Moje wczorajsze spotkanie z Nathanem było zupełnie inne niż zwykle. Jego szczerość i wyznanie mi prawdy o jego dzieciństwie było dość niespodziewanym krokiem. Pokazał mi siebie z trochę innej strony. Chociaż mimo wszystko nadal jest tym tajemniczym, niezrozumiałym, władczym i dupkowatym Nathanem.
Nie mogę przestać myśleć o tym jak mój mózg wczoraj zareagował na dotyk i wzrok Nathana. Poczułam jakby niewidzialną siłę która kierowała moim ciałem. Zdecydowanie nie wszystko jest ze mną w porządku. Przez te wszystkie dziwne i nie wyjaśnione sytuację mój umysł chyba trochę powariował.
Dość długo i intensywnie nad tym myślałam ale koniec końców stwierdziłam że po prostu to zrobię. Poproszę Maxa żeby spróbował znaleźć jakieś informację o rodzicach Nathana. Wiem że to nie moja sprawa i nie powinnam się w to mieszać. Ale to jest silniejsze ode mnie. Uważam że Jones powinien dowiedzieć się czemu spędził dzieciństwo w domu dziecka.
Właśnie zaparkowałam w moim rodzinnym małym miasteczku i ruszyłam do domu Maxa. Tutaj wszystko jest inne niż w mieście. Jest więcej przyrody i jest cicho oraz spokojnie.
Cześć Megan. - powiedział od razu po otwarciu drzwi
Cześć Max. - odparłam i go przytuliłam
Weszłam do środka i od razu udałam się do salonu.
Nie ma Emmy? - zapytałam dla pewności
Nie ma. - odparł siadając na kanapie - Jest w pracy.
Okey. - usiadłam koło niego i głośno wypuściłam powietrze - Jest mi trochę głupio ale potrzebuje twojej pomocy.
No coś Ty. - oburzył się - Proś o co tylko chcesz.
Mój znajomy wychował się w domu dziecka i pomyślałam że może byłbyś w stanie znaleźć jakieś informacje o jego rodzicach. - wyjaśniłam szybko
Jasne. - odparł jakby to nie był żaden problem - Powiedz tylko jak się nazywa.
Nathan Jones. - powiedziałam wyraźnie
Ten który był w wojsku? - zapytał marszcząc brwi
Najwidoczniej Max ma na prawdę dobrą pamięć.
Tak. - odchrząknęłam
Czy to aby na pewno jest tylko znajomy? - zapytał żartobliwie
Przestań. - uderzyłam go lekko w ramię
Okey, okey. - zaśmiał się - Jak coś znajdę to dam znać.
Dziękuję. - posłałam mu uśmiech - Mam u ciebie dług.
Nagle Max spojrzał na zegarek i wstał z kanapy.
Muszę iść po Emmę. - oznajmił - Pójdziesz ze mną?
Jesteś pewien? - zapytałam dla pewności
No pewnie że tak. - odparł uśmiechnięty - Emma na prawdę cię polubiła.
W takim razie nie mam innego wyboru. - powiedziałam żartobliwie
Po chwili wyszliśmy na zewnątrz. Nie mam pojęcia gdzie idziemy więc po prostu idę krok w krok za Maxem. W trakcie drogi znów powracają wspomnienia związane z niektórymi miejscami w miasteczku. Znowu pogoda jest na prawdę słoneczna przez co z dnia na dzień jest coraz cieplej.
Jesteśmy. - wskazał na budynek na przeciwko nas
Obydwoje się zatrzymaliśmy i zaczęliśmy wypatrywać Emmy. Dopiero po chwili zrozumiałam że budynek na przeciwko nas to przedszkole. Najwyraźniej tam pracuje narzeczona Maxa. W sumie Emma jest taka miła, entuzjastyczna, pomocna i delikatna że pewnie ma idealne podejście do dzieci. Ja osobiście nie nadawałabym się do opieki nad obcymi dziećmi.
Nagle drzwi budynku się otworzyły i pewnym krokiem wyszła przez nie drobna blondynka ubrana w dość intensywnie różową bluzkę która ku mojemu zdziwieniu na prawdę jej pasuje. Nie każdy wygląda dobrze w takim kolorze.
Megan! - krzyknęła zaskoczona
Szybko do mnie podbiegła i mocno mnie przytuliła. Chyba na prawdę mnie polubiła.
Cześć Emma. - powiedziałam lekko się śmiejąc
Cześć kochanie. - zwrócił się do niej Max i delikatnie pocałował ją w usta
Skoro już tutaj jesteś to musimy iść na lody. - rozkazała Emma
Od razu pomyślałam o Nicole która uwielbia sushi tak samo jak Emma uwielbia lody.
Ja stawiam. - powiedział od razu blondyn
W takim razie z wielką chęcią. - odparłam
Emma złapała jedną ręką dłoń Maxa a drugą ręka moją dłoń i ruszyliśmy przed siebie. Nie mam pojęcia skąd w niej aż tyle pozytywnej energii.
_______________________________________
Już od kilku godzin jestem w klubie i właśnie przyszłam do wspólnego pokoju dziewczyn na krótką przerwę.
Ale dziś duży ruch. - powiedziała Nicole jakby sama do siebie
Akurat z tym ma rację. Już dawno nie widziałam aż tylu ludzi w tym klubie.
Idziesz? - zapytała poprawiając makijaż
Zaraz przyjdę. - odparłam i wzięłam duży łyk zimnej wody
Na sali jest na prawdę ciepło. A to że cały czas się ruszam sprawia że po jakimś czasie robi mi się aż gorąco.
Kątem oka zauważyłam że Nicole pognała znów tańczyć przez co zostałam sama w pokoju mając chwilę wytchnienia.
Nagle do środka wszedł Luis jak zwykle ubrany w jeden ze swoich rzucających się w oczy garnitur. Dzisiaj postawił na pastelowy odcień niebieskiego.
Ktoś zamówił sobie u ciebie taniec prywatny. - powiedział od razu
Serio? - zapytałam zaskoczona
Przez to że nie jestem w klubie jakoś często to rzadko ktoś zamawia sobie u mnie taniec prywatny. Ale jest to jedno z najlepszych rozwiązań, ponieważ dużo się zarabia.
Tak. - odparł - Tylko pamiętaj że w każdej chwili możesz zrezygnować.
Wiem co Luis ma na myśli. Jesteśmy striptizerkami a nie prostytutkami więc zawsze kiedy facet jest za bardzo namolny i przekracza granice to mamy prawo po prostu odmówić mu tańca.
Pamiętam. - zapewniłam go
Czeka na ciebie w pokoju numer 4. - dodał szybko
W klubie mamy cztery pokoje do tańców prywatnych. Wszystkie pokoje są koło siebie i wyglądają praktycznie tak samo. Nie są zbyt duże i w każdym z nich pod ścianą stoi czarna skórzana kanapa. Na przeciwko kanapy stoi podest do którego przymocowana jest rura. Koło kanapy stoi czarny okrągły stolik na którym mężczyźni stawiają zazwyczaj alkohol i kładą odpowiednią sumę pieniędzy. W całym pokoju dominuje kolor czerwony a światło również jest w odcieni czerwonym co dodaje fajnego klimatu.
Okey, zaraz tam pójdę. - odparłam
Uśmiechnęłam się do niego na co on odpowiedział tym samym i po minucie wyszedł z pokoju.
Poprawiłam makijaż i przeczesałam kilka razy włosy. Założyłam z powrotem bardzo wysokie szpilki i ruszyłam na korytarz. Po chwili weszłam na główną salę i od razu poczułam to ciepłe powietrze.
Pewnym krokiem przeszłam przez całą salę czując na sobie wzrok kilku mężczyzn i w końcu skręciłam w korytarz który jest dobrze ukryty tak aby nikt nie potrzebnie tam nie wchodził. Przeszłam do końca korytarza i stanęłam pod pokojem numer 4. Już dawno nie tańczyłam dla nikogo prywatnie więc czuję coś w rodzaju delikatnej adrenaliny.
Wzięłam głęboki wdech, powoli otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Popatrzyłam przed siebie żeby w końcu zobaczyć mężczyznę dla którego mam tańczyć i moje serce od razu zaczęło szybciej bić.
Po prostu nie mogę w to uwierzyć.
Zamknęłam na sekundę oczy mając nadzieję że mam jakieś zwidy ale niestety po ich otwarciu nadal widzę ta samą osobę.
Na cholernej kanapie siedzi Nathan Jones.
CZYTASZ
I hate you
RandomOdkąd gburowaty mężczyzna o platynowowych włosach pojawił się w jej życiu to zaczęły pojawiać się tylko same problemy i nieszczęścia. Obydwoje mają trudną przeszłość i zaczepne charaktery ale mimo wszystko jakaś niewidzialna siła ich do siebie przyc...