Rozdział 48

12 0 0
                                    

Nie musisz ze mną jechać. - powiedziałam widząc że Nathan zaczyna się szykować - To tylko pogrzeb.

To pogrzeb twojej najlepszej przyjaciółki i dlatego z tobą pojadę. - odparł stanowczo

Z jednej strony mi ulżyło. Nie chcę go do niczego zmuszać ale czuję się lepiej gdy jest u mojego boku.

W końcu zaczęłam się malować. Nałożyłam trochę podkładu i pudru, namalowałam delikatne czarne kreski i wytuszowałam rzęsy a na usta nałożyłam ciemniejszą szminkę.

Założyłam czarną prostą ale elegancką sukienkę na to krótką marynarkę i do tego czarne obcasy a włosy rozpuściłam i ładnie ułożyłam.

Jesteś gotowa? - usłyszałam nagle głos zbliżającego się Nathana

Wszedł do mojego pokoju a ja od razu się odwróciłam żeby na niego spojrzeć.

Ku mojemu zdziwieniu założył garnitur. Ten sam garnitur który miał w dniu naszej akcji z Anakondą. I tak samo jak wtedy ma rozwiązany krawat.

Podeszłam do niego pewnym krokiem i delikatnie z wielką starannością zawiązałam krawat dokładnie tak samo jak wtedy.

W tej samej chwili Nathan delikatnie dotknął mojej szyi i powoli poprawił mój naszyjnik.

Pamiętam ten dzień. - powiedział zamyślony a ja dokładnie wiem jaki dzień ma na myśli

Ja też. - odparłam unosząc głowę żeby spojrzeć mu w oczy

Pamiętam sukienkę którą miałaś na sobie. - kontynuował i poprawił moje włosy wsadzając je z jednej strony za ucho

A ja pamiętam jak złapałeś mnie za rękę i razem uciekaliśmy tym ochroniarzom. - lekko się zaśmiałam

Jesteśmy zgranymi partnerami. - oznajmił z małym uśmiechem na twarzy

Złapałam go za szyję, przyciągnęłam do siebie i złączyłam nasze usta w pocałunek pełen czułości.

Musimy jechać. - wymamrotałam wracając do smutnej rzeczywistości

Masz rację. - odparł spoglądając na zegarek

Obydwoje wzięliśmy potrzebne rzeczy i ruszyliśmy do samochodu.

Po dłuższej chwili zaparkowaliśmy pod kościołem i od razu zauważyłam kilka znajomych samochodów.

Kościół to kolejne miejsce którego unikam jak tylko mogę.

Wyszliśmy z auta i zatrzymałam się przed kościołem czując łzy które mimowolnie zaczęły napływać mi do oczu.

Nagle Nathan złapał mnie za rękę dając mi tym samym do zrozumienia że mam w nim wsparcie.

Głośno westchnęłam, mocniej ścisnęłam jego dłoń i weszliśmy do środka.

_______________________________________

Cindy wraz z Julianem po całym pogrzebie zaprosili najbliższe osoby Nicole do jej domu.

Przyszłam oczywiście ja z Nathanem, Luis i brat Cindy wraz ze swoją żoną i synem. Szczerze mówiąc nawet nigdy nie słyszałam o ich istnieniu.

Częstujcie się. - powiedział Julian stawiając na stole pełno pyszności

Na prawdę nie trzeba było. - odparł Luis z grzeczności ale mimo wszystko jako pierwszy wyciągnął rękę do jedzenia

Jeśli mogę to chciałabym coś powiedzieć. - ogłosiłam podniesionym głosem żeby każdy mnie usłyszał

I hate youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz