Nie wiem, co wam tu napisać. Dawno był rozdział, ale dziś jakoś mnie natchnęło; napisałam, więc i publikuję. Na razie nic więcej nie mogę wam powiedzieć, nie zjedźcie mnie :((( XD
•
Kiedy Don i Fred wrócili do domu, George'a, o dziwo, w nim nie było. Bliźniak Freda zmył się, pozostawiając im jedynie przypiętą do lodówki notkę:
Bawcie się dobrze. Ale nie za dobrze.
Tajemniczy G
— Z tym nie za dobrze trochę przesadził — mruknął Fred, odpisując bratu na te wiadomość bardzo nieprzyzwoitym rysunkiem.
— Z tym tajemniczym też — powiedziała Don. — Szybciej określiłabym go jako „pełny braku najmniejszej tajemniczości".
— Niewdzięcznicy z nas — zaśmiał się Fred.
— Mów za sobie, ja jeszcze znajdę sposób, żeby mu się odwdzięczyć.
— Niekoniecznie chcę wiedzieć cokolwiek więcej...
Don uderzyła chłopaka z oburzeniem po ramieniu. Fred wzruszył ramionami z szelmowskim uśmieszkiem.
— Jednego mnie już masz. Może żądza władzy cię już zaślepiła? Może obudziła się w tobie długo skrywana chciwa natura?
— Na drogiego Merlina, Fred!
Adresator tego wykrzyknienia przybrał niewinną minę i wzruszył ramionami, jak gdyby nigdy nic.
Don zmrużyła oczy, zajmując się przeglądaniem listów, które czekały nierozpakowane na stole, najpewniej przyniesione przez George'a. Nagle zamarła. Fred wyczuł jej napięcie.
— O co chodzi?
— List od matki.
— Nie ma mowy — stwierdził, odbierając jej kopertę. — Postanowiłem, że dzisiaj nie będziesz o tym myśleć, dlatego właśnie cię wyciągnąłem z domu. Zostaw to. Tym zajmiemy się jutro... Albo za tydzień.
Z niezdecydowaniem jeszcze przez chwilę trzymała w dłoniach list. W końcu jednak za radą Freda go odłożyła.
Uśmiechnął się do niej. Odpowiedziała tym samym. Zbliżył się z wyciągniętą ręką. Don myślała, że chciał pogładzić ją po policzku w tym swoim wyjątkowo troskliwym gęście, ale wtedy skręcił w stronę jej włosów. Ze zdumieniem obserwowała, jak wyjmuje z nich kawałek drobnego liścia.
— Coś się zawieruszyło.
Parsknęła śmiechem i pozwoliła się zaprowadzić do sypialni, gdzie ułożyli się wygodnie na łóżku — Don leżała z głową na klatce piersiowej Freda z półprzymkniętymi oczami, przysłuchując się łagodnym uniesieniom towarzyszącym nabieraniu przez chłopaka powietrza.
Fred przypominał jej o jednym z ich wspólnych kawałów, którego wyrządzili wraz z George'em i Lee na piątym roku. Don trudno było powstrzymać cisnący się na wargi uśmiech tak niezwykle dawnych wydarzeń. Osobiście miała wrażenie, jakby wcale nie minęło od nich trzy lata, lecz przynajmniej z trzy razy więcej.
Zasypiając, czuła się tak dobrze, jak od dawien dawna się nie czuła. Przez wydarzenie z wieczornego wypadu na polanę czuła zupełnie nowy rodzaj bliskości z Fredem. Bliskości, której jeszcze dwa lata temu nigdy nie podejrzewałaby, że się w ich paczce narodzi.
***
Następnego ranka siedzieli we trójkę przy stole i jedli wspólnie śniadanie. George opowiadał, jak odwiedził wczorajszego wieczoru Norę, aby pomóc Molly w obowiązkach i przy okazji porozmawiać z Charliem oraz jego dziewczyną.
CZYTASZ
Ostatni kawał • Fred Weasley
FanfictionPrzyjaźniła się z nimi od pierwszego roku. Wspólne kawały, śmiechy, chwile zarówno gwałtownego upadku, jak i uniesienia aż po gwiazdy rozkwitły w piękną różę. Każda ma jednak kolce. Don i Fred wiele się kłócą, ale nawet pomimo tego od zawsze byli ze...