Rozdział 75

923 50 6
                                    

Bosz kocham ten rozdział <3

Enjoy! :-*

*** Oczami Victorii ***
( Następnego dnia )
- Masz na nią uważać, zrozumiałeś? Zayn, proszę cię. Zrób to dla mnie. Tylko to. O nic więcej cię nie proszę. - Harry powiedział, po czym spojrzał groźnie na Zayn'a, a po chwili jego już złagodzony wzrok skierował się w moją stronę. Jego tęczówki sprawiły, że przez chwilę zapomniałam o panującym na dworze zimnie. Było jeszcze dość wcześnie, a temperatura spadła chyba poniżej zera. Chyba bardzo wcielił się w rolę mojego ukochanego i troszczącego się chłopaka. Chyba, aż za bardzo. To jest tylko Bradford. Nie żadne Tokio, Las Vegas, Los Angeles, bądź jakieś inne ogromne miasto świata. Tylko zwykłe Bradford w zachodnim Yorkshire. Czego oni się obawiają?
- Harry, spokojnie. To przecież jeden dzień. Co nam może się tam stać? Pożre nas Yeti, albo Grizli? Albo zgubimy się w sklepie spożywczym, albo na stacji benzynowej! Nie przesadzajcie już. Zachowujecie się, jakbyśmy jechali tam na jakąś śmierć. To wy lepiej tutaj uważajcie, aby niczego nie spalić. Mam nadzieję, że dziewczyny dopilnują tego domu, żeby Zayn miał gdzie wrócić, bo inaczej wszyscy wylądujecie na jakiś czas pod mostem. Chociaż nie. Jakieś fanki was na pewno przyjmą do swojego domu. Jeszcze wam za to dopłacą. - odparłam, a chłopaki wymienili jakieś dziwne spojrzenia. O co tutaj chodzi? Co się, do jasnej cholery, dzieje?! Czemu oni tak się zachowują?! Hazza, po chwili nic nie mówiąc i podszedł do mnie, bardzo delikatnie chwycił moją twarz w swoje duże, bardzo zimne, wręcz lodowate dłonie, w wyniku czego na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Spojrzał mi głęboko w oczy. Moje ręce oparłam na jego klatce piersiowej. Jego szmaragdowe, ogromne tęczówki, przepełnione troską były skierowane wprost na mnie. Czy coś się stało? Czemu on się tak zachowuje? Po chwili jego rozgrzane, malinowe wargi dotknęły mojego czoła. Mimowolnie przymknęłam powieki. Gdy się oderwał nasze twarze znajdowały się bardzo blisko.

- Uważajcie na siebie na drodze. I pilnuj Zayn'a, żeby nie przesadzał z prędkością. On lubi dość szybką jazdę, a nawierzchnia może być jeszcze lekko oblodzona. Nigdzie wam się nie śpieszy. Dojedziecie prędzej, czy później. - przypomniał. Przejechał palcami, po moich policzkach, po czym subtelnie pocałował mój nos. Cichutko zachichotałam, jednak po chwili się opamiętałam i spoważniałam. Coś tutaj jest nie tak.

- Spokojnie będziemy uważać. Nie musisz się martwić... Już ja tego dopilnuję. Harry. Masz powiedzieć co się stało. Dziwnie się zachowujesz. Jak nie ty. Proszę. - odparłam, jednak Styles momentalnie przecząco pokręcił głową, jakby chciał powiedzieć, że wszystko jest w najlepszym porządku. Wyglądał... Dziwnie. - Powiedzmy, że ci wierzę. - lekko się uśmiechnęłam. Odwróciłam się o sto osiemdziesiąt stopni. Już po chwili poczułam, jak ktoś zawisł na mojej szyi.
- Dziękuję. Bardzo ci dziękuję. Jestem ci za to bardzo wdzięczna. Mam u ciebie dług do końca życia. Proś o co chcesz. - rozpoznałam głos Wal. Tak. Zgodziłam się, że pojadę z Zayn'em i opowiemy wszystko jego... ich rodzicom. Jeśli ona nie była na to gotowa, to nie można naciskać. To by tylko jeszcze bardziej pogorszyło sytuację, w której się znalazła. Jeśli będzie tylko chciała to sama o tym powie.
- Nie ma za co. Tylko wiesz, że i tak to prędzej, czy później nastąpi. Będziesz musiała z nimi porozmawiać. - powiedziałam, po czym się od siebie oderwałyśmy. Dziewczyna przytaknęła głową, a po chwili ruszyła w kierunku brata, który zamknął ją w ramionach. Zaczęła szeptać coś do jego ucha, na co po chwili chłopak przytaknął głową.
- Jedziemy?
- Tak, wydaję mi się, że mamy już wszystko. Chyba niczego nie zapomnieliśmy. Ubrania są, telefony i pieniądze też. Więc jesteśmy gotowi. - odpowiedziałam na pytanie Mulata. Po usłyszeniu mojej odpowiedzi czarnowłosy otworzył przednie drzwi swojego czarnego niczym smoła AUDI , na co się lekko uśmiechnęłam i wsiadłam we wskazane mi miejsce. Po chwili siedzenie obok mnie zajął Malik i odpalił samochód. No to w drogę! Może to nie będzie wcale taki zły czas?
- Dziękuję. - Zayn odezwał się po pewnym czasie naszej jazdy. Jego głos był niemiłosiernie delikatny. Mimowolnie wzdrygnęłam, ponieważ zaczęłam pomału zasypiać. Przetarłam swoje zaspane oczy, po czym spojrzałam na chłopaka. Jego ręce były zaciśnięte na kierownicy. Na sekundę odwrócił się w moją stronę, jednak ponownie jego wzrok skupił się na drodze. Chciałam coś powiedzieć, cokolwiek, aby nie panowała taka przerażająca cisza, jednak on mówił dalej. - Chciałbym ci podziękować za... Sam nie wiem za co... - bardzo głośno westchnął. Nastała chwila ciszy, jednak po jakimś czasie chłopak kontynuował. - Za to, że jej pomogłaś, że z nią porozmawiałaś, bo sama by sobie nie poradziła, za to, że wczoraj próbowałaś opanować jakoś tą całą sytuację, za to, że teraz ze mną jedziesz... Za to, ze jesteś. - dokończył. Zacisnęłam bardzo mocno swoje powieki. W głowie dalej miałam tą sytuację z wczorajszego wieczoru. Te jego oczy... Jego słowa... "Wyjdź! Po prostu wyjdź, z tego cholernego pokoju! (...) Co ty możesz wiedzieć, co ona czuje w tej chwili?! (...) Kim ty do cholery dla mnie jesteś?! No kim?!" W co on, do cholery, gra?! W najnowszą grę "Jak urazić Victorię, a następnie zachowywać się jak gdyby nigdy nic się nie stało"? Jeśli tak, to ja się w to nie bawię.
- Obudź mnie, kiedy dojedziemy już na miejsce. - powiedziałam po chwili milczenia, odwracając głowę w stronę okna i układając się wygodnie, na tyle na ile to było możliwe w aucie. Ukucie gdzieś w sercu dalej mi niemiłosiernie przeszkadzało. Zawsze jego obojętność, złość... Te wszystkie złe i dziwne emocje w stosunku do mnie łamią moje serce. On nic nie wie... Nikt dokładnie nic o tym nie wie.
- Victoria! Przepraszam, okey?! Nie powinienem był wtedy krzyczeć na ciebie! Nie powinienem nic takiego mówić! Nie powinienem się tak zachowywać! Przepraszam! Tylko błagam nie traktuj mnie w ten sposób! - wykrzyknął, po czym uderzył jedną ręką w kierownicę. Mimowolnie podskoczyłam na swoim miejscu. Przerażona spojrzałam w jego stronę. Co mu tak nagle odbiło? O co mu teraz chodzi?
- Dalej krzyczysz, Zayn. - zauważyłam drżącym głosem, na co chłopak umilkł. Już nic mi na to nie odpowiedział. Może i lepiej. Nie chciałam wszcząć żadnej kłótni, bądź ostrzejszej wymiany zdań. Nie wiem jak, ale po chwili byłam już w objęciach Morfeusza.

Little Things || Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz