Rozdział 6

24 2 0
                                    

Wczoraj do późna szukała informacji na temat symbolu który znajduje się na sygnecie Nathana. Przeszukałam wszystkie książki mojego brata które zabrałam z naszego rodzinnego domu. Brat miał kiedyś obsesję na punkcie wojska i cały czas znosił do domu jakieś książki na ten temat.

Właściwie nie wiem czemu je zabrałam. Może po to żeby mieć jakieś wspomnienia o nim. Mimo że zmarnowałam dużo czasu na czytanie tych książek to jednak się opłacało. Symbol z sygnetu to znak Wojskowych Tajnych Służb Specjalnych. Cokolwiek to oznacza wydaje się ciekawe i interesujące.

Standardowo jest chwile przed 9 rano i właśnie wchodzę do pracy. Dziś jest zaskakująco duży ruch. Wciskam się do prawie zapełnionej windy i od razu robi mi się gorąco. Nagle czuję jak facet który stoi za mną delikatnie dotyka mojego tyłka. Odwracam się i patrzę mu prosto w oczy. Jest niewiele wyższy ode mnie i wygląda na zaskoczonego.

Trzymaj łapy przy sobie albo ci je połamie. - wycedziłam przez zęby

Uważaj co mówisz. - odparł - Lepiej mi nie groź bo Szef się o tym dowie.

Jesteś bardzo zabawny. - wyśmiałam go w twarz

Na szczęście winda w końcu się otworzyła ale na nie szczęście większość ludzi łącznie z tym typem wysiadła na tym samym piętrze co ja.

Ale tyłek masz całkiem niezły. - usłyszałam głos faceta za plecami

Tego już za wiele. Gwałtownie odwróciłam się w jego stronę i bez zawahania uderzyłam go pięścią w twarz. Mężczyzna lekko się zachwiał i złapał się za twarz. Reszta ludzi stanęła w szoku a ja dumnie się uśmiechnęłam i odwróciłam się na pięcie. Od razu zauważyłam te cholernie jasne włosy.

Całkiem nieźle. - powiedział z rękami w kieszeniach spodni

Jeśli chcesz to tobie też mogę przywalić. - uśmiechnęłam się zawadiacko przechodząc koło niego

Obawiam się że mogłabyś wtedy ucierpieć. - odparł idąc za mną

Nie bądź taki pewny. - powiedziałam poprawiając włosy

Weszliśmy do biura i usiedliśmy na swoich miejscach. Nathan pierwszy złapał teczkę i zaczął czytać jej zawartość.

Co dzisiaj mamy? - zapytałam po chwili

Kolejny handlarz. - odparł beznamiętnie

To są chyba jakieś żarty. - westchnęłam rozczarowana

Nagle ktoś zapukał w drzwi i sekundę później pojawiła się w nich asystentka szefa. Wygląda młodo i w sumie sympatycznie.

Megan Szef prosi cię do ciebie. - powiedziała patrząc na mnie

Nie sądziłam że ten dupek tak szybko się poskarży. - zaśmiałam się - Już idę.

Wstałam z krzesła i ruszyłam za dziewczyną. Po drodze minęłam kilku pracowników którzy się na mnie patrzyli i szeptali coś do siebie pod nosem. Widzę że informacje w tej firmie bardzo szybko się roznoszą.

Weszłam do gabinetu szefa i od razu dostrzegłam tego gościa. Siedzi na krześle, przykłada sobie lód do twarzy i wygląda jakby był przynajmniej umierający. Ten widok sprawa że muszę lekko przygryźć policzki od środka żeby nie wybuchnąć śmiechem.

Chciałabyś mi to jakoś wytłumaczyć? - mówi Szef i pokazuje na tego dupka

Ale co tu tłumaczyć? - oparłam się o ścianę - Nie moja wina że twój pracownik nie umie trzymać rąk przy sobie.

I to jest powód żebyś od razu go pobiła? - zapytał wzdychając

Po pierwsze nie pobiłam go tylko lekko uderzyłam. A po drugie nie zrobiłabym tego gdyby nie rzucił w moją stronę tego prostackiego komentarza. - odparłam poważnym tonem

Okey, okey. - popatrzył na mnie - Więc może chciałabyś coś powiedzieć swojemu koledze z pracy?

Domyślam się że szef ma na myśli przeprosiny ale nic z tego. Poza tym to żaden mój kolega, nawet nie kojarzę go z widzenia.

Podeszłam do mojego niby kolegi z pracy i lekko się nad nim nachyliłam.

Masz rację że mój tyłek jest całkiem niezły a nawet więcej niż niezły, ale nie masz prawa komentować mojego wyglądu. - powiedziałam bardzo wyraźnie

Boże Megan wykończysz mnie kiedyś psychicznie. - westchnął bezsilnie szef

Też cię lubię Szefie. - puściłam mu oczko i szybko wyszłam z gabinetu

Nie będę przepraszać kogoś kto na te przeprosiny nie zasługuje. Poza tym to jego wina. Ruszyłam z powrotem do biura. Otworzyłam drzwi, złapałam moją torebkę i spojrzałam na siedzącego Nathana.

Ruszaj się Zgredzie. - powiedziałam i nie czekając na niego ruszyłam w stronę windy

_______________________________________

Megan zaczekaj! - usłyszałam głos szefa

Odwróciłam się i zaczekałam aż do mnie podejdzie. Podszedł dziwnie blisko mnie i lekko się nade mną nachylił jakby nie chciał żeby ktokolwiek usłyszał naszą rozmowę.

O co chodzi Szefie? - zapytałam trochę ściszonym głosem

Jeśli chodzi o tą sytuację z rana to nawet nie będę Ci mówił żebyś go przeprosiła bo i tak wiem że tego nie zrobisz. - powiedział cicho

Widzę że całkiem dobrze mnie znasz. - uśmiechnęłam się

Ale jest jeszcze jedna sprawa. - rozejrzał się dookoła - Niektórzy pracownicy zaczynają się ciebie bać. - powiedział delikatnie

I co z tego? - zapytałam wzruszając ramionami

Nie zależy Ci na dobrych relacjach z innymi pracownikami? - zapytał niepewnie

Oczywiście że nie. - zaśmiałam się - Większości z nich nawet nie kojarzę z widzenia.

No tak, czego ja się mogłem spodziewać. - powiedział jakby sam do siebie

Dzięki za troskę Szefie. - poklepałam go po ramieniu i weszłam do windy która właśnie przyjechała

W trakcie swojego życia nauczyłam się wielu rzeczy i jedną z nich jest właśnie to żeby nie przejmować się opinią innych. Niech sobie o mnie myślą i mówią co chcą. Tylko lepiej dla nich żebym nigdy tego nie usłyszała bo wtedy robi się nieciekawie. Śmieszą mnie ludzie którzy się mnie boją. Przecież nie zrobię im krzywdy. No chyba że będę miała jakiś poważny powód. Ale to czy będę go miała czy nie będę go miała zależy tylko i wyłącznie od nich.

Przebiegam przez ulicę i wchodzę do pierwszego lepszego sklepu robiąc szybkie zakupy. Po chwili w końcu wchodzę do domu i rozpakowuje zakupy. Wchodzę do łazienki i odkręcam wodę żeby napełnić nią wannę. Mam dziś ochotę na długą gorącą kąpiel. W między czasie robię sobie jedzenie a następnie idę posprzątać porozwalane książki o wojsku które wczoraj czytałam. Nagle z jednej z nich wypada jakaś kartka. Podnoszę ją i od razu poznaje pismo mojego brata. Na pierwszy rzut oka wygląda jakby były na niej jakieś bazgroły ale po chwili coraz bardziej zaczyna przypominać mi to jakiś szyfr czy coś takiego.

Przypominam sobie o wodzie która nadal się leje. Szybko wkładam kartkę do książki i odkładam ją na miejsce. Idę do łazienki i zakręcam wodę w idealnym momencie. Wracam po jedzenie do kuchni i zabieram je razem ze sobą z powrotem do łazienki. Rozbieram się z przylegających ubrań i z ulgą wchodzę do dużej wanny która jest wypełniona ciepłą wodą.

I hate youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz