Rozdział 89

745 43 8
                                    

*** Oczami Victorii ***

"Otacza mnie przerażająca ciemność i kompletna pustka, przez co nic nie widzę. Nie wiem co tutaj robię i zupełnie nie wiem jaki jest tego cel, lecz chcę stąd jak najszybciej zniknąć. Niepewność oraz strach włada każdą cząstką mojego ciała. Pochłania mnie w całości. W pewnym momencie czuję lekki powiew wiatru na swojej nagiej skórze, a nieprzyjemny dreszcz w ciągu ułamka sekundy przechodzi wzdłuż mojego kręgosłupa. Zapach świeżo ściętych fiołków gwałtownie uderza w moje nozdrza, tym samym mnie odurzając. Nagle czuję przyspieszony oddech na swoim karku. Przełykam nadmiar śliny, który nagromadził się w moich ustach. Z nerwów przygryzam moją dolną wargę, a ona zostaje przecięta, przez co po chwili czuję na niej metaliczny smak. Klatka piersiowa unosi się i opada znacznie szybciej niż przed momentem, a temperatura mojego ciała, jak i otoczenia rośnie w szalonym tempie.

- Nie chciałam, żeby to tak wyszło, Victorio. Nigdy tego nie chciałam. Jesteś dla mnie dosłownie wszystkim. Jesteś najlepszą rzeczą, która mi się zdarzyła w ciągu mojego życia. Cały czas nad tobą czuwam, córeczko. Jestem przy tobie, chociaż o tym nie wiesz. - słyszę szept koło swojego prawego ucha, na co wzdrygam. Od razu rozpoznaję głos mojej mamy, przez co robi mi się niezwykle słabo.

Tak dawno jej nie słyszałam. Brakowało mi tego, jednak o tym zapominam. Teraz liczyło się coś zupełnie innego. Odwracam się we właściwym kierunku i szukam jej, ale mam ograniczoną widoczność i dalej nic nie dostrzegam. Moje nogi wrosły w ziemię, przez co nie mogę zrobić żadnego kroku. Moja głowa zaczyna pulsować.

- Chciałam ci o tym powiedzieć i wszystko wytłumaczyć, ale się cholernie bałam. Pomyślałam, że nie będziesz mnie chciała znać, że się ode mnie odwrócisz. Przepraszam, że nie dowiedziałaś się tego ode mnie wprost tylko poprzez list, ale nie sądziłam, że to wszystko tak się potoczy. Wiem, że cię okłamałam i nic tego nie usprawiedliwia, ale musisz mi uwierzyć, córeczko, że nigdy nie chciałam cię skrzywdzić. Nigdy nie miałam takiego zamiaru. - mówi melancholijnym tonem, a ja mocno zaciskam ręce w pięści, by dać upust wciąż narastającym emocjom.

- Cholernie mnie zraniłaś, mamo. - warczę w pustą przestrzeń. Jestem strasznie wściekła. Krew szybciej przepływa w moich żyłach, a wypieki pojawiają się na moich policzkach. Mężczyzna, który mnie gwałcił, bił, wykorzystywał i poniżał nie jest moim biologicznym ojcem. Okazał się nim ktoś, kto kazał mi udawać parę z moim przyjacielem, przy okazji okłamując przy tym dosłownie wszystkich na kim mi zależy. Czyż lepiej być nie może? - Powiedz mi czego, do jasnej cholery, się bałaś?! Czego?! Że poznam prawdę?! Jesteś kłamczuchą! Jak ty mogłaś mi patrzeć przez cały czas w oczy? Nie miałaś żadnych skrupułów? Kompletnie żadnych wyrzutów sumienia? Brzydzę się tobą! Czy ty wiesz co ja przeżywałam?! Gdyby nie twoja pieprzona decyzja mogłabym tego wszystkiego uniknąć. Mogłabym uniknąć wszystkich łez, cierpienia i tych wszystkich nocy, kiedy on mnie gwałcił. Nic ci nie mówiłam, bo nie chciałam, żebyś miała kolejny problem na głowie. Radziłam sobie sama. Samookaleczałam się. Setki blizn teraz zdobią moje ciało. To się stało moim cholernym uzależnieniem. Kiedy tylko coś jest nie tak, robię to, a wtedy pojawiają się nowe rany nie tylko na skórze, ale i na duszy. Nieświadomie zniszczyłaś mnie i moje życie. Sprawiłaś, że nie chcę żyć, bo czuję się bezwartościowa i pusta wewnętrznie. Czy ty w ogóle miałaś zamiar mi o tym wszystkim powiedzieć? Miałaś?! - krzyczę, jednak pod koniec mojej wypowiedzi głos mi się minimalnie załamuje.

Cały czas wytężam wzrok tak jak tylko mogę, by ją zobaczyć. Nagle czuję nacisk na swoje plecy, przez co mam wrażenie, jakby ktoś się na nich znajdował. Ból gwałtownie rozprzestrzenia się po moim ciele, co po chwili staje się wręcz nie do zniesienia. Staję się coraz to słabsza. Coś, albo ktoś w całości pochłania moje siły.

Little Things || Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz