Przywitał ich ryk widzów z trybun, w tym śpiew, wiwaty i gwizdy. Drużyna Ślizgonów na czele z owłosionym Montague już na nich czekała. Malfoy uśmiechał się drwiąco do Harry'ego. Don odwróciła się do swojej drużyny, wzięła głęboki wdech i powiedziała:
— Powodzenia, pokażcie im, na co nas stać.
Następnie od razu się odwróciła i za prośbą pani Hooch podała dłoń Montague. Poczuła silny ucisk, jakby próbował zmiażdżyć swoją łapą goryla jej dłoń. Nawet nie ośmieliła się skrzywić, tylko bez skrępowania patrzyła mu się prosto w oczy z kpiącym uśmieszkiem.
— Na miotły... — rozległo się kolejne polecenie pani Hooch.
Don usiadła na swojej miotle. Odwróciła się i wzrokiem szybko wyszukała oczy Freda, który patrzył na nią z drobnym uśmiechem, a na dodanie otuchy skinął głową w jej stronę. Chciała odpowiedzieć tym samym, ale wtedy rozległ się gwizdek. Wystrzelili w powietrze.
Angelina wyszła na prowadzenie. Leciała z pędem z kaflem w dłoniach w stronę pętli Ślizgonów, ale, niestety, dostała tłuczkiem od Crabbe'a. Kafla przejął Montague, lecz jego dominacja nie trwała zbyt długo. George już o to zadbał.
W pewnej chwili ponad ryki tłumów z sektora Ślizgonów wzbiła się gromka pieśń:
Weasley wciąż puszcza gole,
Oczy ma pełne łez,
Kapelusz zjadły mu mole,
On naszym królem jest!
Weasley ród ze śmietnika,
I tam jest jego kres,
Przed kaflem zawsze umyka,
On naszym królem jest!
Ta pieśń, coraz głośniejsza w miarę przybliżania się ścigającego Ślizgonów z kaflem w dłoni w stronę Rona, coraz bardziej przebrzmiewała na mocy. Don dostrzegła, jak zdezorientowany nią obrońca Gryfonów przepuszcza gola. Dziesięć do zera dla Ślizgonów.
Przymknęła z westchnięciem oczy. Nic straconego, to tylko dziesięć punktów. Najważniejsze zadanie i tak leży w rękach Harry'ego. Z niepewnością przyjrzała się twarzy Rona, która poczerwieniała z zawstydzenia. Zrobiło jej się go szkoda, na pewno nie tak wyobrażał sobie swój pierwszy mecz jako obrońca drużyny.
Chwyciła kafel, który rzuciła jej Alicja i pomknęła do przodu. Ominęła sprawnie Montague i podała go Angelinie. Moment później został przejęty przez Warrington, aczkolwiek George przeprowadził kolejny sprawny atak tłuczkiem.
WEASLEY WCIĄŻ PUSZCZA GOLE...
— ...i ... tak, Pucey znowu ogrywa Alicję, będzie strzelać... — informował Lee Jordan. — Ron, trzymaj!
Ron nie utrzymał.
ON DA NAM WYGRAĆ MECZ!
ON NASZYM KRÓLEM JEST!
Nie byłaby to jeszcze katastrofa, gdyby Ron nie przepuścił jeszcze kolejnych dwóch goli. Sytuacja nie była za kolorowa, ale na szczęście Angelinie udało się w końcu przerzucić kafla przez obręcz, a zaraz po niej Don, zmotywowana tym małym sukcesem, także zdobyła kolejne dziesięć punktów.
Mecz zakończył się sukcesem Gryfonów, ponieważ Harry'emu udało się złapać znicza. Crabbe próbował jeszcze odegrać się za ich wygraną i odbił tłuczka w stronę szukającego Gryfonów. Don ze złości omal nie spadła z miotły. Nie ma to jak pogodzenie się z przegraną, pomyślała.
CZYTASZ
Ostatni kawał • Fred Weasley
FanfictionPrzyjaźniła się z nimi od pierwszego roku. Wspólne kawały, śmiechy, chwile zarówno gwałtownego upadku, jak i uniesienia aż po gwiazdy rozkwitły w piękną różę. Każda ma jednak kolce. Don i Fred wiele się kłócą, ale nawet pomimo tego od zawsze byli ze...