Rozdział 55

30 1 0
                                    

Pięć lat później

Stoję na balkonie i piję poranną kawę.

Patrzę prosto przed siebie i tak samo jak każdego dnia od kilku lat po prostu cieszę się tym co mam.

W oddali słychać śpiew ptaków i szum drzew. Dookoła domu jest pełno zieleni i drzew a dzięki temu że dom znajduje się na poboczu panuje tu cisza i spokój.

Stało się dokładnie tak jak powiedział Jones.

Kupiliśmy duży, przestronny i nowoczesny dom w zupełnie innym mieście. Urządziliśmy go po swojemu i zrobiliśmy duży i pełen atrakcji ogród.

Żeby jakoś zarabiać otworzyliśmy własny klub sportowy w centrum miasta który okazał się strzałem w dziesiątkę.

Po prostu zaczęliśmy nowy rozdział w naszym życiu.

Jednak mimo wszystko nasze życie nie jest idealnie szczęśliwe. To co się stało w przeszłości pozostanie z nami już na zawsze.

Ben już któryś rok z kolei odsiaduje wyrok który dostał od sądu. Cały czas próbuje się ze mną kontaktować i prosi mnie o szanse. Nie wiem na ile się zmienił i nie wiem czy kiedykolwiek będę potrafiła znów spojrzeć na niego tak jak na mojego starszego kochającego brata.

Nagle zauważyłam z oddali biegnącego Nathana. Niektóre nawyki na prawdę się nie zmieniają i jego poranne bieganie to standard.

Mimo tego że Nathan z każdym rokiem jest coraz starszy nadal wygląda tak samo dobrze. Dużo ćwiczy i dba o swoje ciało a jego włosy nadal są tak samo platynowe tylko trochę krótsze.

Mia! - krzyknęłam w głąb domu

Po chwili podbiegła do mnie uśmiechnięta prawie trzyletnia dziewczynka w czerwonej letniej sukience i rzuciła mi się w ramiona.

Ma kruczo czarne włosy tak samo jak ja i błękitne oczy takie jak jej tata przez co wygląda na prawdę unikatowo. Jej karnacja jest w takim samym odcieniu jak karnacja Nathana ale z twarzy jest bardziej podobna do mnie.

Nasza córeczka jest dla mnie całym światem.

Tata już wraca. - powiedziałam wskazując na biegnącego Nathana

Mia pisnęła ze szczęścia i wyrwała się z mojego uścisku. Wbiegła do domu i tak jak zawsze zbiegła po schodach na sam dół i po chwili zauważyłam ją z balkonu jak biegnie po zielonej trawie.

Nathan szeroko się uśmiechnął a Mia rzuciła mu się w ramiona tak jakby bardzo za nim tęskniła.

Obydwoje zaczęli się kręcić a mała zaczęła śmiać się w niebo głosy.

Ten widok codziennie mnie rozczula i powoduje że na mojej twarzy pojawia się uśmiech.

Po chwili zeszłam po schodach do wielkiego salonu i przygotowałam do końca śniadanie.

Nagle od tyłu przytulił mnie Nathan i złożył soczysty pocałunek na moim policzku.

Myślałem że to ja jestem kucharzem w naszej rodzinie. - powiedział żartobliwie

Ależ oczywiście że jesteś. - odparłam odwracając się do niego przodem - Będziesz mógł się wykazać na dzisiejszym obiedzie.

Na jakim obiedzie? - zapytał zdziwiony

Nie mów mi że nie pamiętasz. - głośno westchnęłam

Nathan jeszcze przez chwilę popatrzył się na mnie ze zdziwieniem aż nagle zaczął się śmiać.

I hate youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz