Rozdział 80

752 48 5
                                    

>> Zapraszam na Stockholm Syndrome

Enjoy!

*** Oczami Zayn'a ***
( Następnego dnia )

Obudziłem się przez dość głośny dźwięk, który rozbrzmiał gdzieś w głębi mojej sypialni. Kto miał prawo mnie obudzić?! Na dodatek w taki sposób! Niech wie, że ma w tym momencie na prawdę ogromne problemy i może zacząć już uciekać, bo nie ręczę za siebie! Niemiłosiernie dokuczające promienie słoneczne padały dokładnie na moją twarz, dzięki czemu utwierdziłem się w przekonaniu, że było jeszcze dość wcześnie. Nienawidzę tego o poranku. To jest na prawdę jedyna rzecz, której z całego serca nienawidzę. Zmrużyłem powieki. Niechętnie uniosłem się na swych łokciach, po czym rozglądnąłem się po pomieszczeniu. Zdziwiłem się, gdy w drzwiach mojej łazienki leżał zwijający się z bólu Louis. Zaraz... Louis?!
- Co ty tutaj, do jasnej cholery, robisz? Tak wcześnie rano? Na dodatek jeszcze u mnie? Boże, czy ty się dobrze czujesz? I dlaczego jesteś cały mokry? Co ty zrobiłeś? - zapytałem, zauważając obok niego jakąś dużą miskę. Przetarłem swoje zaspane jeszcze oczy, po czym zobaczyłem, że to nie jest żaden sen, tylko strasznie dziwna rzeczywistość. Bardzo dziwna. Uniosłem się na równe nogi, po czym pomogłem mu jakoś wstać.
- Chciałem cię obudzić w jakiś spektakularny i ciekawy sposób, ponieważ strasznie mi się nudziło. Nikt prawie jeszcze nie wstał. Niestety, gdy już szedłem do ciebie, miska z wodą wypadła mi z rąk. No i się przewróciłem i cały się przy tym oblałem i uderzyłem o podłogę. - powiedział, rozmasowując swoją głowę oraz kark. Popatrzyłem na niego jak na idiotę. Miał poważny wyraz twarzy. Czyli on sobie nie żartuje?! Po chwili wybuchłem niepohamowanym śmiechem. Prawie się przy tym przewróciłem. Myślałem, że dosłownie się uduszę. Jest idiotą, oczywiście pozytywnym, ale że aż takim? - Ej! Czy ty się ze mnie śmiejesz? - zapytał z "ogromnym wyrzutem", jednak na jego twarzy zobaczyłem delikatne rozbawienie. W międzyczasie poszedłem do łazienki chwyciłem pastę oraz szczoteczkę do zębów i po chwili zacząłem myć zęby.
- Ja? Skądże. Skąd ci to przyszło do głowy? Dlaczego niby miałbym? - zadałem pytanie, dalej szorując swoje zęby. Lou cały czas się patrzył co robię, jakby bał się mojej reakcji, na to wszystko. Po jakiejś minucie wyplułem zawartość swojej buzi, po czym ją opłukałem. Spojrzałem na przyjaciela, który patrzył na mnie jak na jakiegoś wariata. - Masz to posprzątać, Tommo. I nie interesują mnie żadne wymówki. Ma tutaj lśnić, kiedy kolejny raz przekroczę próg tej sypialni, rozumiesz? Powodzenia. Wierzę, że dasz sobie radę. - powiedziałem z uśmiechem na ustach, po czym bardzo szybko opuściłem pomieszczenie, aby nie słuchać żadnych sprzeciwień szatyna. Uczyniłem może cztery kroki, po czym stanąłem pod sypialnią, w której spała Victoria. Nogi niemiłosiernie mi dygotały. Głęboko westchnąłem. "No i co teraz? Jak sobie to wyobrażasz?" Dam radę. Jakoś muszę, prawda? Uniosłem drżącą dłoń, aby zapukać, jednak zatrzymała się ona tuż przed drewnianą powłoką. Mogę się jeszcze wycofać. Mogę stąd odejść. Chciałbym ją po prostu zobaczyć. Chciałbym spojrzeć w jej cudowne oczy, a później w nich utonąć. Następnie swoimi dłoniami objąć jej delikatną twarz. Chciałbym ją przytulić. Zamknąć w swoich ramionach, najdłużej jak to tylko byłoby możliwe. Rozkoszować się jej obecnością. Chciałbym wszystko wyjaśnić, to co złego uczyniłem. Jakie błędy popełniłem. Chciałbym ją pocałować. Chciałbym, aby nasze usta się spotkały. Mam wrażenie, jakby były dwoma kawałkami puzzli, które trzeba za wszelką cenę połączyć. Jakby były stworzone tylko i wyłącznie dla siebie. Jakby nie liczyło się nic innego. Czy to jest na prawdę wiele? Czy ja oczekuje na prawdę tak wiele? "Tak, Zayn. To jest zdecydowanie zbyt wiele. Za dużo oczekujesz. Mogłeś tego nie schrzanić. Mogłeś powiedzieć jej o Perrie na samym początku. Mogłeś tego wszystkiego uniknąć. Miałeś swoją szansę, Zayn. Miałeś swe długie pięć minut, lecz je po prostu zmarnowałeś. Teraz wszystko mogłoby być dosłownie idealne. Mogłoby, lecz nie jest. Nawet nie powinieneś o niej tak myśleć, skoro ona jest zupełnie z inną osobą." - usłyszałem gdzieś głęboko w mojej głowie. Serce waliło mi jak oszalałe. Nie mogłem nad tym zapanować. Ono dosłownie rozdzierali moją klatkę piersiową. Mój oddech mógłby usłyszeć każdy, kto znajdował się na tym korytarzu. Wciągnąłem powietrze do swoich płuc, po czym cofnąłem się o jeden krok. Wahałem się. To wszystko ponownie do mnie wróciło. Nie mogę o tym wszystkim zapomnieć. Nie spałem przez pół nocy. Nie dałem rady tego zrobić. Wiem czemu zadzwoniła. Znowu się dusiła. To wszystko przez ten sen. Tylko potem to wszystko... Ta cała rozmowa o jej mamie, o moim dziadku, ta przeklęta piosenka i...


" - Kocham... Kocham cię, aniołku. Na zawsze. - niemal szepnąłem do słuchawki mojego telefonu komórkowego. Zaraz, co?! Co ja zrobiłem?! Szybko oderwałem urządzenie od mojego ucha, po czym kliknąłem przycisk kończący połączenie. Dłonie niemiłosiernie mi drżały. Mój oddech przyspieszył. Cała klatka piersiowa ruszała się wraz z nierównomiernie bijącym sercem. Powiedziałem to... 
Czy stchórzyłem? Tak. Czy bałem się konsekwencji? Tak. Czy obawiałem się jej odpowiedzi, abym zapomniał o tym wszystkim już na zawsze, ponieważ ona jest już szczęśliwa? Tak. 

Little Things || Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz