Rozdział 20

29 2 0
                                        

Wyciszam telefon gdy poraz kolejny dzwoni do mnie Nathan. Nie mam ochoty z nim rozmawiać. Tym bardziej że mój dzień się dopiero zaczął i nie chce być już zdenerwowana. Nie wiem czy jego charakter jest na prawdę taki wkurzający czy robi to specjalnie żeby podnosić mi ciśnienie.

O dziwo dzisiaj jest jeszcze cieplej niż wczoraj. Zdecydowanie widać że lato zbliża się do tego miasta. Gdy otwieram okno w kuchni od razu do pomieszczenia wpada przyjemnie powietrze. Razem z nim słyszę dużo dźwięków które nie do końca są muzyką dla moich uszu. Głośne samochody, krzyki ludzi, odgłosy jakiegoś pukania i walenia. Cóż takie minusy mieszkania w mieście.

Po chwili jednak zamykam okno i siadam żeby w spokoju zjeść śniadanie. Jak mieszkałam z mamą to zawsze jadłyśmy wspólne śniadania. Na balkonie, na ogrodzie, w salonie albo w kuchni. Mama do samego końca czerpała z życia garściami. Mimo tego że na jej twarzy było widać ból i smutek to nigdy się nie poddawała.

Nagle słyszę bardzo głośno i wyraźnie samochód. Jakby zatrzymał się pod moim domem. Potem dochodzi do mnie trzaśnięcie drzwiami a sekundę później w moim domu rozbiega się hałas walenia do drzwi. Podkreślam walenia, nie pukania. Tylko jedna osoba może być aż tak chamskim człowiekiem. Pewnie gdyby nie to że drzwi są zamknięte na zasuwkę to Jones już dawno stałby w mojej kuchni.

Biorę kilka głębokich wdechów żeby się opanować i podchodzę do drzwi. Gwałtownie je otwieram a jego jasne wkurzone oczy od razu kierują się na moją twarz. Ku mojemu zaskoczeniu nie jest ubrany w swoją idiotyczną zbroje tylko ma na sobie zwykłe dżinsy, ciemną koszulkę i skórzaną kurtkę.

Czemu nie odbierasz? - pyta przez zęby i przepycha się żeby wejść do środka

Bo nie mam ochoty. - odpowiadam i trzaskam drzwiami żeby dać lekki upust emocjom

Lucy powiedziała gdzie możemy znaleźć Anakonde. - zmienił temat

Zdrajczyni. - poprawiłam go

Nazywaj ją jak chcesz. - odparł wzdychając

Oparł się o ścianę a ja podeszłam do niego żeby pokazać moje wkurzenie. Nie mam na sobie żadnych butów więc muszę unieść głowę żeby patrzeć na jego twarz. Cholerny olbrzym.

Nazywam ją tak jak na to zasłużyła. - wycedziłam przez zęby

Musisz mi pomóc. - odparł ignorując to co powiedziałam

I znowu to samo. - zaśmiałam się - Kiedy nauczysz się że nie jestem na Twoje zawołanie?

Raczej nigdy. - odpowiedział bez emocji

W takim razie nie mamy o czym rozmawiać. - fuknęłam i odwróciłam się na pięcie zmierzając w stronę kuchni

Nagle jego dłoń mocno owinęła się wokół mojego nadgarstka. Zatrzymałam się i zrobiłam gwałtowny obrót żeby uderzyć go pięścią w twarz. Niestety nic z tego. Jego refleks jest cholernie dobry. Złapał moją rękę tuż przed jego twarzą i uśmiechnął się szyderczo.

Możesz przestać się wygłupiać? - zapytał jakby był znudzony

A ty możesz mnie nie dotykać? - zapytałam próbując się wyrwać

W końcu poluzował uścisk i szybko odeszłam od niego na bezpieczną odległość.

Za dwa dni będzie tajny bankiet. Podobno tam możemy dorwać Anakonde. - powiedział śledząc mnie wzrokiem

Chcesz iść sam na terytorium wroga? - zapytałam niedowierzając

Nie sam tylko z tobą. - odparł bez zawahania

I hate youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz