Rozdział 9

31 1 0
                                        

Wychodzę z windy pijąc kawę i nie wiadomo dlaczego wszystkie osoby które mijam mają jakąś grobową minę. Jakby przynajmniej coś się stało. Szepczą między sobą jeszcze więcej niż zazwyczaj. I kompletnie nie zwracają na mnie uwagi. Nie żebym jej potrzebowała ale zawsze zauważam przynajmniej kilka spojrzeń w moją stronę. To jest serio dziwne. Wchodzę do mojego biura i zauważam siedzącego Nathana przy swoim biurku.

Wiesz może dlaczego wszyscy wyglądają jakby mieli iść na ścięcie głowy? - zapytałam - Oprócz ciebie oczywiście, ty wyglądasz tak zawsze więc zdążyłam się już przyzwyczaić. - dodałam z nutką złośliwości

Później będzie spotkanie na którym mają się stawić wszyscy pracownicy. - odparł jak zwykle bez emocji

Szef tak powiedział? - zapytałam dla pewności

No przecież nie ja. - odpowiedział sarkastycznie

Domyślam się o co może chodzić. Najwidoczniej z firmą jest coraz gorzej. Skoro szef chce to ogłosić wszystkim pracownikom to na prawdę musi być źle. Usiadłam na fotelu i zamknęłam oczy żeby zebrać myśli.

Jedziemy czy teraz będziesz sobie spała? - zapytał złośliwie

Otworzyłam niechętnie oczy i spojrzałam w kierunku drzwi gdzie stoi Nathan. Posłałam mu krzywe spojrzenie aż nagle dostrzegłam coś w jego ręce. To klucze od mojego samochodu. Znaczy się od naszego firmowego samochodu.

Ja dzisiaj prowadzę. - powiedział unosząc lekko kącik ust

Nie ma mowy. - podeszłam do niego - Oddaj mi kluczyki.

Błagaj. - odparł pierwszy raz w życiu patrząc mi prosto w oczy

To jego zimne, puste i przenikliwe spojrzenie sprawia że wzdłuż mojego kręgosłupa przeszedł dreszcz. Przyglądam się jego bardzo jasnej karnacji i platynowym włosom. Nie wiem jak on to robi. Jego skóra wygląda tak jakby nigdy w życiu nie widziała słońca. On żyje w jakimś bunkrze czy coś?

Nigdy w życiu. - powiedziałam stanowczo

W takim razie nie dostaniesz kluczyków. - odparł i gwałtownie wyszedł na korytarz

Co za pieprzony dupek. Nie będę go błagać. A już na pewno nie jeśli chodzi o jakieś głupie kluczyki. Złapałam moje rzeczy i ruszyłam za nim.

_______________________________________

Właśnie weszliśmy do wielkiej sali która znajduje się na 8 piętrze. Prawie wszędzie w rzędach są poustawiane krzesła. Na przodzie sali gdzie nie ma krzeseł stoi stół a na nim laptop i projektor.

Rozglądam się po pomieszczeniu i w ostatnim rzędzie dostrzegam dwa wolne miejsca. Idę w tamtym kierunku i nawet nie muszę się odwracać żeby wiedzieć że Nathan idzie za mną. Siadamy na miejscach i zaczynam obserwować ludzi.

Wszystkie miejsca są już zajęte co prawdopodobnie świadczy o tym że wszyscy pracownicy już przyszli. Nie kojarzę większości z tych ludzi. Pewnie nawet dość często mogę mijać kogoś z nich na ulicy nawet nie wiedząc że pracują w tej samej firmie co ja.

Nagle do sali wchodzi szef. Jak zwykle w idealnym garniturze i z pewną siebie postawą. Momentalnie w pomieszczeniu robi się kompletna cisza a wszystkie oczy zwrócone są na szefa. Szef staje z przodu sali i bierze kilka głębokich wdechów.

Dziękuję że wszyscy przyszliście. - powiedział pewnym głosem - Zorganizowałem to zebranie ponieważ z naszą firmą jest coraz gorzej. - westchnął - Od dłuższego czasu dostajemy coraz mniej zleceń. Są nawet takie dni w których tych zleceń w ogóle nie mamy. - zaczął pokazywać na projektorze jakieś wykresy - Jeśli tak dalej pójdzie istnieje możliwość likwidacji firmy.

Na sali rozniósł się odgłos zaskoczonych i niespokojnych szeptów. Kątem oka spojrzałam na Nathana żeby zobaczyć jego reakcje. Siedzi ze wzrokiem wbitym przed siebie i standardowo nie wyraża żadnych emocji. Czego ja się spodziewałam?

To co powiedział Szef trochę mnie zaskoczyło. Nie sądziłam że jest aż tak źle. A po jego przemowie można się domyślić że będzie tylko coraz gorzej.

Jeśli ktoś ma jakieś pytania lub chciałby coś powiedzieć to może przyjść z tym do mnie lub zrobić to teraz. - powiedział dość głośno

Spojrzałam się na wszystkich ludzi czekając aż ktoś z nich w końcu coś powie. Nie nic z tego. Pewnie wszyscy wolą potem iść do szefa niż teraz przedstawić swoją opinię przy wszystkich. Co za ludzie.

Skoro nikt się nie zgłasza to ja chce coś powiedzieć. - powiedziałam donośnym głosem

Wstałam i stukając obcasami dumnie ruszyłam przez salę czując na sobie wzrok wszystkich pracowników. Stanęłam na miejscu szefa i spojrzałam na Nathan. Nawet z takiej odległości widać że jest wysoki i postawny. Jego włosy wyróżniają się wśród reszty. A jego spojrzenie jest wbite we mnie.

Pracuje w tej firmie od dwóch lat i na prawdę lubię tą pracę. - powiedziałam szczerze - Dlatego nie chce żeby nasza firma została zlikwidowana. Jakoś ciężko mi uwierzyć że to wszystko to tylko zwykły pech. - zaczęłam bacznie obserwować każdego po kolei - Chcę żebyście wszyscy wiedzieli że jeśli ktoś z was okaże się zdrajcą to nie ręczę za siebie. - powiedziałam stanowczo

Megan. - powiedział szef ostrzegającym głosem

Popatrzyłam przed siebie szukając czegoś co mogłoby zdradzić daną osobę. Niestety praktycznie wszyscy wyglądają jakby się mnie bali. Oczywiście oprócz jednej osoby. Nathan siedzi ze skrzyżowanymi rękami na piersi a jego włosy lekko opadają mu na czoło. Albo mi się wydaje albo na jego twarzy widnieje delikatny uśmiech.

Dziękuję za wysłuchanie i mam nadzieję że zapamiętacie to co powiedziałam. - wymusiłam na mojej twarzy fałszywy uśmiech i ruszyłam z powrotem na miejsce

Współczuję każdemu kto okaże się zdrajcą. - szepnął do mnie Nathan sekundę po tym jak usiadłam koło niego

Obyś ty się nim nie okazał. - szepnęłam patrząc na niego kątem oka

Szef jeszcze przez kilka najbliższych minut mówił coś i tłumaczył. Po czym wszystkim podziękował i każdy zaczął kierować się w stronę wyjścia. Razem z Nathanem momentalnie wstaliśmy i zaczęliśmy przeciskać się przez tłum. Dzięki groźnemu wyglądu Nathana ludzie od razu zrobili nam przejście jakbyśmy przynajmniej mieli ich zabić. W końcu wydostaliśmy się na korytarz i weszliśmy do windy.

Ukradłaś mój telefon? - zapytał nagle całkiem poważnie - Przez cały dzień nie mogę go nigdzie znaleźć.

Coś jeszcze? - westchnęłam poirytowana - Nie ukradłam twojego telefonu tak samo jak nie ukradłam twojej karty i twoich kluczyków.

Oby to była prawda. - wycedził przez zęby i szybko wyszedł z windy

Ciekawe co ukradnę następnym razem. Na prawdę mam już tego dość. Nie ruszam cudzych rzeczy i tego samego oczekuje od innych. Nie wiem co się dzieje w tym cholernym budynku ale to na pewno nie żaden przypadek.

Po chwili wchodzę do domu i z ulgą kładę się na kanapie. Zamykam oczy i po prostu czuję jak odpływam. Już dawno nie byłam taka zmęczona. Ale to bardziej zmęczenie psychiczne niż fizyczne.

Nagle słyszę pukanie do drzwi. Leniwie staje na nogi i kieruje się w ich stronę poprawiając pod drodze porozwalane buty.

Cześć Megan. - mówi od razu

Ooo Nick. - staram się brzmieć w miarę miło

Tym razem przyniosłem wino. - pokazuje mi butelkę - Mogę wejść?

Ciężko wzdycham i nic nie mówię tylko robię mu przejście w drzwiach. Może przynajmniej wino jakoś uratuje ten wieczór.

I hate youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz