Rozdział 55

655 40 1
                                    

*** Oczami Zayn'a ***

( Ranek )

 

Obudziłem się, przez suchość w gardle, która mi bardzo doskwierała. Po tym, jak opatrzyłem Victorię i odprowadziłem ją do jej sypialni, poszedłem na dół, jeszcze bardziej się upić. No w końcu był Sylwester. Po prostu tego potrzebowałem. Jednak ludzie mają rację, że alkohol pomaga w trudnych sytuacjach. Bardzo odpręża. Jesteś tylko ty, butelka dobrego Whiskey, albo wódki, szklanka i ewentualnie barman. Siedzisz sobie i zapijasz wszystkie smutki, aby zapomnieć o całym bożym świecie. Pod koniec już w ogóle nie panujesz nad swoim ciałem, a także nad umysłem i połowy wieczoru nie pamiętasz. I właściwie to jest dobre rozwiązanie. Szkoda tylko, że nie wymazałem z pamięci całujących się Harrego i Victorii, Perrie, która nie wiadomo, jak tutaj się znalazła, popieprzonego Jamesa i zakrwawionej Vicky. Na samą myśl, że ten koleś ją uderzył moja krew zaczyna wrzeć oraz szybciej płynąć. Mam ochotę go ponownie znaleźć i jeszcze raz mu wpieprzyć, bo mu się bardzo należało. Co on sobie, kurwa, myślał?! W pewnej chwili poczułem rękę, która ułożyła się na moim torsie. Momentalnie otworzyłem oczy i lekko się podniosłem. Moim oczom ukazała się różowa czupryna. Perrie. Zaraz... Perrie?! Co do jasnej cholery ona tutaj robi?! I czemu ona jest półnaga?!
- Co ty tutaj robisz?! - wykrzyknąłem, a dziewczyna tylko się zaśmiała. Okey, to przypomina mi troszeczkę jakąś scenę z jakiegoś horroru. Bardzo strasznego horroru. To jest tylko jakiś sen. Zaraz się obudzę tutaj sam i wszystko będzie w normie.
- Już nie pamiętasz, jak to nam było w nocy dobrze? - zapytała dotykając moich barków. Słucham?! Jaka noc?! O czym ona pieprzy!
- O czym ty gadasz? - warknąłem spychając jej dłoń.
- Zayn, mam ci to tłumaczyć, jak przedszkolakowi? - zaśmiała się. I w tym momencie chcę się po prostu zabić. Ostatnie co pamiętam z imprezy, to to, że siedziałem z Niall'em przy barze i cały czas piłem. A potem nic. Po prostu pustka.
- Nie wiem o czym ty mówisz, wy... - nie zdążyłem dokończyć, ponieważ przerwał mi dźwięk otwieranych drzwi, zza których wychyliła się Victoria. Victoria?!
- Zayn, mam pytanie. Nie zostawiłam u ciebie mojego tele... - przerwała, gdy uniosła swój wzrok z podłogi. Ja z Perrie. W łóżku. Razem. Tylko w bieliźnie. Nie no zarąbiście to musiało wyglądać! - Ja... ja... - jąkała się.
- Victoria...
- Ja... ja może... może pójdę. - wyszeptała, po czym wybiegła z pokoju. Szybko zerwałem się na równe nogi i ruszyłem za nią.
- Victoria! - nic. Zero reakcji. - Victoria! - powtórzyłem się, łapiąc ją za rękę, a następnie ją odwróciłem w moją stronę.
- Co chcesz ode mnie? - zapytała, a raczej niemal wykrzyknęła.
- To nie jest tak, jak myślisz... - zacząłem.
- Ale ja nic nie myślę! Zayn, po co ty mi się tłumaczysz? To jest twoje życie, nie moje. Ja nie mam nic do gadania. Co tam robisz ze swoją dziewczyną. Mnie to nie interesuję. A teraz przepraszam, pójdę już i nie będę wam przeszkadzać. - powiedziała i pobiegła w stronę schodów. Jaką dziewczyną?! Perrie to nie moja dziewczyna! Nie no, kurwa, zajebiście!


*** Oczami Victorii ***


Ruszyłam w stronę schodów, aby zejść na dół, do reszty. Przed oczyma miałam cały czas widok leżącego Mulata, a obok półnagiej Perrie. Moje serce w tamtym momencie rozpadło się na miliony kawałeczków. Ból głowy, spowodowany wczorajszym piciem, jakby ustał. To wydarzenie podziałało, jakby czterdzieści napojów energetycznych, które wypiłabym za jednym razem. W moich oczach zaczęły zbierać się łzy, które szybko przetarłam ręką. Miałam trudności z złapaniem oddechu. Z resztą kim dla mnie jest Zayn? Przyjacielem. Niestety. Więc nie powinno mnie obchodzić z kim jest, ani z kim sypia, ani z kim się spotyka. A tak się zapierał, że jej nie zaprosił. Po prost mnie okłamał... Chyba to mnie boli jeszcze bardziej. Nienawidzę kłamstwa. Ale to jeszcze była Perrie! Rozumiecie?! Perrie! Jego była dziewczyna! Chyba. Tak mi się przynajmniej wydaję. Może po prostu wymyślił tą historyjkę o zerwaniu i mi ją powiedział, a tak na prawdę dalej są szczęśliwą parą. Zresztą, ja nie mam nic do gadania. Ja mam "chłopaka", więc nie powinno mnie to obchodzić.
- Kochanie, co się stało? - zapytał Harry, kiedy weszłam do kuchni. Wszystkie pary oczu momentalnie skierowały się w moją stronę. Szybko otarłam łzy, które spłynęły po moich, jak mi się wydaje czerwonych już policzkach.
- Nic, uderzyłam się w rękę. - odpowiedziałam i pociągnęłam nosem. - Już jest okey. - Nic nie jest okey.
- Nic cię nie boli? - zapytał, podchodząc bliżej mnie.
- Opowiem Tobie później. - wyszeptałam wprost do mojego ucha. Od razu napotkałam zdziwione spojrzenie bruneta, ale je zignorowałam i udałam się w kierunku lodówki, z której wyciągnęłam jogurt naturalny pitny. W pewnym momencie do kuchni wszedł Niall. Podszedł do Amy i pocałował ją w policzek. Coś mnie ominęło?
- Cześć kochanie. - powiedział, a ja wyplułam cały jogurt na podłogę. - Victoria, wszystko okey? - zapytał z troską w głosie.
- Co ty powiedziałeś?! - wykrzyknęłam na cały dom. - Co ty... do Amy? - nie mogłam się wysłowić. - Wy... wy?! - jąkałam się, jak opętana.
- Tak. - powiedzieli równocześnie, a Niall oplótł ją ręką w pasie, po czym czule pocałował ją we włosy. O mój Boże!

## Retrospekcja ##

*** Oczami Amandy ***


- Zatańczymy? - zapytał w pewnym momencie blondwłosy chłopak. Bardzo przystojny, blondwłosy chłopak.

Little Things || Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz