Przyznam się szczerze, że nie przemyślałam jednej sprawy, przez co zmuszona zostałam do radykalnych środków w kwestii moich zapasowych rozdziałów. Strasznie musiałam się namyślić, w jaki sposób przenieść jeden i pół rozdziału o kilka do przodu, usunąć część informacji z kilku innych i w jaki sposób je połączyć do jeszcze innych, aby wszystko było spójne.
W ten sposób powstał bardzo długi rozdział, dwa tysiące słów, wybaczcie XD
•
Przed testem z rzucania zaklęć niewerbalnych wszyscy uczniowie szóstego roku, zdawać by się mogło, ślęczeli nad różnymi przedmiotami i próbowali rzucić na nie jakieś zaklęcie. Twarze purpurowiały, a oczy wyglądały tak, jakby miały największą ochotę wypaść z orbit.
Można było z łatwością, jedynie patrząc na co poniektóre osoby, wyczuć stres i niepewność, które unosiły się w powietrzu i zawieszały niczym ciężarki.
Nawet bliźniacy i Don byli poddenerwowani. W końcu zaklęcia niewerbalne były bardzo trudną umiejętnością i jednocześnie istotną.
Don przyjrzała się Filiusowi Flitwickowi, który na swoich krótkich nóżkach przemierzał z prędkością korytarz. Zaprosił uczniów do środka, gdzie na każdej ławce czekały już pucharki. Dziewczyna zastanawiała się, co będą musieli z nimi zrobić. Może sprawić, aby lewitowały? Jakimś sposobem to zaklęcie wychodziło jej nieco lepiej od każdego innego.
— Stańcie przed swoimi pucharkami — zarządził profesor zaklęć. — Mam nadzieję, że w istocie ćwiczyliście ostatnio zalecone przeze mnie Aguamenti, bo to właśnie tego zaklęcia dzisiaj będę oczekiwał.
Przez klasę przetoczył się szum zmartwionych głosów, a Don tak się skrzywiła, jakby właśnie wpakowała do buzi całą cytrynę.
— Zaczniemy od panny Spinnet, reszta stoi spokojnie. Muszę widzieć, jak czarujecie.
Poczłapał do ławki, przy której stała gotowa Alicja. Don obserwowała jej wysiłki, które ostatecznie popłaciły, a pucharek napełnił się wodą. Flitwick był zachwycony. Następnie przeszedł do siedzącej obok Angeliny Johnson.
— Wy też nie potraficie tego wyczarować, prawda? — zapytała z nadzieją Don, spoglądając po bliźniakach.
— Nie — powiedzieli jednocześnie z wyczuwalną beztroską.
Stwierdziła, że skoro Flitwick był i tak zajęty innymi osobami, to przynajmniej przez tę chwilę wypróbuje wyczarować wodę niewerbalnie, jeśli się uda, ewentualnie, ją gdzieś wyleje. Automatycznie spojrzała na Freda i uśmiechnęła się mściwie. Jeszcze się przecież nie odegrała... Przez ten szlaban i unikania Adana, co od ostatnich dni mężnie wykonywała, kompletnie wypadła z głowy Don ta obietnica dana samej sobie.
Teraz jednak musiała się skupić. Wzięła głęboki wdech, próbując, jak zalecał Adan, oczyścić głowę pełną wszelkich myśli i skupić się jedynie na pucharku, swojej różdżce i formułce. Tylko puchar. Puchar. Puchar.
Aguamenti.
Nic. Kompletnie nic. Dlaczego Don to nie zdziwiło?
Ponowiła próbę jeszcze kilka razy, za każdym razem z tym samym miernym skutkiem. Westchnęła z irytacją, przestępując z nogi na nogę. Złapała się za skronie, powoli wypuszczając powietrze z ust.
Co za badziew, stwierdziła w myślach.
— Przykro mi się na ciebie patrzy — powiedział ze współczuciem George.
CZYTASZ
Ostatni kawał • Fred Weasley
FanfictionPrzyjaźniła się z nimi od pierwszego roku. Wspólne kawały, śmiechy, chwile zarówno gwałtownego upadku, jak i uniesienia aż po gwiazdy rozkwitły w piękną różę. Każda ma jednak kolce. Don i Fred wiele się kłócą, ale nawet pomimo tego od zawsze byli ze...