Trzeci rozdział maratonu!
•
Przez następne dni Grace unikała Don jak ognia. Ewidentnie incydent z myszą spowodował u niej wstrząs, co bardzo usatysfakcjonowało Don. Inną postawę przyjęła niestety Vickie. Dziewczyna czuła wielkie poczucie winy, że też brała w tym udział i była przygnębiona już od przeszło tygodnia. Stało się to kolejną sprzyjającą okazją dla Lee, gdyż chłopak bez przerwy za nią chodził i próbował pocieszać.
Wkrótce relacja Vickie i Lee stała się jeszcze bliższa, kiedy dziewczyna w końcu przestała się zamartwiać tym, że spowodowała w oczach swojej współlokatorki, z którą nigdy nie miała na pieńku, łzy.
Lee widocznie spędzał coraz mniej czasu z bliźniakami i Don, a zajmował się bliższemu poznawaniu Vickie. Niemniej żadne z jego przyjaciół nie miało nic przeciwko temu — zdawali sobie sprawę, że jeśli Lee i Vickie zaczną w końcu ze sobą chodzić, to komentator szkolnych meczy quidditcha znowu powróci do nich ze swoją energią.
Końcem maja odbyły się dla wszystkich chętnych, ale przede wszystkich tych, którzy ukończyli siedemnasty rok życia, egzaminy na teleportację. Wobec tego Don i bliźniacy natychmiast do nich przystąpili. Lee niestety nie zdołał jeszcze do tej pory ukończyć siedemnastu lat, więc musiał rozdzielić się z Vickie, która swoje urodziny obeszła w styczniu. Dołączyły też do nich między innymi Angelina, Alicja i Della — bardzo cicha i strachliwa współlokatorka Don.
Don miała wielkie trudności z opanowaniem sztuki teleportacji. Bez przerwy albo jej się nie udawało, albo coś wychodziło nie tak, jak powinno. Nawet Fred i George szybciej załapali aniżeli ona.
Cel, wola, namysł. Ce-wu-en, powtarzała sobie w myślach Don, kiedy ponawiała próby teleportacji. Skupiała swój umysł na celu, wytężała wolę, aby znaleźć się we wskazanej przestrzeni, a następnie obracała w miejscu i używała do tego namysłu, by osunąć się w nicość i pojawić w miejscu docelowym. Bez skutków.
Nigdy nie była panikarą, ale z czasem zaczęła już się martwić tym, że najzwyczajniej w świecie nie zda. Kiedy opowiedziała o swoich obawach bliźniakom i całą trójką usiedli na słonecznych błoniach tuż przy jeziorze, Fred przypomniał:
— Pamiętasz testy z zaklęć niewerbalnych? Tam też ani razu ci nie wyszło, a gdy przyszło co do czego, to otrzymałaś nawet pochwałę od Flitwicka! Dasz sobie radę, Don. Głowa do góry.
— Fred ma rację — przytaknął George. — Może jeszcze uda ci się wyjść z sukcesem, a jeśli nie... to cóż, spróbujesz w następnym roku, i to z Adanem!
— To będzie jakaś masakra! On mi nie da żyć! — Schowała twarz w dłoniach. — Chyba mam nową mobilizację... — dodała po chwili ze śmiechem.
— Wszystko, byle nie Adan, rozumiemy — wyszczerzył się Fred.
Posiedzieli jeszcze chwilę, kiedy Don wychwyciła, że Fred i George wnikliwie na siebie patrzą. Od razu zrozumiała, że używają teraz tej swojej „bliźniaczej więzi", aby komunikować się bez słów. I bynajmniej jej się to nie spodobało, bo oznaczało to tylko jedno — knuli spisek przeciwko niej.
— Widzę te wasze spojrzenia — mruknęła i szybko wstała. — Lepiej dwa razy przemyślcie to, co chcecie zrobić.
George wzruszył beztrosko ramionami i wstał. Zaraz później to samo uczynił Fred. Wzrok młodszego z bliźniaków nieświadomie nakierował się na taflę wody jeziora.
— Nie! — zawołała ostrzegawczo Don i zrobiła gwałtowny krok w tył. — Jeśli to zrobicie, to przysięgam, że was zabiję!
Bliźniacy Weasley wymienili ze sobą spojrzenia z chytrymi uśmieszkami na twarzach, a następnie oboje wręcz wpadli na Don. Dziewczyna nawet nie zdążyła krzyknąć, kiedy została w ułamku sekundy brutalnie wepchnięta prosto do wody. Zamoczyła się cała, aż po ostatni włosek na czubku głowy.
CZYTASZ
Ostatni kawał • Fred Weasley
FanfictiePrzyjaźniła się z nimi od pierwszego roku. Wspólne kawały, śmiechy, chwile zarówno gwałtownego upadku, jak i uniesienia aż po gwiazdy rozkwitły w piękną różę. Każda ma jednak kolce. Don i Fred wiele się kłócą, ale nawet pomimo tego od zawsze byli ze...