Rozdział 71

1K 38 4
                                    

Enjoy! :-*

Hazz taki słodki... i kochany. Z Ghany.

*** Oczami Victormi ***

( Następnego ranka )

Z mojego snu wyrwał mnie dźwięk, jakby ktoś niedaleko mnie płakał. Szybko uniosłam się na moich łokciach. Dosłownie wszystko mnie bolało. Moje uda dalej strasznie piekły, przez to co zrobił mi zeszłego wieczoru... James. Biała poduszka po mojej prawej stronie była przesiąknięta zapachem perfum Zayn'a, pomieszanego z dymem papierosowym, jednak go tutaj nie było. Jego miejsce spania było dosłownie idealnie pościelone. Został tu ze mną i mnie pilnował. Zaważyłam, że moje nadgarstki na których znajdowały się świeże cięcia, zostały obandażowane... Zayn. Pewnie będzie chciał się dowiedzieć dlaczego to zrobiłam? Znowu zabierze mi moje żyletki? A może już to zrobił? To i tak nic nie da... I tak do tego wrócę... To jest jak jakaś popieprzona choroba. Ja sobie nie dam z nią rady. Jestem za słaba na jakąkolwiek walkę, a co dopiero na taką. To jest prawie że wojna. Poza tym nie wiem, czy chcę walczyć. Prawie tylko wtedy jestem szczęśliwa. To mnie zawsze uspokaja. Za każdym razem. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. W kącie na krześle siedział Harry ze spuszczoną głową. Jego twarz przysłaniały swobodnie opuszczone brązowe loki. Chwileczkę... Harry? Ale co on tutaj robi? Jak się tutaj dostał? Drzwi do domu były otwarte? Czy Zayn, Niall, Amy, albo jej rodzice go wpuścili?

- Harry... - szepnęłam, a chłopak momentalnie uniósł swoją głowę. Jego duże oczy były szkliste i całe podpuchnięte, na powierzchni których zebrała się słona ciecz, przez co jego szmaragdowe tęczówki stały się jeszcze bardziej wyraziste niż normalnie. Na swoich zaróżowionych, wręcz czerwonych policzkach miał ślady po wcześniej spływających strużkach łez. Jego nos był prawie cały czerwony. Cała górna część jego białej koszulki była cała przemoczona, przez co mogłam zobaczyć kilka czarnych malunków, które znajdowały się na górnej partii jego klatki piersiowej. Srebrny, dość dużych rozmiarów krzyżyk, swobodnie zwisał na jego szyi i opadał na wystające obojczyki. Wyglądał, jakby płakał dosłownie przez całą noc i cały poranek. Był kompletnie roztrzęsiony i rozkojarzony. Ciężko było mu złapać oddech, tak jak czasami, a właściwie często mnie. On krztusił się własnymi łzami. Co się stało? To przeze mnie? To przez to co się stało zeszłego wieczoru? Dlatego tak bardzo płacze?!

- Przepraszam... - powiedział, po czym bardzo szybko przetarł skórę swojej twarz, jakby wstydził się swoich łez. Nie można się ich wstydzić. One pokazują, że nie każdy jest idealny i wszyscy mogą mieć zły dzień, bądź chwilę słabości. Dosłownie w ciągu sekundy znalazł się koło mnie. Klęknął przed łóżkiem po mojej stronie, po czym chwycił moją twarz w swoje bardzo duże dłonie i zaczął ją oglądać i sprawdzać, czy nic mi nie jest. - Jak się czujesz? Wszystko dobrze? Nic ci się poważnego nie stało? Czy coś cię jeszcze boli? - zapytał momentalnie. Na jego dotyk odruchowo wzdrygnęłam i mocno zacisnęłam powieki, jakbym czekałam na najgorsze. Swoje dłonie kurczowo zacisnęłam na białej pościeli. Nic na to nie poradzę! Nie boję się Harrego. Nigdy się go nie bałam. Boję się dotyku. Boję się, że ktoś kolejny raz... Gdy chłopak zauważył moją reakcje od razu cofnął swoje duże dłonie.

- Przepraszam. Nie chciałam, ja... Przepraszam. Po prostu... Jest mi bardzo ciężko... Ja... - zaczęłam swoje wyjaśnienia, tak jakbym zrobiła najgorszą rzecz na świecie. Bo zrobiłam. Nie chcę go ranić. To mój przyjaciel. Jeden z najlepszych przyjaciół. Podkuliłam nogi pod brodę i walczyłam z łzami, które pokrywały powierzchnię moich oczu. Nie zrobię tego. Nie rozpłaczę się. Muszę być silna i jakoś walczyć. Kiedy podniosłam głowę zobaczyłam, jak po policzkach chłopaka swobodnie spływały łzy. Kolejne i kolejne. Spadały, niczym wodospad, który nigdzie nie ma końca. Po chwili delikatnie pociągnął nosem. Widziałam, jak wyciąga ku mi rękę, lecz od razu ją cofa. Zrobił ta chyba kilka razy. Bał się mnie dotknąć. Ból na jego twarzy rozrywał moje serce. Kawałek, po kawałku. Łza, po łzie. To bolało jeszcze bardziej, niż gdyby to zrobiono jeden raz, a bardzo porządnie. Nie chcę, by ktokolwiek cierpiał przeze mnie. To chyba najgorsze co może być na świecie. To jest gorsze niż ból. Ranić osobę, nie chcąc tego i jeszcze na to wszystko patrzeć. Patrzeć, jak ta osoba po prostu się rozpada i to przez ciebie.

Little Things || Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz