Rozdział 70

1K 45 9
                                    

Jest! Po 9 dniach!

Mam nadzieję, że się wyśpisz Gośka!

Enjoy!

*

- Witaj. - usłyszałam bardzo głęboki, męski głos tuż za swoimi plecami. Znałam go, i to bardzo dobrze. Momentalnie podniosłam swój wzrok i spojrzałam w lustro. Moje kolana się ugięły i stały się dosłownie jak z galarety. Czyli mnie się nic nie wydawało. Ten głos gdzieś wewnątrz mnie miał stuprocentową rację. Jestem w niebezpieczeństwie. I to cholernym niebezpieczeństwie. Gdyby nie biała umywalka znajdująca się przede mną, dawno bym wylądowała na podłodze. W pomieszczeniu dosłownie w ciągu sekundy zrobiło się gorąco, przez co trudno mi było złapać oddech. On stał zaledwie trzy metry za mną. On tutaj na prawdę był. On ponownie wrócił... Na jego twarzy widniał ten znienawidzony przede mnie uśmiech. Uśmiech zwycięscy. Widziałam go bardzo często. Zawsze witał na niego twarzy po... po gwałtach na mnie. Jakby chciał udowodnić, że to on ma nade mną władzę, że może zrobić ze mną wszystko co tylko zechcę, a ja nie mam zupełnie nic do gadania. Patrzył się wprost na mnie tymi swoimi zielonymi tęczówkami. Miał na sobie czarną bluzę z kapturem oraz tego samego koloru spodnie. To był on. Ta postać. To on mi się przyglądał podczas tańca z Niall'em. Myślałam, że zaraz zemdleję i wyląduję twarzą na tych kafelkach. - A więc ponownie się spotykamy, córeczko. Nawet nie wiesz, jak bardzo tęskniłem. - odparł szyderczym głosem, po czym cichutko się zaśmiał. Od razu się obróciłam i pełna strachu spojrzałam mu prosto w twarz. Teraz jestem zupełnie sama. Wcześniej był ze mną Zayn. Starał się mnie obronić. Zrobił to. W tym momencie nikt mi nie pomoże. Jestem zupełnie sama i zdana na tylko siebie.

- Co ty tutaj robisz? Dlaczego wróciłeś? Po co? Żebym znowu się załamała? - po jakiejś minucie byłam w stanie wydusić z siebie jakiekolwiek słowa. Jakaś ogromna gula utknęła w moim gardle. Od razu zrobił jeden krok w moją stronę, na co ja jeszcze bardziej przybliżyłam się do kranu, na tyle, na ile to było tylko możliwe. Mój... On na moje słowa się głośno zaśmiał. Jego po prostu to wszystko bawiło. Bawiło go to, że byłam przerażona. Że bałam się własnego... własnego ojca.

- Już mówiłem, kochanie. Jesteś mi coś winna. Uciekłaś. Po prostu uciekłaś od swojej... swojej pracy. Nie powinnaś tego robić. Narobiłaś mi przez to strasznych długów. Teraz za to płacisz. Ale i tak jeszcze do tego wrócić i będzie jeszcze gorzej, niż było. - od razu podszedł bliżej mnie, po czym odgarnął kosmyki moich włosów, które swobodnie opadły na moje czoło. Zamarłam. Znajdował się bardzo blisko. Przypomniały mi się te chwile, te noce. Dosłownie wszystko. Jego oddech owiewał moją twarz. - Dorosłaś, Victorio. Jesteś ładniejsza... Dojrzalsza... - zaczął, ale mu przerwałam. Chyba pierwszy raz od bardzo dawna wypowiedział moje imię.

- Odejdź. Proszę cię. Ja... Czy ja coś ci zrobiłam? Czemu chcesz mnie zniszczyć? Fizycznie i psychicznie. - zapytałam, a łzy spłynęły po moich policzkach. Czułam się bezsilna. Jego brudne i chropowate ręce dotknęły moich odkrytych ramion, a przez całe ciało przeszedł dreszcz.

- Muszę ci powiedzieć, że nabrałaś bardzo pożądanych kształtów... Może i jednak dobrze, że to wszystko się tak potoczyło? Teraz będziesz się podobała jeszcze bardziej. Będą cię bardziej pragnęli, będą zdecydowanie więcej płacić... - mówił, kompletnie ignorując moje wcześniejsze słowa. Nie zwracał na mnie w ogóle uwagi. Nadal gładził moje plecy, na których już pojawiła się gęsia skórka. To wszystko wracało. Przed oczyma przeleciały mi te wszystkie sceny.

- Zostaw mnie w spokoju. Zrobię wszystko, tylko odejdź. - niemal błagałam. Byłam kompletnie sparaliżowana. Jego dotyk sprawiał, że nie mogłam się ruszyć. Moje całe ciało było poza kontrolą, tak jak kilka lat temu. W tym momencie do pomieszczenia ktoś wszedł. Przez moment wierzyłam, że ta osoba może mnie uratować. Że to wreszcie się na zawsze skończy, że on odejdzie. W progu stanął James. Chciałam się odezwać, krzyczeć, błagać by mi pomógł, jednak tylko ruszyłam ustami, nie wydobył się z nich żadne zdanie, żadne słowo, chociażby jęk. Zupełnie nic.

Little Things || Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz