Rozdział 23

1.1K 105 347
                                    

Walentynki były dniem, którego Don nigdy nie preferowała obchodzić i właściwie w dzień tego czternastego lutego kompletnie zapominała o tym, że nie jest to dzień z kategorii: „zwyczajne", przynajmniej dla co poniektórych par. 

Ona sama, wraz z Fredem, George'em i Lee, lubiła śmiać się z tego dnia i tych wszystkich par, które były wyjątkowo miłe dla siebie nawzajem w dzień czternastego lutego i „celebrowały" swoją miłość. Jaki w tym był sens? Albo się kogoś kochało każdego dnia roku, albo nie, i koniec. Przynajmniej ona przez większość swojego życia miała właśnie takie podejście.

Dlatego tak bardzo się zaskoczyła, kiedy z samego rana natrafiła przed portretem Grubej Damy na Marca, który uśmiechał się do niej szeroko znad małego bukietu czerwonych róż. Przez chwilę tak tylko stała i wpatrywała się to w kwiaty, to w Marca z tak samo nic nierozumiejącą miną, gdy wtedy sobie przypomniała. No tak, były Walentynki, a niektórzy je świętowali.

To nagłe olśnienie nie zmieniło jednak faktu, że w dalszym ciągu stała jak kołek z zerowym pojęciem, co teraz zrobić.

— Dziękuję... — wydusiła, kiedy do niego podeszła i odebrała kwiaty. — Są piękne...

Kiedy odniosła kwiaty do dormitorium i włożyła je do wazonu, wraz z Marco ruszyła w stronę Wielkiej Sali. Wpełzły jej rumieńce na twarzy, kiedy Marco ponownie złapał ją za rękę. Tym razem była to zasadnicza różnica, bo nie znajdowali się sami na uśpionych błoniach, a wśród tłumu osób. 

Nie mogła się pozbyć wielkiego uśmiechu z twarzy. Ale... zaraz... zaraz... Czy to już oznaczało, że byli razem? Filmowy uśmiech natychmiast został zastąpiony przez czysty wyraz przerażenia. Czy ona, do jasnej Anielki, miała już chłopaka?! Nie, nie, nieee! Nie była na to jeszcze przygotowana! Poza tym skąd miała niby wiedzieć, że to był już związek? Marco nic jej nie mówił, niczego nie uzgadniali! Ale skoro pokazali się publicznie... To jasne, że Marco w takim razie miał wysokie oczekiwania. 

Rozdzielili się dopiero w Wielkiej Sali, ale Don była już pewna, że pół Hogwartu zdążyło ją zobaczyć z Marco. Z wypiekami na twarzy usiadła przy stole Gryfonów, kiedy zaatakowały ją, jak się zresztą obawiała, różne głosy.

— Mówiłam Vick, że jesteście już razem, a ona nie wierzyła! — zawołała najgłośniej Nellie. 

— Nie wiedziałam, że to już takie oficjalne! — odparła z szerokim uśmiechem i błyskiem w oku Vickie. — Gratulacje, Don!

— Kojarzę tego Marco — powiedział Adan. — Jest naprawdę w porządku, ale nie sądziłem, że w twoim guście. W każdym razie bardzo się cieszę, Don! 

— Ciacho z niego, nie ma co — rzuciła Angelina i wraz z Alicją zachichotały, zerkając przelotnie w stronę stołu Krukonów.

— Jeśli chcesz, mogę nauczyć cię biografii jego rodziny — dodała pompatycznie Nellie. — Jego brata też znam, poznałaś już go? Pasowałoby. Im prędzej poznasz jego rodzinę, tym lepiej dla waszego związku. Wiem, co mówię, czytałam wiele poradników.

— Malutka Don ma już chłopaka! — zawołała uradowany Lee. 

— Uspokójcie się, błagam — wciął się George. — Bez przesady, to tylko chłopak, a wy się zachowujecie jak na jakimś targu. 

— Dajcie jej złapać oddech — dodał Fred.

Tymczasem Don, absolutnie tym zażenowana, schowała twarz w dłoniach.

— Na Merlina, jesteście niemożliwi... 

— Kiedyś w pamiętniku opisałam swój ślub z Marco — rzekła ni z gruszki, ni z pietruszki Nellie. — Jeśli chcesz, mogę ci pokazać, może znajdziesz coś dla siebie.

Ostatni kawał • Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz