosowanych na Buckim, by przekształcić go w perfekcyjną maszynę do zabijania. Oczywiście w tempie ekspresowym obiegło to również internet. Ludzie wstrzymali oddech, widząc cierpienie Jamesa. Kropkę nad i, postawił zapis z monitoringu, przedstawiający sterylizację Buckiego, którą Rosjanie przeprowadzili bez znieczulenia. Po policzkach Natashy spływały łzy. Steve zaciskał dłonie tak mocno, że zbielały mu knykcie. Kilka osób z widowni oraz ławy przysięgłych zasłabło i trzeba było wzywać karetkę...
"Gawiedź zmieniła front. Niemal wszyscy protestujący domagają się ułaskawienia dla Barnesa. Ludzie mówią: Jest ofiarą, nie zbrodniarzem!"
"Ława przysięgłych niemal w 100% zgodna co do wydanego osądu."- W wyniku zebranych dowodów oznajmiam, iż jednoznacznie i niepowtarzalnie uniewinniam oskarżonego Jamesa Buchanan Barnesa os stawianych mu zarzutów i przywracam do służby wojskowej z zachowaniem jego stopnia sprzed 1943 roku! - oznajmił sędzia.
James zwiesił głowę, nie mogąc uwierzyć, że został uniewinniony. Strażnicy rozkuli go z kajdan. Poczuł wtedy na swoim ramieniu drobną dłoń Natashy i usłyszał jej czuły szept:
- James... - podniósł głowę, uśmiechając się do niej nieznacznie i wstał. Teraz to ona uniosła wzrok, by móc patrzeć mu w oczy. - Chodźmy już stąd, powinieneś odpocząć...
- W domu — wymruczał, chwytając ją delikatnie za rękę. Tak, jak wtedy, gdy... Lekko przekrzywiła głowę, zaskoczona. Z jej ust ponownie dobył się cichy szept: James.
- Nigdy o tobie nie zapomniałem — mruknął, obejmując ją czule. - Nigdy. Po prostu nie miałem nadziei, że skończy się to dobrze...
- Jesteś kretynem, wiesz? - chrypnęła, wtulając się w niego ufnie. Tak bardzo za nim tęskniła!
- Wiem — wyszczerzył się łobuzersko jak w czasach swojej młodości. - Kochanie — puścił jej oczko, od czego natychmiast się zarumieniła. Sam spojrzał zdezorientowany na Steve'a, ale ten uśmiechał się tylko szeroko.
- Wiedziałeś? - wyszeptał.
- Oczywiście! Zgadnij, dlaczego nigdy go nie zabiła — zachichotał, wskazując na nich podbródkiem. Sam również im się przyjrzał i szczęka mu opadła. Bucky właśnie wsuwał na palec Natashy obrączkę...
CZYTASZ
Marvel one shots |Zakończone
RandomKrótkie opowiadania z bohaterami Marvela. Nie przyjmuję żadnych próśb co do bohaterów. Najwyższe notowania: #1 w opowiadania - 25.06.2019 #2 opowiadania 25.05.2021 #126 w wintersoldier - 25.02.2019 #133 w wintersoldier - 22.02.2019