Tematem i zadaniem głównym dla uczniów szóstego roku podczas zaklęć stały się zaklęcia niewerbalne. Flitwick kładł na nie spory nacisk, podkreślając, że jest to sztuka trudna, ale zarazem bardzo przydatna, aby nie wystawiać wszystko na jednej tacy swojemu przeciwnikowi.
Pochmurna pogoda za oknami sprawiała, że Don odechciewało się dosłownie wszystkiego, dlatego z niewielkim entuzjazmem ćwiczyła praktycznie bezskutecznie zaklęcia niewerbalne, ale przynajmniej się starała, prawda?
— Skup się — powiedział młodszy brat Don, gdy siedzieli razem wieczorem we wspólnym pokoju Gryffindoru, a Don próbowała właśnie za pomocą zaklęcia Wingardium Leviosa wypowiedzianego w myślach, unieść podręcznik do transmutacji.
— Jestem skupiona — fuknęła, wytrzeszczając oczy i czerwieniąc z wysiłku na twarzy.
— Nie, nie jesteś.
— No nie jestem, i co z tego! — krzyknęła podirytowana ciągłymi porażkami. Wypuściła powietrze ustami, a na twarz powróciły naturalne kolory, gdy opadła z wycieńczenia na kanapę.
— Przecież to nie jest takie trudne — tłumaczył spokojnie Adan. — Wystarczy chcieć.
— Co ty wygadujesz, jesteś na piątym roku — przewróciła oczami Don i założyła na piersi ręce z bardzo niezadowoloną miną.
— Więc to doskonały argument, że nie jest to nic trudnego.
— A właśnie, że to kontrargument — oznajmiła oczywistym tonem. — Jesteś lepszy w te klocki niż ja, więc twierdzenie, że, jak ty to powiedziałeś... nie jest to nic trudnego... wykazuje twoją ignorancję.
— Po prostu chcę ci pomóc, to ty tutaj wykazujesz ignorancję — obruszył się.
— Ale ja nie potrafię, bo jestem beznadziejna... — Don rozłożyła bezradnie ręce, a potem walnęła się ręką w czoło i westchnęła głęboko.
— Siostra, jesteś beznadziejna w wielu rzeczach, ale jeśli chodzi o zaklęcia, to jest zupełnie odwrotnie. Dobrze ci idzie, jeśli jesteś tylko skupiona.
— Słabe pocieszenie, Addie — mruknęła, posyłając bratu pełne politowania spojrzenie.
Chłopak się uśmiechnął i wzruszył ramionami, a potem powiedział:
— Spróbujmy jeszcze raz, ale tym razem się postaraj. Nie ma sensu nad tym siedzieć drugą godzinę.
Don dołożyła wszelkich starań, aby oczyścić swój umysł. Przypomniały jej się monologi Trelawney, gdy jeszcze rok temu chodziła na wróżbiarstwo i ledwo powstrzymała śmiech na te wspomnienia. To były dopiero czasy...
Skupiła całą swoją siłę woli, kompletnie odsuwając swoje otoczenie na bok. Widziała jedynie książkę. Książkę do transmutacji. Zmrużyła oczy, brała miarowe oddechy. Nareszcie wypowiedziała w myślach powoli słowa zaklęcia, a podręcznik delikatnie drgnął i uniósł się zaledwie o kilka cali w górę. Don była tym tak podekscytowana, że wcześniejsze skupienie prysnęło, a wraz z nim opadła książka.
— Udało mi się! — zawołała na cały głos, nie zważając na pobliskie grupy osób.
— Udało ci się! O rany, jestem świetny! — powiedział z radością Adan.
— Ty?
— Ja cię tego nauczyłem! — odparł tak, jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie.
— Aleś chełpliwy — przewróciła oczami, ale zaraz potem wyprostowała się, gdy zauważyła dwie rude postaci wchodzące do pomieszczenia. — Weasley, tutaj!
CZYTASZ
Ostatni kawał • Fred Weasley
FanfictionPrzyjaźniła się z nimi od pierwszego roku. Wspólne kawały, śmiechy, chwile zarówno gwałtownego upadku, jak i uniesienia aż po gwiazdy rozkwitły w piękną różę. Każda ma jednak kolce. Don i Fred wiele się kłócą, ale nawet pomimo tego od zawsze byli ze...