Rozdział 1

95 2 0
                                    

Fuck. - mówię sama do siebie potykając się o krawężnik

Przebiegam szybko przez dość ruchliwą ulicę i spoglądam na zegarek. Już 8:15. Mam jeszcze 5 minut. Pogoda jak zwykle nie dopisuje. Jest pochmurnie a temperatura jest nie za wysoka. Gdzie nie gdzie między chmurami widać promienie słońca które próbują się przedostać i oświetlić szary krajobraz.

Przytykam kartę do czytnika która umożliwia mi wejście i pospiesznym krokiem wchodzę do ogromnego budynku w którym pracuje od długiego czasu. Prawdę mówiąc więcej czasu spędzam w terenie ale moje biuro mieści się właśnie tutaj.

Wchodzę do windy i wciskam 6 jako numer piętra. Zazwyczaj jest tutaj o wiele większy ruch ale jest jeszcze dość wcześnie. W końcu winda się zatrzymuje i pewnym siebie krokiem ruszam w stronę biura szefa. Moje obcasy wydają charakterystyczne odgłosy co zwraca uwagę kilku moich kolegów i koleżanek. O ile w ogóle mogę ich tak nazwać. Raczej nie przywiązuje się do ludzi z pracy a tym bardziej nie zawieram z nimi przyjaźni. Ostatni raz spoglądam na zegarek. Jest 8:20. Idealnie. Łapie za klamkę i wchodzę do biura.

Dzień dobry Szefie. - mówię od razu

Siedzi przy swoim potężnym dębowym biurku i jak zwykle wygląda elegancko. Idealnie dopasowany garnitur, do tego drogi zegarek i dobrze ułożone włosy. Pewnie na upartego mógłby być moim ojcem ale i tak uważam że jest przystojnym mężczyzną.

Witaj Panno Davies. Usiądź proszę. - pokazuje mi krzesło na przeciwko biurka

Siadam wygodnie, zakładam nogę na nogę i rozpinam skórzaną kurtkę.

O co chodzi Szefie? Czemu kazałeś mi tak wcześnie przyjechać? - zapytałam poprawiając włosy

Musisz kogoś poznać. - odparł - Od dziś będziesz pracować z partnerem.

Czy to jest jakiś żart? - zapytałam z niedowierzaniem

Nie, to nie żaden żart. - powiedział jak zwykle ze spokojem w głosie

Dobrze wiesz że nie potrzebuje partnera. - powiedziałam oburzona - Wyśmienicie radzę sobie sama.

Wiem ale to nie podlega dyskusji. - odparł poprawiając marynarkę - Obiecuje że to w żaden sposób nie wpłynie na to ile zarabiasz.

Dobrze wiesz że nie o to mi chodzi. - fuknęłam - Jestem samowystarczalna i nie potrzebuje żadnego partnera.

Jak już mówiłem to nie podlega żadnej dyskusji. - powiedział przelotnie na mnie patrząc - A teraz czas żebyś go poznała. - wskazał dłonią na drzwi

Szef szybko wstał ze swojego fotela a ja spojrzałam za siebie. W tym samym momencie drzwi się otworzyły a w nich stanął mój cholerny partner. Nie mam pojęcia skąd szef go wytrzasnął. Jest wysoki i prawdopodobnie dobrze zbudowany. Jego ciężkie ciemne ubranie wyglądające jak jakaś nowoczesna zbroja zakrywa dokładnie każdy fragment jego skóry. Najbardziej moją uwagę przykuły jego włosy. Są platynowe i lekko opadają mu na twarz. A jego odcień skóry jest tak jasny że wydaje się aż zimny.

Nathan to jest Megan Davies. - powiedział szef do mężczyzny wskazując na mnie - Jest najlepsza w naszej firmie. Myślę że dobrze będzie wam się razem pracowało.

Na pewno. - fuknęłam sarkastycznie

Megan. - szef skarcił mnie wzrokiem

Pokręciłam oczami i poirytowana głośno wypuściłam powietrze. Wstałam gwałtownie z krzesła i wymusiłam uśmiech na mojej twarzy.

Megan Davies. - podałam wysokiemu mężczyźnie rękę

Nathan Jones. - szybko i stanowczo uścisnął moją dłoń

Spojrzałam na sygnet który widnieje na jego serdecznym palcu i wzór który się na nim znajduje wydaje mi się dziwnie znajomy. Jego dłonie są na prawdę duże i męskie.

Skoro już się zapoznaliście to możecie zaczynać pracę. - powiedział szef wyrywając mnie z lekkiego zamyślenia

Obydwoje zaczęliśmy wychodzić z biura ciężkim krokiem.

I jeszcze jedno. - zatrzymał nas szef - Na razie biuro Megan jest wasze wspólne.

Cudownie. - westchnęłam sarkastycznie

Wkurzona ruszyłam do swojego biura. Cały czas słyszę za sobą mocne kroki mężczyzny. Czuję na sobie wzrok innych pracowników, gdy idziemy przez korytarz. Gwałtownie wchodzę do mojego pomieszczenia i od razu dostrzegam nowy mebel. Drugie biurko. Praktycznie identyczne jak to moje, nie licząc tego że jest kompletnie puste. Nie zwracając na nic uwagi siadam przy moim biurku które znajduje się pod oknem i kładę nogi na blacie. Mężczyzna siada przy drugim biurku które stoi na przeciwko mojego i kompletnie nie zwraca na mnie uwagi.

To może chciałbyś się dowiedzieć kogo dziś łapiemy? - zapytałam biorąc teczkę do ręki

Może być. - westchnął

Otworzyłam teczkę i wyjęłam z niej różnie zdjęcia i papiery.

Tutejszy handlarz narkotykowy, raczej nie jakiś bardzo niebezpieczny ale dobrze się chowa dlatego policja nie może go złapać. - powiedziałam w skrócie - Jednym słowem po prostu nudy.

Westchnęłam z rozczarowaniem. Handlarze narkotykowi lub złodzieje to zazwyczaj łatwa i nudna robota. Wystarczy tylko ich namierzyć i złapać. Przy zabójcach, mordercach i psychopatach jest więcej zabawy. Wtedy przynajmniej nie wszystko jest takie oczywiste. Moja praca polega na łapaniu przestępców dla policji. A dlaczego łapią ich tacy ludzie jak ja a nie policja? Bo my działamy na własnych zasadach. Zazwyczaj te zasady są nielegalne i nie zgodne z prawem ale przynajmniej są skuteczne. A co najważniejsze dobrze płacą. Za każdą akcję od razu otrzymuje pieniądze, dzięki czemu nie muszę żyć od miesiąca do miesiąca. Poza tym lubię mieć to co chce a pieniądze bardzo mi w tym pomagają.

Jedziemy? - zapytałam wkurzona jego brakiem zainteresowania

Tak. - wymamrotał - Ja prowadzę.

Bardzo śmieszne. - odparłam wrednie - To mój samochód więc ja prowadzę.

Z tego co mi wiadomo to ten samochód jest firmowy a nie twój własny. - pierwszy raz podniósł wzrok żeby na mnie spojrzeć

Co nie zmienia faktu że ja prowadzę. - dumnie pomachałam kluczykami i wyszłam z biura

Od razu bez słowa ruszył za mną. Zjechaliśmy windą pod ziemię gdzie jest magazyn broni. Każdy z nas może tutaj przechowywać swoją broń. Oprócz tego że jest tu kilka moich pistoletów znajdują się też tutaj moje miecze, sztylety i noże. Czasami po prostu lubię się nimi pobawić. Pistolet daje mi przewagę i siłę ale to miecz, sztylet i nóż w walce udowadniają moje umiejętności na które długo i intensywnie pracowałam.

Długo jeszcze? - zapytał nagle przerywając mi wybieranie broni

A co śpieszysz się gdzieś? - spojrzałam na niego kątem oka

Po prostu mógłbym robić ciekawsze rzeczy. - odparł niewzruszony

Uwierz ja też nie jestem zadowolona z tego że musimy razem pracować. - powiedziałam zgodnie z prawdą

Przynajmniej w tym się zgadzamy. - oparł się bokiem o ścianę - Sądziłem że przydzielą mnie do kogoś bardziej doświadczonego a nie do kogoś kto dopiero co skończył szkołę średnią.

Jestem bardziej doświadczona niż możesz to sobie wyobrazić. Poza tym to nie ja noszę jakąś pieprzoną zbroje. - spojrzałam na niego kpiąco

Ja po prostu jestem odpowiedzialny. - poprawił włosy

Sądzę że po prostu nie jesteś tak dobry w akcji jak ja. - odparłam z przekonaniem

Nie będę dalej kontynuował tej żałosnej rozmowy. - nagle ruszył do windy

Mięczak. - powiedziałam głośniej i ruszyłam za nim

Wjechaliśmy windą na parking i ruszyliśmy do auta. Oczywiście ja usiadłam za kierownicą. Nie dam za wygraną i to ja będę prowadziła ten cholerny samochód. Niech sobie nie myśli że będę mu posłuszna tylko dlatego że jest wielkim facetem. Liczy się siła umysłu a wiem że taka siłę mam. Coś mi się wydaje że nasza współpraca może być dość skomplikowana.



I hate youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz