Rozdział 44

558 39 0
                                    

- Dlaczego to robisz? - rozpoznałam głos Niall'a.

- To był przypadek. - powiedziałam wskazując na nóż, po czym obróciłam się do niego przodem. Miał zamknięte oczy.

- Nie o tym mówię. - odparł, unosząc powieki. Jego błękitne oczy pokrywała warstwa łez. - Dlaczego nam nie powiedzieliście?! Moi przyjaciele mnie okłamali! - niemal krzyknął, po czym wybiegł z kuchni.

- Niall!

- Zostaw mnie!

- Porozmawiajmy! - krzyknęłam biegnąc za nim na schodach. Po chwili go dogoniłam i chwyciłam za ramię.

- Nie dotykaj mnie! - prawie wysyczał. Nigdy, nie widziałam takiego Niall'a, przynajmniej w stosunku do mnie... Nie zważając na jego sprzeciwy zaciągnęłam go do "mojego pokoju". Zamknęłam drzwi, aby nikt nie usłyszał naszej rozmowy.

- Wytłumaczysz mi to? Nie rozumiem jak mogliście nam, mnie to zrobić.

- Właśnie próbuje. - mruknęłam, po czym zabrałam się za tłumaczenie.

## Retrospekcja ##

- Muszę porozmawiać z Victorią. - powiedział loczek.

- To nie mogłeś poczekać, aż wrócimy ? - zapytałam zdziwiona. Co może być tak ważnego, aby jechać dwie godziny do Londynu ?

- Nie. Chodź wytłumaczę Ci - powiedział otwierając drzwi od auta. - Wrócimy potem do domu. Czekajcie na nas to wrócimy razem. - westchnęłam i weszłam do pojazdu. Widziałam jak chłopak rozmawia jeszcze z pozostałą trójką ( czyt. Zayn, Niall i Amy ), a po chwili siedział na miejscu kierowcy.

- Gdzie jedziemy ? - zapytałam, kiedy ruszył. Jeśli to jest jakiś żart, albo coś takiego to go zamorduje.

- Zobaczysz.

- A o co chodzi ? - zapytałam z nadzieją, że się dowiem.

- Sam chciałbym wiedzieć... - po kilku minutach byliśmy na miejscu. Skąd to wiem? Auto się zatrzymało. Nie chciałam czekać, aż Harry mi otworzy, bo chciałam się jak najszybciej dowiedzieć się o co chodzi, więc otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazał się duży budynek.

- Teraz możesz mi powiedzieć co jest grane? - zapytałam z nadzieją.

- Ok. Powiem ci to co wiem, a wiem prawie nic.

- No mów.

- Paul, nasz menadżer kazał przyjechać mnie i tobie do jego biura...

- Po co?

- Właśnie tutaj kończy się moja wiedza. - wybełkotał.

- O co może mu chodzić?

- Nie wiem, ale on jest do wszystkiego zdolny. - odparł i ruszyliśmy w stronę wejścia.

- Paul u siebie? - zapytał Loczek, wysokiej recepcjonistki o brązowych włosach.

- Tak, tak, czeka na was. - powiedziała lekko się uśmiechając.

- Dzięki. - odpowiedział, po czym ruszyliśmy długim korytarzem. Po chwili zatrzymaliśmy się przed pokojem 195. Hazz zapukał, na co odpowiedział mu cichym "Proszę". Styles pchnął drzwi i moim oczom ukazał się duży gabinet. Utrzymany był w odcieniach bieli i szarości. Po jego lewej stronie stał stolik wraz z trzema kanapami. Natomiast po prawej znajdowało się biurko z dwoma krzesłami, na których zajęliśmy miejsca. Nie chciałam pierwsza mówić "Dzień dobry", bo to on się powinien najpierw przedstawić. Niech się pieprzy, to on ma do mnie jakąś sprawę nie ja do niego.

Little Things || Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz