Rozdział 38

793 45 1
                                    

*** 3 dni później ***

( Sobota , Mikołajki )

Ten czas minął nawet szybko. W sprawie ojca na szczęście nic się więcej nie wydarzyło... Skończyło się na dwóch sms'ach. Przynajmniej jak na razie... Właśnie jedziemy z Am do chłopaków. Mają zamiar zrobić ''małą'' imprezę. Mała, bo ma być tylko nasza paczka, ale to i tak wystarczy... Miejmy nadzieję, że Lou i Harry znowu się nie schleją i nie będą gadać ze swoimi odbiciami w lustrze, prawiąc im przy tym komplementy.

- Vicky! Już jesteśmy. - z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos przyjaciółki. Chwyciłam prezent i wyszłam z auta, co też uczyniła blondynka. Szczerze? Wyglądała dzisiaj zabójczo. Swoje blond włosy zakręciła, że teraz formowały się w prześliczne loki. Ubrana była w miętową sukienkę, a na nogach czarne szpilki. Oczy miała podkreślone tego samego koloru kredką. Ja natomiast miałam na sobie czarną sukienkę, a do tego złote koturny. Moje włosy Am najpierw wyprostowała, a potem splotła w francuza, który opadał na mój prawy bok.

- No chodź! - pogoniła mnie dziewczyna.

- Idę, idę. - mruknęłam, po czym przekroczyłyśmy próg willi. W środku panował świąteczny nastrój. Po zdjęciu naszych płaszczy udałyśmy się w głąb mieszkania. W salonie palił się kominek, który ogrzewał pomieszczenie. Prezenty położyłyśmy w kącie gdzie już leżały inne. Rozejrzałyśmy się po całym parterze i nikogo nie znalazłyśmy, więc poszłyśmy na górę i stojąc na korytarzu krzyknęłam:

- CHŁOPAKI!!! Okraść by was można było, a wy byście tego nie zauważyli! - jak na zawołanie znalazła się przy nas cała piątka, a nawet siódemka.

- Oj, nie przesadzaj.. Mamy ochronę. - zamarudził Lou, na co wywróciłam oczami.

- O Am, już nie upodabniasz się do Harrego? - zapytał Niall. Popatrzyłyśmy z blondynką po sobie i wybuchłyśmy niepohamowanym śmiechem.

- O co chodzi? Jakie upodabnianie się do mnie? - włączył się zdezorientowany Loczek.

- Nic, nic. - odpowiedziałyśmy równocześnie nie przestając się śmiać. Gdyby oni wiedzieli jak było na prawdę. Gdy o tym pomyślałam śmiałam się coraz bardziej. Po chwili jakoś się uspokoiłyśmy.

- Dobra, nie pytam. - powiedział Lou z miną WTF?. W pewnym momencie poczułam ręce, które umieściły się na mojej tali.

- Nie przywitałaś się, kochanie. - mruknął Harry, pocierając nosem o moją szyję, wywołując u mnie chichot.

- O nie! Kevinki zaczynają się migdalić! Odwrót! - zaczął krzyczeć Tommo i wypchał wszystkich w stronę schodów. - A co jak mają jakiś okres godowy?! Nie wolno im przeszkadzać! - było jeszcze słychać głos szatyna. Wraz z Loczkiem zaśmialiśmy się.

- Cześć. - powiedział, całując mnie w policzek.

- Hej. - uśmiechnęłam się. - Chodźmy lepiej na dół. - odparłam, a brunet przytaknął. Gdy wróciliśmy do salonu Tomlinson popatrzył na nas smutnym wzrokiem.

- Czyli nie będzie małych Hazziątek? - zapytał, a Zayn, Niall i Amy zakrztusili się wodą, którą pili.

- Louis nie bój się, jak na razie nie będzie małych Hazziątek. - powiedziałam i zgromiłam go wzrokiem. W tym momencie czułam się strasznie. Byłam wściekła, zażenowana i smutna... Miałam ochotę się popłakać i coś rozwalić. Zacisnęłam mocno powieki i próbowałam odepchnąć od siebie te okropne wspomnienia.

- Louis ty palancie! - wydarła się El. Czułam na sobie wzrok innych.

- Vic pamiętasz gwarę Polską? - zapytała Am. Wdech, wydech, wdech, wydech. Pokiwałam lekko głową i posłałam wymuszony uśmiech. Usiadłam na kanapie i próbowałam zająć myśli czymś przyjemnym.

Little Things || Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz