Rozdział 101

397 23 2
                                    

- Teraz powoli spuszczaj sprzęgło. - powiedział Zayn, a ja wykonałam jego polecenie, jednak jego autem mocno szarpnęło do przodu, a następnie pojazd zgadł. Lekko zirytowana westchnęłam i na niego spojrzałam. Na jego twarzy błąkał się chytry uśmiech, który starał się za wszelką cenę ukryć, żeby mnie bardziej nie wkurzyć. - Spokojnie, spróbuj jeszcze raz, tylko staraj się to robić bardziej powoli. - przypomniał, a ja przytaknęłam głową. Zayn stara się mnie nauczyć jazdy samochodem już od jakiegoś czasu, jednak kompletnie nic z tego nie wychodziło, pomimo moich starań, wykonania jego poleceń. Odpaliłam ponownie auto i w tym samym momencie na pusty parking wjechało inny pojazd, a ja zaczęłam panikować. Samochód po raz kolejny zgasł, a ja nie wiedziałam co robić. Na szczęście auto nas wyminęło, na co odetchnęłam z ulgą. - Może na dzisiaj koniec? - usłyszałam pytanie Zayna i ochoczo zaczęłam kiwać głową, po czym zmieniliśmy się miejscami i ruszyliśmy w stronę naszego domu. Moją wyprowadzkę mocno przeżyła Susan, ponieważ traktowała mnie jak drugą córkę, pomimo, iż mieszkałam z rodziną Blacków niecałe dwa lata. Cieszyła się, że znalazłam sobie kogoś, kto mnie uszczęśliwia. Kiedy przekroczyliśmy próg domu, przed nami stanął Liam, ubrany od pasa w dół.- Zayn, dlaczego nie odbierasz telefonu?! - krzyknął, a mój chłopak zdziwiony wyciągnął urządzenie z tylnej kieszeni jeansów. - Czy ty wiesz, która jest godzina?! - dopytał się, jednak nawet nie dał mu dojść do słowa. - Nieważne, nawet się nie tłumacz, bo nie mam ochoty tego słuchać. Masz piętnaście, a potem musimy jechać na wywiad. Louise uczesze nas na miejscu! - dodał, zanim zniknął nam z oczu. Chwyciłam rękę Zayna i ruszyliśmy w kierunku jego sypialni. W czasie, kiedy on poszedł do łazienki, aby się umyć, ja zabrałam się za wybranie mu stroju. Mój wybór padł na szare spodnie z przetarciami, czarną koszulkę z guziczkami przy szyi oraz jego ulubioną skórzaną kurtkę. Po dziesięciu minutach chłopak wyszedł w samych bokserkach, a z jego włosów kapały pojedyncze kropelki wody. Stanęłam obok łóżka, gdzie znajdowały się jego ciuchy, jednak on zamiast się pospieszyć i jak najszybciej się ubrać, podszedł do mnie i objął mnie w pasie. Jego usta dosłownie przyssały się do mojej szyi.- Zayn, masz niecałe pięć minut. - przypomniałam mu, jednak on się tym nie przejął i przeniósł swoje pocałunki najpierw na linię mojej szczęki, a następnie pocałował mnie w usta. - Zaynie... Liam się wkurzy, a co najgorsze spóźnicie się na ten wywiad. - dodałam, odsuwając się od niego, na co chłopak jęknął, ale zaczął ubierać swoje ubrania, a ja mogłam podziwiać jego idealne ciało, pokryte czarnym tuszem. Nagle przypomniał mi się pomysł, o którym myślałam już od jakiegoś czasu. Przygryzłam wargę, wpatrując się w chłopaka i w samym momencie nasze pojęcia się skrzyżowały. - Co byś powiedział... - zaczęłam niepewnie, nie wiedząc jaka może być jego reakcja. - Gdybym zrobiła sobie tatuaż? - na twarzy Zayna odmalowało się szczere zdziwienie.- Sam mam ich wiele, więc chyba nie uważasz, że bym narzekał. - powiedział, zapinając guzik od spodni. W tym danym momencie, dobiegł nas krzyk Liama, który groził, że jeżeli Zayn za chwilę nie zejdzie na dół odetnie mu głowę. - Kochanie, porozmawiamy o tym, jak wrócę z wywiadu, dobrze? Zastanowisz się co byś chciała i spróbujemy coś zaprojektować, co ty na to? - zapytał, a ja kiwnęłam twierdząco głową. Podszedł do mnie i połączył nasze usta. Po krótkiej chwili odsunęłam się od niego.- Idź już. - powiedziałam ze śmiechem. Malik jeszcze raz przelotne musnął moje usta i żegnając się ze mną wybiegł z pokoju, ja poszłam w jego ślady, ale dużo wolniej. - Zostaję sama? - spytałam lekko wystraszona, a po moich plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz.- Ja z tobą zostaję. - usłyszałam za plecami głos Eleanor, na co wzdrygnęłam. - Przepraszam, nie chciałam cię przestraszyć. - powiedziała skruszona, a ja pokręciłam głową, na znak, że wszystko jest w porządku. Chłopcy w końcu wyszli z domu żegnając się z nami, a ja mogłam zamknąć za nimi drzwi. Gdy się od odwróciłam, to zauważyłam, że dziewczyna wpatruje się we mnie dziwnym wzrokiem, uśmiechając się przy tym. - Co chcesz? - spytałam, ponieważ zawsze, gdy miała taką minę chciała by spełnić jedną z jej zachcianek.- Zrobiłabyś mi tą twoją pyszną herbatę malinową? Poratuj kobietę w ciąży. - poprosiła, składając ręce jak do modlitwy, na co się ucieszyłam, że chciała tylko tyle. Louis mi mówił, że kilka razy obudziła go w środku nocy i oznajmiła, że jadą na zakupy, bo w lodówce nie ma czekolady lub czegoś innego. Skinęłam głową, a na jej twarzy pojawił się uroczy uśmiech, który odwzajemniłam. Ruszyłyśmy do kuchni, gdzie Eleanor usadowiła się na jednym z krzeseł, a ja zajęłam miejsce przy wysepce kuchennej. - Mówiłam ci, że cię kocham, prawda? - zagadała, kiedy wyciągałam dwie duże filiżanki z półki nad zlewem.- Wydaje mi się, że tak. - zaśmiałam się, nastawiając wodę. - Wspominałaś o tym, kiedy raz o pierwszej nad ranem piekłam ci ciasteczka czekoladowe, a i wtedy, gdy o piątej robiłam ci truskawkowego shake'a, bo Louis nie chciał wstać z łóżka. - dodałam, na co obie wybuchłyśmy śmiechem. Dziewczyna ułożyła dłoń na brzuchu i bardzo delikatnie zaczęła go masować.- Daje ci w kość, co? - zapytałam i założyłam za ucho kosmyk włosów. Zalałam herbatę, do której następnie dodałam dwie łyżeczki miodu oraz garść świeżych malin. Chwyciłam filiżanki i ruszyłam w jej stronę, a następnie postawiłam jedną z nich przed nią.- To utwierdza mnie w przekonaniu, że to będzie chłopak. Zdecydowanie będzie kochał piłkę nożną, jak swój tata. - uśmiechnęła się pod nosem. Usiadłam obok niej i wzięłam łyk parującego napoju, a jego słodki posmak pozostał w ustach.- Podziwiam was, że podjęliście decyzje, że o płci dziecka dowiecie się dopiero po porodzie. Nie wiem czy wytrzymałabym w takiej niewiedzy. - przyznałam, a Eleanor zachichotała i spróbowała herbaty. - Mogę? - powiedziałam niepewnie, wskazując na jej brzuch, a ona ochoczo kiwnęła głową. Lekko podwinęła czarną bluzkę, a ja przybliżyłam dłoń do jej skóry, a następnie dwa razy palcem wskazującym puknęłam w jej skórę. - Jak tam mały? Za niedługo się zobaczymy, co? - poczułam, jak dziecko kopnęło, na co się uśmiechnęłam, a po chwili cofnęłam rękę i spojrzałam w oczy dziewczyny. - Boisz się? - spytałam, a Eleanor pokiwała głową. Na jej twarzy zobaczyłam strach, który zniknął tak szybko, jak się pojawił.- Najbardziej tego, że mogę sobie nie poradzić bez Lou. Nie będzie go trzy miesiące, przez tą trasę, w którą jada... Nigdy nie miałam z tym większego problemu, tęskniłam, jednak dawałam radę... Ale teraz? Boję się, że nie wytrzymam. - przyznała, a ja kiwnęłam głową. Rozumiałam ją. O trasie koncertowej dowiedziałam się jakiś czas temu. Chłopcy niespodziewanie wydali płytę "Midnight memories", którą mieli gotową od jakiegoś czasu, kilka dni po ślubie Eleanor i Louisa, a teraz przyszedł czas na jej wypromowanie. - Tommo i tak był błagać, żeby skrócić trasę, ale wynegocjował jedynie przerwę na styczeń. - dziewczyna westchnęła ciężko, a ja posłałam jej pocieszający uśmiech.
- Dasz sobie radę, poza tym ja się nigdzie nie wybieram. - powiedziałam, a dziewczyna zaśmiała się cicho, jednak jej twarz wykrzywił grymas bólu, a ręką Eleanor spoczęła na jej brzuchu. - Wszystko okej? - zapytałam, a ona syknęła, pomimo tego pokiwała głową na tak. Powoli odchyliła się do tyłu na krześle, zamknęła oczy i zaczęła głębiej oddychać.
- Poczekaj mały na tatusia. - mruknęła pod nosem, - Chyba nie chce czekać. - powiedziała tym razem kierując słowa w moją stronę, a jej twarz znów wyrażała ból. Nie wiedziałam co robić, ta sytuacja zaskoczyła mnie chyba tak samo jak El. - Victoria, chyba mi wody odeszły. - zobaczyłam przerażenie malujące się w jej oczach, a moje serce gwałtownie przyśpieszyło.
- O mój Boże, to się zaczęło? - przeraziłam się, a moje słowa zostały potwierdzone, kiedy ona krzyknęła z bólu. - Co mam robić?
- Zayn uczył cię jeździć tak? - spytała ciężko dysząc, a ja przełknęłam ciężko ślinę.
- Chyba nie chcesz, żebym... - nie dała mi dokończyć, ponieważ zaczęła na mnie krzyczeć.
- Bierz te cholerne kluczyki i zawieź mnie do szpitala! - po jej słowach ruszyłyśmy do drzwi, a ja w pośpiechu chwyciłam kluczyki od samochodu Zayna. Eleanor bardzo ciężko oddychała, a ja coraz bardziej panikowałam. Usiadłam za kierownicą, a El na miejscu pasażera. Odpaliłam czarne Audi i lekko szarpiąc pojazdem, wyjechałyśmy na drogę. Brunetka chwyciła telefon, który rzuciłam obok skrzyni biegów i wykręciła numer do swojego męża. Znów krzyknęła, a ja dodałam gazu starając się nie wjechać w żadne auto. - Nie odbiera. - wysapała.
- Zadzwoń do Paul'a. On odbierze i daj na głośnomówiący. - powiedziałam, a dziewczyna trzęsącymi się dłońmi wykonała mój rozkaz. Krzyknęłam, gdy z naprzeciwka wyjechało jakieś auto, a ja zdałam sobie sprawę, że jadę nie tym pasem co trzeba. Gwałtowne skręcił kierownicą unikając czołowego zderzenia z pojazdem. Jednak, prawdopodobnie obiłam bok samochodu, ponieważ do naszych uszu dobiegł zgrzyt metalu.
- A... Ale... wiesz o tym... że... chciałabym... dojechać... w jednym kawałku. - przypomniała, a ja starałam się skupić na jeździe, aby nie doszło do żadnego wypadku. Eleanor krzyknęła z bólu i w tym zanim momencie Paul odebrał telefon. - Paul musisz natychmiast powiedzieć Louisowi, że jego dziecku śpieszy się na ten świat. - krzyknęłam, a on się zaśmiał. Dziewczyna jęknęła z bólu i wciąż starała się brać duże oddechy, a ja przyspieszyłam.
- Dziewczyny, nie róbcie sobie żartów, chłopcy przed chwilą zaczęli wywiad.
- To nie są... - nie skończyłam, ponieważ El miała kolejny mocny skurcz, a ja zaczęłam się bać, czy dojedziemy do szpitala czas. - Paul, czy mój ton wskazuje na to, że żartuje? - warknęłam, zaciskając ręce na kierownicy.
- Gdzie wy jesteście? - spytał, a jego głos nie był już tak opanowany jak wcześniej.
- Jedziemy do szpitala King Edward VII's. Przyjdźcie jak najszybciej. - nakazałam, a on natychmiast zakończył połączenie. W tym samym momencie wjechałam na parking przed prywatnym szpitalem, gdzie była zapisana Eleanor, aby uniknąć spotkania z większą grupą fanów One Direction. Powoli zaczęłam zwalniać, ale nagle szarpnęło nami mocno do przodu. Przerażona spojrzałam przed siebie i zauważyłam, iż wyjechałyśmy w znak.
- Jego tu wcześniej nie było. Zayn mnie zabije. - jęknęłam i spojrzałam na El.
- Zeznań na twoją korzyść, tylko pomóż mi wyjść. - powiedziała dysząc ciężko. Zgasiłam auto i szybko z niego wyszłam, aby otworzyć drzwi Eleanor, która jęczała z bólu. - Spokojnie, staraj się głęboko oddychać. Już jesteśmy na miejscu. - uspokajałam ją. Przeszłyśmy przed próg, a kobieta, która siedziała na recepcji zwróciła na nas swoją uwagę. - Dzień dobry, to jest Eleanor Tomli...
- Proszę szybko za mną - przytaknęła, kiedy zdała sobie sprawę z kim rozmawia i szybko przywołała pielęgniarkę z wózkiem, na którym usiadła El. Szłam razem z nią pod sale i chciałam zostać na korytarzu, jednak dziewczyna chwyciła mnie mocno za rękę oraz spojrzała na mnie takim wzrokiem, że wolałam nie dyskutować.

Little Things || Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz