Czy ten plan był szalony?
Jak najbardziej tak.
Czy mógł się powieść?
Możliwe, że w pierwszej połowie, ale jest obawa, iż w drugiej już nie.
Czy wielkie mieliby kłopoty, gdyby ktokolwiek ich przyłapał?
Większych chyba już się nie mogło mieć.
Czy było warto?
A jak najbardziej!
Kilka dni przed urodzinami Freda i George'a Don opowiedziała po krótce o swoim planie Lee, który od razu potarł ręce z zachwytem na twarzy i przyznał, że to bardzo dobry pomysł. W takim wypadku nie mieli żadnych przeciwwskazań (przynajmniej tak sobie nawzajem wmawiali), aby wprowadzić plan „Urodziny Weasleyów" w życie.
Z samego rana pierwszego kwietnia, tuż po tym jak zjedli w strusim pędzie śniadanie, Don i Lee z władczymi minami zaciągnęli zagubionych Freda i George'a na błonia. Pogoda tego dnia dopisywała, co było dobrym omenem.
— Powiecie nam wreszcie, gdzie zmierzamy? — zapytał z desperacją w głosie George.
— Ani nam się śni! — odparła z dumą Don i pociągnęła chłopaka mocniej za nadgarstek. — Ruszaj się, ty grubasie!
— Grubasie? Ranisz moje poczucie własnej wartości!
— Nieładnie, Donnie — dodał z wrednym uśmieszkiem Fred, na co dziewczyna posłała przyjacielowi wrogie spojrzenie.
— To niespodzianka — wyjaśnił Lee. — Poza tym trudno byłoby o tym powiedzieć, lepiej pokazać, o co nam chodzi.
— Zaczynam się niepokoić — zaśmiał się George.
— I słusznie, słusznie...
Kiedy dotarli w dokładnie to samo miejsce, gdzie znaleźli się w czasie urodzin Don, aby polatać na miotłach — tuż przy boisku quidditcha — Fred powiedział:
— Mało kreatywne, mało kreatywne... Ściągasz od nas? No wiesz ty co?
— Och, poczekaj tylko — westchnęła i skierowała różdżkę w stronę składziku ze szkolnymi miotłami. — Accio! Accio! Accio! Accio!
Cztery miotły natychmiast przyfrunęły. Podała każdą swoim towarzyszom, a następnie wsiadła na swoją.
— Teraz lecimy — zawiadomiła z chytrym uśmiechem.
— Ale gdzie...? — wydusił zdezorientowany George. — Coście wymyślili?
— A, zobaczycie! I jakby się wam to nie spodobało, to wiedźcie, że to pomysł Don! — Lee uniósł w ochronnym geście ręce.
— Ej! Powiedziałeś, że to świetny pomysł! — zawołała oskarżycielsko Don. — Dlaczego cała wina ma spaść na mnie? Twoje pomysły był ujemne w kreatywności, o czym my tu rozmawiamy?
Lee zakrył grymas na twarzy kręceniem głową i wzbił się jako pierwszy w powietrze. Don wystrzeliła za nim, a tuż za nią bliźniacy.
Kiedy wylecieli poza teren boiska quidditcha, Fred i George dogonili Don i Lee. Lecieli teraz w jednym rzędzie, co dało im okazję do rozmowy.
— Gdzie my lecimy? Poważnie — zaniepokoił się Fred i obejrzał się przez ramię. — Poza teren Hogwartu?
— Najwidoczniej — przytaknęła Don i strąciła rozwiane włosy z twarzy.
— Ekstra!
— Wypas! — dodał podekscytowany George.
— Hmm, ale co z McGonagall? — zapytał nagle Fred. — Nie zorientuje się, że znikła jej czwórka uczniów?
CZYTASZ
Ostatni kawał • Fred Weasley
FanfictionPrzyjaźniła się z nimi od pierwszego roku. Wspólne kawały, śmiechy, chwile zarówno gwałtownego upadku, jak i uniesienia aż po gwiazdy rozkwitły w piękną różę. Każda ma jednak kolce. Don i Fred wiele się kłócą, ale nawet pomimo tego od zawsze byli ze...