Rozdział 43

582 41 1
                                    

Momentalnie wszystkie podniosłyśmy się z kanapy i popędziłyśmy do miejsca skąd wydobywał się dźwięk.

- Harry! Ty debilu! - krzyknął Liam, stojąc nad rozbitymi bańkami.

- Co?

- Nie widzisz co narobiłeś?

- Muszę iść po ogórki dla Vic, a są w piwnicy! - krzyknął i tyle go było widać.

- Ja pierdziele. - mruknął pod nosem Payne i próbował jakoś pozbierać rozbite bombki.

- To chyba nie były wszystkie bombki? - zapytała Danielle.

- Nie, tylko połowa, ale spokojnie zaraz pojadę jakieś kupić.

- Pojadę z tobą. - powiedziała po czym zniknęła na schodach. Po chwili Hazz biegł ze słoikiem i zniknął w kuchni.

- Nie kiszone, tylko konserwowe! - krzyknęła Vic. Współczuję chłopakowi. Mam nadzieje, ze z tego będzie coś więcej. Słodko razem wyglądają. Przy nim Victoria jest szczęśliwa. Przynajmniej tak mi się wydaje. Dawno z nią tak normalnie nie rozmawiałam. Niby mieszkamy w jednym domu, ale jej ciągle nie ma. Mam nadzieje, ze teraz trochę pogadamy. Tak na serio. Przez moje zamyślenie nie zauważyłam kiedy Liam przyniósł resztę ozdób.

- Rusz się leniu! - wydarła się brunetka.

- Już idę. - powiedziałam, po czym chwyciłam za lampki. Niestety przez mój wzrost nie mogłam dostać do samej góry choinki. Próbowałam wspiąć się na palce, ale nie skończyło się to dla mnie dobrze, gdyż wylądowałam na ziemi, pokładając się ze śmiechu, a wraz ze mną Calder. Podniosłam się z ziemi i stanęłam przed drzewkiem, rozmyślając jak to zrobić. Nagle poczułam na swoich biodrach czyjeś ręce, unoszące mnie do góry. Po chwili siedziałam komuś na barkach. Spojrzałam w dół i zobaczyłam blond czuprynę. Zaśmiałam się cicho i zaczęłam rozkładać światełka, które trzymałam w rękach. Horan okrążał raz po raz choinkę, śpiewając przy tym jakąś kolędę. Jaki on ma głos... Dobra Amanda, opanuj się! Po kilku minutach skończyłam. Nie wiem jak Niall wytrzymał tyle ze mną na ramionach. Oczywiście moja niezdarność musiała się obudzić, gdy zeszłam blondynowi z pleców. Nie wiem jak to się stało, to była chwila. Stanęłam na jakimś pudełku czy coś takiego i poleciałam do tyłu. Czekałam na twarde uderzenie z ziemią, ale ono nie nastąpiło. Zobaczyłam przed sobą błękitne tęczówki i poczułam silne ręce owinięte w około mojej taili. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Nagle jego twarz zaczęła się przybliżać. Nie! Nie! Am nie chcesz tego! - mówił rozum, lecz moje ciało było jak w transie. Najpierw lekko dotknął moich ust, by po chwili się w nie brutalnie wpić. Moje ręce powędrowały w jego blond włosy ciągnąc je za końcówki, a jego ręce na moją talię. Przybliżył mnie do siebie nie zostawiając ani milimetra przestrzeni między nami. Nasze języki idealnie współpracowały tworząc jedność. Czas się dla nas zatrzymał. Nie liczyło się nic, tylko my. Nawet nie zwróciliśmy zbytniej uwagi na to, że El mówiła coś w rodzaju "jesteście słodcy". Przez cały czas towarzyszyło mi dziwne uczucie w podbrzuszu. Tak jakby "motylki", którzy czują zakochani jak na filmach. Nie to nie możliwe! Oderwaliśmy się od siebie, gdy usłyszeliśmy dość głośne chrząknięcie. Gdy zobaczyłam kto stoi w drzwiach odskoczyłam od chłopaka jak poparzona.

- To ja może pójdę po cukierki. - powiedziałam i szybko zniknęłam w kuchni. Unikając jakichkolwiek kazań ze strony rodzica. - Kochana gdzie schowałaś cukierki? - zapytałam Victorię.

- Cukierki?!

- No, na choinkę.

- Choinkę?!

- Kotuś idź się prześpij, ale najpierw powiedz gdzie schowałaś cukierki.

- Chwila.... Wiem Harry koło ogórków. - powiedziała, a Hazza jęknął.

Little Things || Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz