Rozdział 31

1K 90 790
                                    

Konfrontacja z Marco była znacznie trudniejsza, niż Don się spodziewała. Próbowała do niego podejść dziesiątki razy, kiedy mijali się na korytarzu, ale nie potrafiła. Za każdym bowiem razem nogi odmawiały jej posłuszeństwa — nie potrafiła się ani zatrzymać, ani podejść bliżej do chłopaka. Tak samo jak z ustami — nie była w stanie ich otworzyć na choćby cal, co było iście problematyczne, zważywszy na to, że musiała załatwić tę sprawę z Marco. Należało mu się.

Opowiedziała już o wszystkim bliźniakom i Lee, którzy bez przerwy próbowali dodać jej wsparcia i wręcz siłą popchnąć w stronę Marco, ale Don w tej kryzysowej sytuacji okazała się być niczym głaz. Zapierała się rękami i nogami, a potem narzekała, że jej nie popchnęli w stronę Krukona.

— To ty chcesz z nim porozmawiać, czy nie? — zapytał z pretensją Lee, kiedy naburmuszona Don ponownie umknęła przed Marco.

— Nie chcę — odparła oczywistym tonem — ale muszę...

— Mam to zrobić za ciebie? — Fred uniósł brwi. — Hej, Marco, bo wiesz... Tak jakoś Don chciała ci przekazać, że fajnie było i szkoda, że się tak skończyło. Do niezobaczenia! — zawołał z sarkazmem.

Teraz to brwi Don uniosły się do góry na to sarkastyczne brzmienie. Bez słowa kopnęła Freda w kostkę, i to z mściwą miną na twarzy.

— Ej! Ja ci proponuję pomoc, a ty mnie bijesz! — zawołał oburzony Fred.

— Bo masz głupie pomysły! — odparowała Don.

— Obrażasz mnie. Moje pomysły nigdy nie są głupie, droga Donnie. Nigdy.

— Zaraz ci zrobię krzywdę, Weasley, przysięgam ci, Merlin mi świadkiem — burknęła.

— Dość, dość, dość — zaoponował znudzony George. — Koniec z tym, Don. Idziemy.

Zanim Don zdążyła przyswoić te słowa przyjaciela, George i Fred, jakby po porozumieniu się przez myśli, chwycili ją za ramiona. George z lewej, a Fred z prawej. Następnie bez skrupułów odwrócili się na piętach i zaczęli ją ciągnąć tyłem przez korytarz za Marco, który znikł za rogiem. Lee roześmiał się na to i także ruszył mężnie za swoimi przyjaciółmi.

— Zaraz, co wy robicie?! — obruszyła się Don i próbowała się wyrwać spod uścisku bliźniaków, ale obaj byli znacznie silniejsi. — Tak nie można!

— Od kiedy przejmujemy się tym, że czegoś nie można, mhm? — mruknął Fred. — O, popatrz, twój były.

— Co?! Puśćcie mnie! Nie róbcie mi obciachu...

Wtedy bliźniacy w tej samej chwili puścili Don, która, wciąż jeszcze nieudolnie próbując się wyrywać, potknęła się o własne nogi i wylądowała plackiem na ziemi. Zwróciło to uwagę Marco, który stał tuż obok swojego przyjaciela Bena oraz Cedrika Diggory'ego, z którym też miał dobre relacje. Obecni przy klasie do transmutacji Krukoni i Puchoni parsknęli śmiechem na widok rozpłaszczonej na podłodze Don. Marco jednak się nie zaśmiał, a reszta zaraz poprzestała, kiedy posłał im ostrzegawcze spojrzenie.

Don jednak z klasą wstała, otrzepała się i z dumą uniosła głowę, jakby nic się nie stało.

— Zdarza się — odparła głośno, aby każdy ją wyraźnie usłyszał. Potem posłała jeszcze raz wściekłe spojrzenie Fredowi i George'owi i podeszła do Marco. — Chyba powinniśmy porozmawiać...

— Chyba tak — westchnął Marco i odszedł od Bena oraz Cedrika.

Stanęli kawałek od tej całej zgrai, aby porozmawiać na osobności. Don miała mętlik w głowie. Nie wiedziała, od czego zacząć, nie potrafiła nawet pozbierać swoich myśli w logiczną całość. Westchnęła jednak i zaczęła z żalem:

Ostatni kawał • Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz