Szybkim krokiem wchodzę do windy. Nagle mój telefon zaczyna dzwonić. Próbuję nerwowo wygrzebać go z dużej torby w której mam dosłownie wszystko. Po chwili w końcu go mam. Na wyświetlaczu widnieje słowo "Szef". Jedyne co przychodzi mi na myśl to to że się spóźniłam. Szybko patrzę na zegarek i wypuszczam powietrze z ulgą. Jest chwilę przed 9 rano więc na pewno zdążę na czas. W końcu odbieram dzwoniący telefon.
Słucham Szefie. - mówię od razu
Przyjdź prosto do mojego gabinetu. - powiedział jak zwykle spokojnie
Okey. - wyszłam z windy - Już idę.
Rozłączam się i ruszam przed siebie. Nie mam pojęcia o co może chodzić ale zaraz się dowiem. Wchodzę do jego gabinetu i od razu zauważam że nie jest sam. Na krześle na przeciwko biurka siedzi Nathan. Jak zwykle ma gburowatą minę i nawet na mnie nie spojrzał.
O co chodzi? - pytam podejrzliwie
Usiądź proszę. - szef pokazał mi miejsce obok tego gbura
Niechętnie siadam na krześle cały czas obserwując obydwu mężczyzn.
Więc chodzi o to że Nathanowi zniknęła karta którą posiada każdy pracownik. - powiedział szef
Staram się powstrzymać śmiech. Serio? Dorosłemu mężczyźnie zginęła karta i od razu leci z tym do szefa. To nie moja wina że nie potrafi trzymać swoich rzeczy przy sobie.
A co ja mam z tym wspólnego? - pytam zmieszana
Uważam że to Ty mi ją ukradłaś. - powiedział Nathan patrząc przed siebie
To niedorzeczne. - zaśmiałam się - Po co mi twoja cholerna karta skoro mam swoją?
Nie wiem. - odparł bez namiętnie - Ty mi powiedz.
Jesteś jeszcze głupszy niż sądziłam. - westchnęłam - Trzymaj swoje rzeczy przy sobie to nie będziesz ich gubił.
Więc nie wzięłaś tej karty? - wtrącił się szef
Oczywiście że nie. - odparłam oburzona - Mam inne rzeczy do roboty a nie branie jakiejś głupiej karty.
Poproszę ochroniarzy żeby poszukali twojej karty. - powiedział do Nathana
Jeśli to już wszystko to pozwolisz Szefie że już pójdę żeby zająć się bardziej pożytecznymi rzeczami. - posłałam mu wkurzone spojrzenie
Oczywiście możesz już iść. - odparł spokojnie
Szybko wyszłam na korytarz kątem oka patrząc na jego jasne włosy. Ja mu jeszcze pokaże. Nikt nie będzie mnie oskarżał o kradzież bez żadnych podstaw i dowodów.
Wchodzę do mojego biura i od razu łapie teczkę leżącą na jego biurku. Kogo my dziś tutaj mamy? Serio? Złodziej? Ta praca na prawdę robi się coraz nudniejsza. Przed pojawieniem się Nathana była o wiele ciekawsza. Najwyraźniej to typ człowieka który swoją nudę przenosi na innych ludzi i różne zdarzenia. Niech jak najszybciej stąd zniknie bo długo z nim nie wytrzymam.
_______________________________________
Właśnie wróciliśmy z akcji. Było nudniej niż myślałam że będzie. Złodziej nawet się nie opierał. Tak jakby wiedział że po niego przyjdziemy. Tak jakby się na to przygotował. Zero zabawy i zero adrenaliny.
Szłam przez korytarz w zamyśleniu aż nagle ktoś na mnie wpadł. Uniosłam lekko głowę i zauważyłam mężczyznę którego prawdopodobnie powinnam znać bo pewnie tutaj pracuje. Jednak w ogóle nie kojarzę jego twarzy. Pewnie jest informatykiem czy kimś podobnym. Rzadko spotykam tych ludźmi bo oni zazwyczaj siedzą w oddzielnym pomieszczeniu i całe dnie robią coś przy monitorach.
Uważaj jak chodzisz. - powiedziałam wkurzona
Mężczyzna zrobił głupią minę jakby nie wiedział co ma powiedzieć i szybko mnie wyminął nie mówiąc ani słowa. Boże co za ludzie. Po chwili weszłam do mojego biura żeby zabrać swoje rzeczy. Nathan jak zwykle w milczeniu siedzi przy biurku i chyba przegląda jakieś dokumenty. Podchodzę do swojego mebla i zaczynam pakować rzeczy do torebki.
Nagle Nathan zerwał się z krzesła i gwałtownie podszedł do mnie od tyłu. Nie zważając na nic dotknął mojego tyłka i wyciągnął coś z tylnej kieszeni moich dżinsów.
Zabieraj łapy. - wycedziłam przez zęby odwracając się do niego przodem
Wiedziałem. - powiedział jakby sam do siebie
Nagle uniósł dłoń trzymając w niej kartkę. Nie to nie może być prawda. Wyrwałam mu kartę żeby się upewnić. Fuck. Tak to jego karta. Co prawda na każdej karcie nasze imię i nazwisko jest zaszyfrowane ale już dawno złamałam ten szyfr i umiem odczytać do kogo należy dana karta. Nie wiem jakim cudem znalazła się w kieszeni moich spodni.
Przysięgam że to nie ja ją ukradłam. - powiedziałam nic nie rozumiejąc
Mimo tego że mam obcasy Nathan nadal jest o wiele wyższy ode mnie. Uniosłam głowę żeby spojrzeć na jego twarz. Tak jak myślałam. Nie ma w niej żadnej emocji. Jego zimne oczy nawet na mnie nie patrzą.
Jeśli jeszcze raz coś takiego się powtórzy to zgłoszę to Szefowi. - wycedził przez zęby
Gwałtownie wyrwał mi kartę i szybko wyszedł z pomieszczenia łapiąc po drodze swoją torbę.
Stoję nadal w tym samym miejscu zaszokowana. Wiem że nie wzięłam tej karty ale mimo wszystko jakimś cholernym cudem znalazła się u mnie. Nie wiem jak to wytłumaczyć. Wiem że teraz w oczach Nathana jestem złodziejką i kłamczuchą. Mimo wszystko nie przyznam się do tego ani go za to nie przeproszę bo po prostu zwyczajnie tego nie zrobiłam. Co za powalona akcja.
W końcu po chwili wychodzę z budynku i idę do domu. Chłodne powietrze otula moją skórę. Biorę kilka głębokich wdechów i staram się odgonić myśli o tym co się dziś wydarzyło.
Pomocy! Pomocy! - nagle słyszę krzyki jakiejś kobiety
Patrzę na drugą stronę ulicy z której dochodzą odgłosy i aż nie wierzę własnym oczom. Jakiś mężczyzna próbuje wyrwać kobiecie torebkę. Nie wiedziałam że złodzieje w dzisiejszych czasach robią takie żałosne rzeczy. Kobieta nie daje za wygraną i mocno trzyma torbę próbując ją wyszarpać. Wiele ludzi omija to zdarzenie łukiem jakby przynajmniej bali się jej pomóc. Okey dość tego. Przebiegam przez ulicę i gwałtownie popycham mężczyznę który upada na chodnik. Wyrywam mu torebkę i podaje ją kobiecie.
Chce pani zadzwonić na policję? - pytam dla upewnienia
Nie, nie trzeba. - odpowiada zdenerwowana
Odwracam się do złodzieja który zdążył już wstać i łapie go mocno za koszulkę przybliżając się do niego. Jest mniej więcej takiego wzrostu jak ja więc żeby spojrzeć mu w oczy to nie muszę patrzeć w górę.
Następnym razem wymyśl coś mniej żałosnego. - mówię spokojnym tonem
Puszczam go a on sam potyka się o swoje nogi. Boże co za amator. Z przestraszoną miną odwraca się i znika za rogiem ulicy.
Coś się pani stało? - pytam patrząc na kobietę
Nie, nie. - uśmiechnęła się lekko - Dziękuję pani bardzo za pomoc.
Żaden problem. - posyłała jej lekki uśmiech i ruszyłam przed siebie
Czuję na sobie wzrok ludzi którzy obserwowali całe zdarzenie. Nie pojmuje czemu nikt nie podszedł i nie pomógł tej kobiecie. Czasami na prawdę nie rozumiem ludzi i ich różnych zachowań. Przynajmniej miałam małą rozrywkę.
CZYTASZ
I hate you
AcakOdkąd gburowaty mężczyzna o platynowowych włosach pojawił się w jej życiu to zaczęły pojawiać się tylko same problemy i nieszczęścia. Obydwoje mają trudną przeszłość i zaczepne charaktery ale mimo wszystko jakaś niewidzialna siła ich do siebie przyc...