Rozdział 90

688 43 11
                                    

Wiadomości z ostatniej chwili: wattpad to gówno, opóźnia wstawienie rozdziału o 6 dni.
Dedykowane @ilymycrush , bez której rozdziału nym teraz nie wystawiła.

Enjoy!
~~~
- Mylisz się, Lou. Jedynym kłamstwem było to, że tak na prawdę jesteśmy parą. - powiedziałem, czując pewnego rodzaju ulgę w głębi mojego serca, które teraz biło mocno oraz szybko. Drobna zmarszczka między jego brwiami jeszcze bardziej się pogłębiła, natomiast wyraz jego twarzy z niezwykle wkurzonego zmienił się na zdezorientowany. Zapadła znienawidzona przeze mnie cisza. Nic nie mówił. Nie wypowiedział ani słowa. Cały czas milczał, co sprawiało, że pomału zaczynałem wariować. Słyszałem jak jego oddech z poszarpanego i płytkiego stopniowo zmieniał się w regularny. Czułem jak moje ręce się pociły. Zestresowany oczekiwałem jakiejkolwiek reakcji z jego strony. - Każde zdanie, każde słowo, które o niej mówiłem pochodziło prosto z mojego serca, Lou. Mówiłem prawdę. Nie okłamywałem cię. Nie byłbym w stanie. Nie ciebie. - na chwilę przerwałem, by wziąć głęboki oddech, którego bardzo potrzebowałem. - Właściwie to co mówiłem teraz nie ma żadnego znaczenia, gdyż niezależnie co do niej czuję i jakie to by się stało mocne i szczere, ona nigdy tego nie odwzajemni, ponieważ jej serce jest już zajęte. Należy do kogoś innego, chociaż ona sama nie chce się do tego przyznać. I choćby On ją zranił i zostawił milion blizn na jej sercu, ona dalej będzie Go szalenie kochała, a On będzie kochał ją, Lou. Mimo całego zła, całego bólu i cierpienia On dalej sprawia, że piękny uśmiech wita na jej twarzy. Mimo co On jej zrobił, ona dalej Go pragnie. Jego obecności. Jego zainteresowania. Jego dotyku. Jego czułości. Jego pocałunków. Dla mnie nie ma miejsca w tej historii. To z Nim będzie w przyszłości szczęśliwa. A kiedy ona będzie szczęśliwa, to ja także będę. - zakończyłem, po czym opadłem plecami na materac, udekorowany dużą ilością kolorowych poduszek, które w ogóle nie pasują do wystroju całego pokoju. Przymknąłem powieki, a spod nich wypłynęły samotne kropelki słonej cieczy, których nie byłem w stanie kontrolować. Cały czas czułem łzy nadchodzące do moich oczu. Chciałbym pójść do mojego łóżka, szybko zasnąć i obudzić się w świecie, w którym nie ma niepowodzeń, łez, cierpienia i zła. W świecie, gdzie wszystko by było łatwe i nieskomplikowane. Gdzie nasze wymarzone sny stawałyby się rzeczywistością, a tak okropna rzeczywistość tylko snami, z których można się w każdej chwili wybudzić. Gdzie sami moglibyśmy tworzyć idealne dla nas życie, takie jakie byśmy tylko chcieli. Współczesny świat niszczy ludzi. Szalenie ich niszczy. Nawet nie wiesz, kiedy zdajesz sobie sprawę, że nie masz już sił kompletnie na nic. Masz ochotę po prostu zamknąć się w swoim pokoju i najlepiej z niego nie wychodzić. W pewnym momencie łóżko koło mnie się ugięło, a mój żołądek minimalnie podskoczył do góry. Dreszcz niepokoju przeszył moje ciało na wylot.
- Mam rozumieć, że chcesz się po prostu poddać i nie masz zamiaru powiedzieć Victorii kompletnie nic o swoich uczuciach? Dlaczego to robisz, Hazz? Dlaczego nawet nie chcesz zawalczyć, spróbować, dowiedzieć się co to tak właściwie jest? Harry, co się dzieje? Kim On jest? Czy ja Go znam? - zapytał normalnym głosem, a ja uchyliłem swoje powieki, by na niego spojrzeć. Wyglądał na zmartwionego, a na jego twarzy nie było żadnego śladu, po jego wcześniejszym wybuchu złości. Jego niebieskie oczy emanowały niezwykłą troską, która gwałtownie uderzyła mnie prosto w pierś. Usta uformowane w delikatnym i przyjaznym uśmiechu sprawiły, że nieprzyjemne uczucie w żołądku straciło na swej sile. Nie odpowiedziałem na żadne jego pytanie. Zapadła cisza. Słyszałem tylko nasze oddechy i nieregularny rytm mojego serca, które ledwo biło, gdyż miałem wrażenie, że pomału się rozpadało. - Zakochiwać się. Pamiętasz, jak pewnego dnia szukałeś słowa mocniejszego od "lubić", ale słabszego od "kochać", a ja ci wtedy nie odpowiedziałem? Oto ono, Harry. Zakochujesz się w niej. - powiedział łagodnym tonem głosu, który w tym momencie podziałał na mnie niezwykle kojąco. Poczułem jego dłoń na swoim ramieniu, dzięki której wiedziałem, że teraz nie jestem sam, że mam przy sobie wspaniałego przyjaciela, który zawsze będzie przy mnie, nie zważając na nic. Głęboko westchnąłem. Czułem się cholernie źle. Kompletna bezradność zawładnęła nad całym moim ciałem. Słysząc jego słowa, sam nie wiem, ale poczułem się zdecydowanie gorzej. I tak to już wszystko mnie przytłaczało. Czyli czeka mnie nieodwzajemniona miłość? "Trzeba było pomyśleć o tym zdecydowanie wcześniej, Harry. Wcale nie musiałeś się w to aż tak bardzo angażować, czego widzisz teraz skutki. To wszystko stało się tylko na twoje życzenie. Gdybyś nie zlekceważył pierwszych objawów to może mógłbyś tego uniknąć. A teraz będziesz prawdopodobnie cierpiał."
- Czy ja robię coś złego, Lou? Wiem, że czuję do niej coś, czego nie powinienem jako przyjaciel, ale czy to jest jakiś grzech? Uwierz mi, przekonywałem sam siebie, że to jest tylko złudzenie, bądź wytwór mojej wyobraźni, właściwie do tej pory to robię. Ale kiedy chwytam ją za rękę, bądź przytulam, mam wrażenie, jakbym dostawał nową dawkę energii, którą bardzo polubiłem. Chcę ją chronić przed otaczającym nas światem, który jest dla niej niezwykle okrutny. Chciałbym trzymać ją w ramionach z pewnością, że jest w nich bezpieczna i nic jej nie grozi. Wiesz, Lou, mam wrażenie, że pragnienie jej obecności mnie osłabia. Wydaję mi się, że każdym kolejnym dniem czuję się coraz słabszy. Chciałbym, żeby to się wreszcie skończyło. - przyznałem się, czując delikatne palenie w moim gardle oraz płucach. Poprawiłem pojedyncze kosmyki moich włosów, które niefortunnie opadły na moje czoło. Było mi przeraźliwie gorąco. Jakby wewnątrz mnie tlił się żywy ogień, który zaczyna wzrastać na swej sile. - Lou, co byś zrobił, gdyby twój przyjaciel całym swym sercem i całą duszą kochał dziewczynę, do której coś czujesz, choć nie jesteś dokładnie pewny co to jest? - zapytałem, po dłuższej chwili naszego milczenia, wypełnionego dźwiękiem naszych ciężkich oddechów. Uniosłem się i podparłem się na swych łokciach, aby zobaczyć twarz mojego przyjaciela. Zauważyłem drobne zmarszczki w kącikach jego oczu, przez które wyglądał minimalnie starzej, jednak zawsze mu towarzyszący promienny, szczery i przeogromny uśmiech oraz intrygujący błysk w oku odejmowały dużo lat.
- Sam nie wiem... Pewnie... Harry przecież to oczywiste, że... Wydaję mi się... - zaczął się jąkać, kompletnie nie wiedząc jak mi odpowiedzieć. Podrapał się po karku, marszcząc przy tym swoje czoło. Chwycił jedną z poduszek i zaczął bawić się rogiem jej białej poszewki. Co jakiś czas ponawiał próbę odpowiedzi na moje pytanie, jednak za każdym razem jej w pełni nie uzyskiwałem. Moje myśli znowu powróciły. Czy żałuję, że wtedy zgodziłem się na to wszystko i jakoś nie zaprotestowałem, sprzeciwiając się Paul'owi? Z jednej strony tak, bo wtedy moje serce nie przyzwyczaiłoby się tak do Victorii, przez co teraz ona nie może wyjść z moich myśli. Nie pojawiałaby się w moich snach, gdzie wszystko jest idealne. Ja żyłbym z nią w stosunkach czysto przyjacielskich, troszcząc się o nią przy tym jak brat, a ona prawdopodobnie byłaby szczęśliwa z Zayn'em. Wszystko byłoby w najlepszym porządku. Ale z drugiej strony to w ogóle tego nie żałuję. Kiedy się tak zastanawiam to zdaję sobie sprawę, że to co doświadczyłem w tym czasie było inne, nowe, cudne, a wręcz niesamowite. Jej niezapomniane pocałunki. Jej anielski głos, wypowiadający moje imię w ten nieziemski sposób. Jej zniewalające oczy w odcieniu czystego szafiru, w które chciałbym patrzeć i patrzeć. Ten stan, kiedy oplatam ją ramionami. To uczucie, gdy przylega do mojego torsu. Ta świadomość, że kiedy jest blisko mnie to mogę ją ochronić. To wszystko było tym, czego pragnąłem. Coś co bardzo polubiłem. Louis gwałtownie uniósł swoją głowę, zwracając przy tym od razu moją uwagę. - Odpuściłbym, Harry. - odpowiedział przekonywującym tonem, po dłuższej chwili zastanowienia. Głęboko odetchnąłem, a obraz Victorii gwałtownie zniknął z mojej głowy, jakby ktoś go brutalnie wymazał. Szkoda tylko, że za chwilę on ponownie się pojawi.
- Tym zdaniem odpowiedziałeś sobie na wszystkie swoje pytania, Boo. Dlatego nie walczę. Dlatego nic nie mówię. Właśnie dlatego odpuszczam. Oni są sobie pisani. Zayn jest jej przeznaczeniem.

Little Things || Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz