Rozdział 44

19 1 0
                                    

Otwieram powoli oczy i dociera do mnie że jestem w sypialni Nathana.

Czuje że moja głowa leży na jego klatce piersiowej i słyszę bicie jego serca. Jest mi tak dobrze i przyjemnie że nawet nie mam ochoty się ruszyć.

Śpisz? - pytam cicho dla pewności

Już nie. - odpowiada jeszcze zaspanym głosem

W tej samej chwili jego dłoń zaczęła gładzić moje włosy jakby to była całkiem naturalna i dobrze znana mu czynność.

Muszę Ci coś powiedzieć. - westchnęłam głośno

W takim razie słucham. - odparł z nutką zdenerwowania w głosie

Poprosiłam kogoś żeby znalazł twoich rodziców. - powiedziałam ciężko

Po co to zrobiłaś? - zapytał nawet spokojnie co bardzo mnie zdziwiło

Chciałam żebyś dowiedział się czemu wychowałeś się w domu dziecka. - odpowiedziałam szybko - Wiem że to nie moja sprawa i nie powinnam tego robić.

Znalazłaś ich? - zapytał po chwili

W końcu oderwałam się od jego klatki piersiowej i usiadłam na łóżku żeby na niego spojrzeć.

Nathan swobodnie leży a jedną rękę trzyma pod głową. Jego włosy są roztrzepane i nie ma na sobie koszulki przez co wygląda jeszcze bardziej swobodnie.

Twoi rodzice nie żyją. - powiedziałam z trudem

Mimo tego że Nathan nie jest do nich ani trochę przywiązany to czuje że przez chwilę dałam mu nie potrzebną nadzieję.

Jones ciężko westchnął i widzę że tłumi w sobie wszystkie emocje.

Mam adres cmentarza na którym są pochowani. - dodałam niepewnie - Jeśli chcesz to możemy tam pojechać.

Przecież to i tak nic nie zmieni. - wymamrotał

Przepraszam. - wypuściłam głośno powietrze - Nie chciałam sprawić ci przykrości.

Przestań. - przerwał mi nagle - Po prostu obiecaj że już nigdy więcej nie zrobisz niczego za moimi plecami.

Obiecuję. - powiedziałam szczerze

Chce tam pojechać. - dodał po chwili namysłu

Okey. - odparłam czując ulgę

Nathan wyciągnął rękę w moją stronę dając mi do zrozumienia żebym się w niego wtuliła. Zrobiłam to bez wahania i od razu stałam się spokojniejsza.

_______________________________________

Już jakiś czas temu wyjechaliśmy z naszego miasta i wjechaliśmy do jakiegoś małego i cichego miasteczka.

To tutaj. - powiedziałam do Nathana wskazując cmentarz po naszej lewej stronie

Jones w zamyśleniu zaparkował samochód i obrócił głowę w moją stronę.

Nie musisz ze mną iść jeśli nie chcesz. - powiedział całkiem poważnie

Co ty gadasz. - oburzyłam się - Oczywiście że z tobą pójdę.

Wyszłam z samochodu a Jones po chwili zrobił to samo. Ruszyliśmy do wejścia i zatrzymaliśmy się przed bramą cmentarza.

Wszystko okey? - zapytałam dla pewności

Nathan złapał mnie za rękę i mocniej ją ścisnął.

Teraz już tak. - wymamrotał udając że nic to dla niego nie znaczy

I hate youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz