Wraz z Bożym Narodzeniem z prędkością światła przeleciały również ostatnie dni ferii i nadszedł nowy rok, a wraz z nim nagle przybliżyło się coraz bardziej drugie zadanie turnieju, na które wszyscy tak wyczekiwali.
No, może wszyscy z wyjątkiem Harry'ego, który chodził przez ten fakt jedynie bardziej podenerwowany.
Don i bliźniacy natomiast nie szczędzili w środkach i sprzedawali na „czarnym rynku" swoje wyroby, reklamując je coraz bardziej nagminnie. Pewnego razu dopadli jakiegoś drugorocznego i wcisnęli mu w dłoń swoje kanarkowe kremówki. Oczywiście wcześniej ani słowem nie pisnęli, że to wcale nie były zwykłe ciastka, o czym chłopiec był przekonany.
Zaraz po przełknięciu przemienił się na oczach całego korytarza w kanarka i zaczął przelatywać, pośpiesznie trzepocząc skrzydełkami, nad głowami rozbawionych tym widokiem uczniów. Po kilku minutach na nowo powrócił do postaci ludzkiej i sam się z tego wszystkiego roześmiał w głos, w przeciwieństwie do prefekta z Ravenclawu, który odjął im punkty.
— Nie zna się na żartach — bąknęła Don, kiedy prefekt już sobie odszedł.
— Przynajmniej trochę zarobiliśmy — odparł niezrażony Fred i potrząsnął przed twarzą Don woreczkiem, w którym zadzwoniły monety.
— Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło — skwitował George, a Lee mu zawtórował.
— Właśnie, George — podjęła Don, kiedy zmierzali wspólnie w stronę Wielkiej Sali na obiad. — Może mi w końcu odpowiesz, dlaczego wziąłeś na bal Nellie? Nie sądziłam, że ją zaprosisz.
— Cóż... — George się zawahał. — Chciałem zaprosić kogoś innego, ale nie wyszło...
Po rozbawionym uśmiechu Freda Don wywnioskowała, że jego bliźniak już o wszystkim wiedział. Trudno było się temu dziwić, w końcu mówili sobie o wszystkim, ale to, że Lee wiedział o tym szybciej niż ona, doprowadziło ją do niezadowolenia. Niemniej szybko uzyskała odpowiedź na pytanie, dlaczego tak się stało.
— Początkowo chciałem zaprosić Vickie — wyznał George. — Podszedłem i zapytałem prosto z mostu, ale ona mi wtedy odpowiedziała, że...
— Idzie ze mną — dokończył zadowolony Lee, a George posłał przyjacielowi niedowierzające spojrzenie, na które Lee odpowiedział wzruszeniem ramion. — Szybki jak wiatr i niepowtarzalny komentator Lee Jordan zawsze o krok bliżej niż reszta.
— Ta, ta — mruknęła Don. — Ale wciąż nie rozumiem, dlaczego Nellie, George.
— Tak się zabawnie złożyło, że stała obok Vickie, gdy ją pytałem... No i Vickie powiedziała, że Nellie z nikim nie idzie... A Nellie na mnie wyczekująco spojrzała... A Fred nie chciał mnie wyratować! — zawołał obrażonym tonem George i spojrzał spode łba na brata, który uniósł ręce w geście poddania.
— Wchodzić w paszczę lwa? — zapytał Fred. — Nie ma problemu. Wiesz, że dla ciebie zrobiłbym wszystko, ale... George, mówimy o Nellie! Ona jest gorsza niż lew! — zauważył z przerażoną miną, a Don się zaśmiała.
— Tak, to prawda. Nellie potrafi być nieprzewidywalna — przyznała, kiedy się już uspokoiła.
— Zauważyłem... — wymamrotał George. — Wymęczyła mnie na tym balu... Nie pozwoliła ani na jedną piosenkę usiąść... A kiedy próbowałem jej zwiać, to stanęła na moją stopę tą swoją szpilką wielkości ega Snape'a...
Don pokręciła z niedowierzaniem głową.
— A skoro mowa o zaskakujących partnerach — wtrącił Lee. — Don, wypowiedz się o tym gościu, którego pierwszy raz widziałem na oczy, z Ravenclawu. Mogłaś mi powiedzieć, że nie masz ostatecznie z kimś pójść! Poszedłbym z tobą!
CZYTASZ
Ostatni kawał • Fred Weasley
FanfictionPrzyjaźniła się z nimi od pierwszego roku. Wspólne kawały, śmiechy, chwile zarówno gwałtownego upadku, jak i uniesienia aż po gwiazdy rozkwitły w piękną różę. Każda ma jednak kolce. Don i Fred wiele się kłócą, ale nawet pomimo tego od zawsze byli ze...