Rozdział 42

711 45 6
                                    

Tak ladnie prosiłyście wiec jest... nawet z notką od autorek...

***

- Chciałabyś, żeby on to zrobił?

- Ja... ja... - Trzask! Nie chcący trąciłem porcelanowy wazon, który rozpadł się na małe kawałeczki. Kurwa! Para momentalnie ruszyła w moim kierunku.

- Zayn? - zdziwił się Harry. Ja pierdziele co ja mam gadać?!

- Tak mam na imię. - odpowiedziałem to co mi przyszło pierwsze na myśl. Ta. To było bardzo mądre Malik.

- Co ty tutaj robisz?! - niemal pisnęła Victoria.

- Szedłem na dół i jakoś tak wszedłem w tą szafkę i ten wazon spadł i się roztłukł. - wytłumaczyłem.

- Ja może pójdę po zmiotkę. - mruknęła dziewczyna, po czym ruszyła w głąb kuchni, aby po chwili powrócić, z przyrządem.

- Daj, ja to zrobię. - powiedziałem, wyrywając zmiotkę z jej chudej ręki. Za chudej.

- Wiec Zayn.. Może wytłumaczysz co robiłeś w Victorią w jednym pokoju, a dokładniej w jednym łóżku?

- Yyy.. Obudziłem się bardzo wcześnie i poszedłem do kuchni czegoś się napić i o mało nie dostałem zawału jak zobaczyłem Vicky śpiącą na krześle, więc wziąłem ją i zaniosłem do jej pokoju. - powiedziałem zgodnie z prawdą.

- A czemu z nią spałeś?

- No bo Vic, zaczęła coś mówić przez sen, a potem ścisnęła moją rękę i nie miałem jak jej wyswobodzić, aby jej nie budzić. Uścisk się tylko powiększał i pewnie zasnąłem. - zakończyłem swój monolog oraz sprzątanie już byłego wazonu.

- Masz szczęście. - powiedział cicho Harry.

- Nie ufasz mi?! Zaufanie w związku to podstawa. - mówiła dziewczyna z dziwnym uśmiechem na ustach.

- Spieprzaj.

- Też cię kocham. Chodź zrobimy śniadanie. - powiedziała, po czym pociągnęła chłopaka do kuchni, zabrałem resztki wazonu, które były na szufelce i wywaliłem do śmieci.

- A co robimy?

- Kanapki?

- Ok. - postanowiłem zostawić parę w spokoju i udałem się na górę, by się przebrać. Dzisiaj cały dzień będę myślał o tym o czym oni rozmawiali.

*** Oczami Victorii ***

Gdy Zayn wyszedł z pomieszczenia momentalnie odetchnęłam.

- Jak myślisz ile on słyszał?

- Nic.

- Skąd taka pewność?

- On zawsze rozbija coś jak chodzi.

- To nie jest wytłumaczenie.

- Ej. Ale przynajmniej dowiedzieliśmy się co robiłaś z nim w łóżku.

- To było... miłe z jego strony.

- Nie zaprzeczę.

- To co chciałaś to zrobić?

- Ale, że co?

- Chciałaś go pocałować? - zapytał zjadając kawałek ogórka.

- Ja... ja..

- Ale tak szczerze.

- Ja chciałabym, ale Paul by się nieźle wściekł. Jego malino...

- Dobra, szczegółów na temat jego ust nie potrzebuję. - zaśmiał się, a ja wraz z nim.

Little Things || Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz