Rozdział 46

559 44 1
                                    

- Um... El, bo... - ukląkł na jedno kolano i wyciągnął czerwone pudełeczko. - Jesteśmy ze sobą już trochę i kocham Cię bardzo, chcę być z tobą już na zawsze, na dobre i na złe, w zdrowiu i chorobie, dlatego chciałbym cię zapytać, czy nie chciałabyś uczynić mnie najszczęśliwszym mężczyzną na tym świecie i zgodziłabyś się zostać moja żoną? - otworzył wieczko, a naszym oczom ukazał się przepiękny srebrny pierścionek. W pokoju zrobiło się momentalnie cicho, było tylko słychać nasze przyspieszone i nierównomierne oddechy. Wszyscy byli zszokowani, zwłaszcza ich rodzice. Louis klęczał przed Calder, a w jego oczach był tylko widoczne przerażenie i nadzieja, natomiast w jej zdziwienie i radość... O mój Boże! Lou... Lou właśnie oświadczył się Eleanor! Nie mogłam w to uwierzyć!

- Tak! Tak! Kocham Cię i się zgadzam! - wykrzyczała, a Lou szybko się podniósł i wziął brunetkę na ręce i okręcił ją wokół własnej osi. Po chwili odłożył ją na miejsce i włożył pierścionek zaręczynowy na jej palec, po czym zbliżył się do niej i złożył namiętny pocałunek na jej ustach. Rodziny Louis'a i Eleanor momentalnie się przy nich znaleźli i zaczęli gratulować. Awww.. Nie wierzę! Po jakimś czasie od nich odeszli.

- Wiedziałem, że dasz radę, stary. - powiedział Harry, klepiąc go po ramieniu, a następnie przytulając. Zaraz... Co?!

- Jak...Ty...co... Ty wiedziałeś?! - krzyknęłam, a oni niepewnie kiwnęli głowami. - Jak mogłeś?! I mi nic nie powiedziałeś?!

- To miała być niespodzianka...

- Poza tym, ja poprosiłem Harrego, żeby nikomu nic nie mówił. - tłumaczył jego zachowanie szatyn. - Jeszcze El by się przypadkowo dowiedziała i byłaby lipa.

- Ale...

- Oj. Kochanie, nie gniewaj się. - powiedział i złożył pocałunek na moim policzku.

- Ja mam się nie gniewać?! Mój przyjaciel oświadczył się mojej przyjaciółce, a ja nic nie wiedziałam?!

- Nie dramatyzuj.

- Ja w cale nie dramatyzuję. - powiedziałam i zrobiłam obrażoną minę.

- Co mam zrobić żebyś się nie obrażała?

- Hmm... No nie wiem. Przekonaj mnie jakoś. - uśmiechnęłam się. Hazza zaczął się do mnie przybliżać. Jego ręce znalazły się na mojej tali.

- Zayn się na nas patrzy... - szepnął. Jego wargi zahaczyły o płatek mojego ucha, wywołując u mnie cichy chichot. Zayn się patrzy? Na nas...? Chciałam się odwrócić, ale mnie zatrzymał.

- Nie odwracaj się...

- Czemu?

- Czekaj...

- Ile się tak patrzy?

- Cały czas.

- Co?! Czemu mi to mówisz?

- Pogadamy później.

- Ale...

- Pogadamy później. - powtórzył.

- No ok. - powiedziałam lekko rozczarowana. Na pocieszenie dostałam buziaka w nos. - Głupek.

- Mówiłaś coś?

- Nie, nic, nic. - nagle poczułam, jak ktoś mnie ciągnie za rękę.

- Chodź się z nami pobawić. - powiedziały równo bliźniaczki. Ooo... I jak ja nam im odmówić?! Są takie słodkie!

- Dobrze, a co chcecie robić?

- Zobaczysz. - odparły, po czym zaczęły mnie ciągnąć w stronę salonu. Gdy doszłyśmy, na miejscu znajdowały się rozłożone przybory do rysowania.

Little Things || Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz