Rozdział 95

626 43 3
                                    


  Czy kiedykolwiek zastanawialiście się jak rzeczywiście wygląda niebo? Na pewno wyobrażaliście mleczną, lekko różową mgłę, subtelnie rozlewającą się pod waszymi stopami, zakrywając przy tym całą ziemię, nieskazitelne anioły ze niewalającymi skrzydłami o monumentalnych rozmiarach, od których nie można oderwać wzroku, a wokół was ogromne i puszyste chmury, które zachęcają tylko do tego, aby na nich usiąść i nigdy więcej nie wstawać. Ale dla mnie niebem był On. Jego oczy w odcieniu płynnego złota, które sprawiają, że zapominam o otaczającej mnie rzeczywistości, jego melodyjny głos, przez który miękną mi kolana, jego dotyk, który sprawia, że deszcze przeszywają się wzdłuż mojego kręgosłupa, jego pocałunki, które przenoszą mnie w zupełnie inny wymiar, jego słowa "Kocham cię", których myślałam, że nigdy nie usłyszę z jego ust, jego obecność, która sprawia, że wszystko co złe odchodzi. Zayn był moim niebem. Był nim, chociaż nie powinien. Czy on będzie tego chciał czy nie, powinien być z Perrie i stworzyć prawdziwy dom dla ich dziecka, ponieważ ono nie jest niczemu winne i zasługuje na kompletną i kochającą rodzinę. Nie ma znaczenia, że on czuje coś do mnie, a ja do niego. Ja po prostu nie będę w stanie zniszczyć życia chłopcu lub dziewczynce jeszcze przed narodzinami. Nie odzywaliśmy się przez dłuższą chwilę, a jedyne co słyszałam to bicia naszych serc. Zayn wciąż stał przede mną, a był tak blisko, że czułam jego gorący oddech na swoich ustach. Chłopak powoli uniósł dłoń w moją stronę i założył swobodny kosmyk za prawnym uchem. Powietrze w pokoju stało się gęstsze, a jego temperatura z pewnością jeszcze bardziej wzrosła. Jeśli ktoś uważa, że nic nie może zmienić się w przeciągu chwili to jest w ogromnym błędzie. Wszystko jest możliwe i zdałam sobie z tego sprawę dopiero teraz. Nagle twoje sny mogą stać się rzeczywistością. Rzeczywistością, którą ja stracę za krótki czas, ale teraz liczy się chwila.
- Nie muszę cię mieć, by cię kochać, Zayn. Nie muszę cię mieć i wiem, że nie będę miała. - powiedziałam cały czas patrząc mu się w oczy, które właśnie pochłonęła czysta czerń. Jedną dłoń ułożył na mojej tali, a drugą chwycił szlufkę od moich jeansów i przyciągnął mnie bliżej siebie, chociaż mnie się wydawało, że to niemożliwe. Próbowałam ignorować uczucie, które opanowało moje ciało. Jego klatka piersiowa gwałtownie unosiła się pod moim dotykiem, a mnie było coraz ciężej racjonalnie myśleć. Jego wzrok przenosił się to na moje oczy to na usta. I musicie mi uwierzyć, że nie myślałam o niczym innym, tylko o tym, żeby go tylko ponownie pocałować. Powinnam się od niego odsunąć. Powinnam, ale nie chciałam. - Czy możemy zapomnieć o Perrie i... i o całej reszcie, dopóki nie wrócimy do Anglii. Uznajmy, że teraz to nie ma znaczenia. Żyjmy jakby to wszystko nie miało znaczenia. Chciałabym chociaż raz w swoim życiu poczuć... - przerwały mi jego gorące i napuchnięte wargi, które łapczywie przycisnęły się do moich. Przeniosłam swoje dłonie na jego kark, dzięki czemu Zayn troszeczkę zniżył się do mojego poziomu. Pieprzyć Perrie. Właśnie w zaciszu jego ust znalazłam schronienie dla miłości. Zawsze chciałam tego, czego chcą wszyscy. Po prostu być kochaną, być dla kogoś naprawdę ważna, być przy kimś cały czas i czuć się bezpiecznie. Chciałabym być jedyną, którą on potrzebuje, jedyną, która jest wystarczająco blisko, aby poczuć jego oddech. Szkoda tylko, że mnie to nie jest dane. Może prawda jest taka, że nie ma szczęśliwego zakończenia. Może na tym polega tragizm tej całej naszej miłości.

***

- Z tego co pamiętam, kiedyś obiecałaś mi, że przestaniesz palić, gdy skończy się to całe zamieszanie. - bez żadnego problemu rozpoznałam jego niski głos, a gorące wargi niespodziewanie zetknęły się z moim uchem, co spowodowało falę przyjemnych dreszczy przepływającą wzdłuż kręgosłupa. Wyciągnęłam papierosa ze swoich ust i wypuściłam dym, który od dłuższej chwili znajdował się w moich płucach. Jego ręce znalazły się na mojej talii, lekko na nią naciskając, a umięśniona klatka piersiowa przyległa do moich pleców, dzięki czemu zrobiło mi się cieplej i niemal zapomniałam o niewielkim mrozie szczypiącym mnie w nos co spowodowało, że zapewne stał się lekko czerwony i wyglądałam jak Rudolf. Jedynym źródłem światła był jasny blask księżyca w pełni, odbijający się w gładkiej tafli wody jeziora, co wyglądało niesamowicie. Końcówki jego czarnych włosów muskały delikatnie skórę mojego lewego policzka, a jego nos przesuwał się wzdłuż mojego obojczyka i musiałam się powstrzymywać, aby nie zachichotać. Przez ubiegłą godzinę nie robiliśmy właściwie nic ciekawego. Zayn niemal od razu zapytał się, po co tak naprawdę przylecieliśmy do Polski. Opowiedziałam mu wszystko, przecież i tak prędzej, czy później by się o tym dowiedział. Powiedziałam, że Paul jest moim biologicznym ojcem, o tym jak znalazłam list od mojej mamy, o wszystkim. Nie wydarł się, nie był na mnie obrażony czy zły, popatrzył się mi głęboko w oczy i szczelnie zamknął mnie w swoich ramionach. Potem rozmawialiśmy, śmialiśmy się, całowaliśmy, a co najważniejsze cieszyliśmy się swoją obecnością, nie wierząc, że to co się dzieje jest prawdziwe. Czasami w mojej głowie powracała ta rzeczywistość, pojawiały się wizje Perrie z małym dzieckiem na rękach i uśmiechniętym Zaynem u boku, ale starałam się o tym nie myśleć. Chciałam stworzyć miłe wspomnienia, które prawdopodobnie już nigdy się nie powtórzą. Ale wiecie co się naprawdę liczyło? Że zostaną w moim umyśle i nikt mi tego nie będzie w stanie odebrać. Już chyba nigdy nie zapomnę kształtu oraz smaku jego ust.
- Z tego co pamiętam mieliśmy to zrobić razem, Zayn. - cicho się za śmiałam, patrząc jak zwinnie wysuwa papierosa z pomiędzy moich dwóch palców. Wyswobodziwszy się z jego uścisku, obróciłam się do niego przodem i obserwowałam jak zaciąga się, a następnie z wyjątkową gracją wypuszcza dym niemal wprost na moją twarz. Mogłam patrzeć na niego godzinami, gdyż wyglądał jak najdroższe dzieło sztuki i przyzna to chyba każdy. Omiótł mnie spojrzeniem, przystając dłuższą chwilę na moich ustach, które z niewiadomych mi przyczyn zaczęły się trząść, co starałam się ukryć poprzez przygryzienie dolnej wargi, a jego wyraz twarzy niespodziewanie się zmienił. Wciąż byliśmy zaledwie kilka centymetrów od siebie. Zayn nagle uczynił gwałtowny krok w przód, przez co jak najgorsza oferma straciłam równowagę i uderzyłam plecami o zimną ścianę. Na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu, na to przewróciłam oczami. Chciałam się zapytać, o co mu chodzi, jednak byłam cholernie ciekawa co zrobi dalej. Ponownie zaciągnął się tlącym się jeszcze papierosem, szybko wyrzucił go do leżącej w pobliżu czarnej popielniczki, po czym się do mnie przybliżył. Jego zimne ręce znalazły się na moich policzkach, przez co rozchyliłam swoje usta. Serce zabiło mi szybciej, gdy złapałam kontakt wzrokowy z jego oczami, które teraz przybrały ciemny odcień brązu. Zauważyłam, że bardzo często zmieniają swój kolor. Raz są ciepłe, w kolorze płynnego złota, a raz gorące, widać w nich ogień i są niemal czarne. Nie czułam niczego innego niż on, bo wypełnił wszystko. Otworzył pełne usta i powoli wypuścił dym pomiędzy moje wargi, przelotnie je muskając. Mam być szczera? To było najlepsze doświadczenie, które mnie w życiu spotkało. Chciałabym być więźniem tej chwili. Niespodziewanie mnie pocałował, a ja poczułam niezwykłą miękkość w kolanach, która sprawiała, że byłam bliska upadku. Przestałam myśleć. Moje serce biło głośno i docierało to do moich uszu, ale nie przejmowałam się tym. Czułam jego przyspieszony puls na swoich wargach. Był niewyobrażalnie delikatny, jakby obchodził się z czymś cennym, co może się w każdej chwili rozpaść, bądź zniszczyć. Jego usta były delikatniejsze niż cokolwiek co znałam. Nagle wszystko się zmieniło. Odepchnęłam się od ściany, zmniejszając tę i tak niewielką odległość. Zatopiłam palce w jego włosach, które w dotyku były miękkie i przypominały jedwab. Rękoma złapał mnie za biodra, uniósł jakbym była z powietrza i posadził na szklanym stoliku. Stanął między moimi nogami, a jedną rękę ułożył na moim kolanie. Moja skóra dosłownie paliła pod jego dotykiem. Doznania przewijające się przez moje ciało przyprawiały mnie o szaleństwo. Zayn nagle się odsunął, jednak jedna z jego dłoni wciąż spokojnie badała zarys mojej żuchwy. Do moich nozdrzy wciąż napływał jego charakterystyczny zapach, który mieszał mi myśli – dym nikotynowy oraz silne i zapewne drogie perfumy.
- Victorio, marzyłem o tym odkąd dowiedziałem się, że palisz i nie jestem pewny, czy będę w stanie z tego zrezygnować, ale możemy spróbować zacząć od jutra. - uśmiechnął się szeroko, odsłaniając linię śnieżnobiałych i prostych zębów. Wciąż ciężko oddychałam, a moje serce nie chciało się uspokoić i myślałam, że za chwilę rozerwie moją klatkę piersiową. Moje policzki oblały się różem, a ciało przeszył dreszcz na samą myśl, że to mogłoby się kiedykolwiek powtórzyć. Po chwili złożył drobny i krótki, ale pełny uczucia pocałunek na moim czole. - Chodźmy do środka, bo robi się coraz zimniej, a ty już zaczynasz cała drżeć. - powiedział, a ja poczułam jego oddech na swoich ustach. Odniosłam wrażenie, że ktoś odebrał część mnie, gdy cofnął się do tyłu, by dać mi wolną przestrzeń, aby wejść z powrotem do pokoju. Wzięłam głęboki oddech, zeskoczyłam ze stolika i ruszyłam do drzwi balkonowych, jednak gdy przekroczyłam próg, zauważyłam uchylające się drzwi wejściowe, zza których wyłoniły się trzy postacie. Amanda, widząc nas oboje od razu rozpromieniła się, a w jej oczach zaczęły skakać radosne ogniki, na zmęczonej i wykończonej, dzisiejszymi emocjami twarzy Paula pojawił się mały cień uśmiech, a Harry? On stał nieruchomo, jakby był posągiem, a jego wzrok co chwilę przyskakiwał z Zayna na mnie i na odwrót. Jego twarz nie wyrażała niemal żadnych emocji, a jego wzrok był wręcz martwy. Poczułam dziwne uczucie, które gwałtownie ścisnęło mój żołądek. Mój tata mruknął pod nosem coś w rodzaju, że zostawi nas młodych samych i zniknął w swojej sypialni, ale nie poświęciłam mu większej uwagi. Nagle Harry zrobił dokładnie to samo co Paul. - Co mu się stało? - Zayn zapytał, a ja bez wahania ruszyłam za brunetem. Dlaczego tak się zachowywał? Weszłam do jego pokoju i zamknęłam drzwi, o które następnie się oparłam. Nawet nie wiedziałam od czego mam zacząć, co mam powiedzieć. Chłopak ściągnął czarną koszulkę i z wielką siłą rzucił nią o ziemię.
- Jego nie powinno tutaj być, Victorio. To jest bardzo zły pomysł, ale ty pewnie nie zdajesz sobie z tego sprawy. Dopiero później odczujesz tego poważne konsekwencje. - powiedział cicho, patrząc się beznamiętnie w okno, znajdujące się dokładanie przed nim. Na dworze drobne płatki śniegu, które przed chwilą spadły na ziemię, zaczęły wirować w powietrzu, co wyglądało jak przepiękny taniec. Gniew w jej głosie był niespotykany, mimo tego, że był ledwo słyszalny. Oddychał tak głęboko i ciężko, że jego mięśnie na plecach gwałtownie napinały się i rozluźniały, a ja dopiero w tym momencie zauważyłam jak bardzo jest umięśniony i wysportowany. Poczułam się, jakby ktoś wbił mi sztylet prosto w serce, a jego słowa zamknęły mi usta, przez co nie byłam w stanie nic wykrztusić, co miałoby jakikolwiek sens. Ciężko mi było go zrozumieć i jego zachowanie. Przecież to zawsze on z Niallem, w pewien sposób pomagali Zaynowi. To właśnie oni powtarzali, że on coś do mnie czuje, nawet gdy ja nie chciałam pod żadnym pozorem w to wierzyć. Więc dlaczego tak się teraz zachowuje? Nagle Harry odwrócił się do mnie przodem. Jego szczęka była mocno ściśnięta, dzięki czemu byłam w stanie zobaczyć ostry zarys jego żuchwy. Klatka piersiowa, która była pokryta masą czarnych malunków, ale to ogromny motyl przykuwał największą uwagę, unosiła się i opadała w szybkim tempie. Czarne spodnie z dziurami, które opinały jego chude, ale jednak wciąż umięśnione nogi, nisko wisiały na jego wąskich biodrach, odsłaniając mięśnie dolnej partii brzucha, które formowały się w literę V. Widziałam to, że cały czas unikał mojego wzroku. Patrzył się na wszystko dookoła tylko nie na mnie, jakby bał się lub wstydził się to zrobić. W końcu przypadkowo napotkał moje oczy. Jego szmaragdowe tęczówki nagle zmieniły wyraz i złagodniały. Wziął głęboki oddech, po którym zaczął mówić. - Nie chcę, żebyś cierpiała, a na tym prawdopodobnie się skończy. W najbliższym czasie wrócimy do Anglii i będzie zupełnie inaczej, niż teraz. Zayn będzie musiał się zająć Perrie, bo nie sprawi, że ich dziecko w magiczny sposób zniknie, a ty? Ty będziesz się czuła jeszcze gorzej niż na początku. Media zaczną interesować się młodymi rodzicami. Będzie o nich miliony artykułów w gazetach. Ich zdjęcia będą wszędzie. Dlaczego... Po co... Twoje serce da się skaleczyć, lecz drugiego nigdy nie zadraśnie. Nie zasługujesz na jakikolwiek ból. Na żaden. - nie był w stanie się wysłowić i zaczął kręcić głową na boki, jakby to miało mu pomóc poskładać myśli w całość.
- Harry... Ja jestem w pełni tego świadoma. - mówiąc to, zrobiłam kilka pewnych kroków w jego stronę, aż w końcu stałam z nim twarzą w twarz. No może nie dokładnie, ponieważ był ode mnie wyższy. Wyciągnęłam ręce i oparłam je o jego barki, które pod moim dotykiem napięły się. Jego niespokojny oddech owiewał moją twarz. - Ja to wszystko rozumiem, Wiem, że pewnie się o mnie martwisz, ale musisz wiedzieć, że to co mnie dzisiaj spotkało, to jest najlepsza rzecz w moim życiu. Nigdy nie sądziłam, że ktoś kogo kocham w ten sposób, odwzajemni moje uczucia. Nie myślałam, że Zayn pokocha mnie taką, jaką jestem. Chciałam chociaż przez pewien czas czuć się kochana, czuć, że jestem ważna dla drugiej osoby. Zawsze pragnęłam znalezienia kogoś, kto będzie ze mną, bez względu na to, jak trudno jest ze mną być. Zawsze. Teraz mogę to poczuć przez moment. Harry, kiedyś zrozumiałam, że krótkie chwile są czasami ważniejsze i one częściej zostają w naszej pamięci. Ludzie nigdy nie zapominają jak poczuli się dzięki tej wyjątkowej chwili, a ja nigdy nie byłam bardziej żywa jak teraz. Właśnie dlatego chcę to przeżyć, mimo iż później będę cierpieć. Kocham go i zawsze będę kochała. - wydusiłam z siebie, a on nagle dotknął prawą dłonią mojego policzka. Cały czas oglądał moją twarz, jakby starał się z niej coś wyczytać. Zapadła cisza. Między nami biły nasze serca, których tempo przyprawiało mnie o szaleństwo. Nie chce, żeby się o mnie martwił.
- Chciałbym, żebyś wiedziała, że jest jeszcze... Że ktoś... - zaczął się jąkać, po czym minimalnie odwrócił głowę w bok, przymykając swoje powieki. Brązowe loki opadły na jego czoło, czego nawet nie poprawił. - Przepraszam. - wyszeptał, po czym szybko się odsunął i poszedł do łazienki, w której się zamknął, a ja byłam tak zszokowana tym wszystkim, że nie byłam w stanie go powstrzymać. Po chwili usłyszałam dźwięk upadającego przedmiotu zza drzwi, za którymi przed chwilą zniknął Harry. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Dłonie zaczęły mi się trząść, czego nie mogłam opanować. Wzięłam głęboki oddech, po czym opuściłam jego pokój. Od razu skierowałam się w stronę pomieszczenia, z którego dochodziły głosy Zayna oraz Amy, lecz kiedy weszłam do salonu zauważyłam tylko chłopaka.
- Uprzedzając twoje pytanie, Amanda poszła dzisiaj spać do pokoju, który wynająłem dla siebie. Powiedziała, że ma zamiar rozmawiać całą noc z Niallem, więc by nie dałaby nam zasnąć i poprosiła mnie, abym się tobą zaopiekował. - powiedział, a ja się zaśmiałam i oboje ruszyliśmy do sypialni, w której było jedno, ogromne łóżko. Zayn położył się na materacu, a ja chwyciłam biały telefon z drewnianej szafki i odblokowałam go. Kiedy spojrzałam na wyświetlacz, zdziwiłam się widząc nową wiadomość od nieznanego numeru.

Little Things || Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz