Wiem, dawno rozdziału nie było, przepraszam, klasa maturalna nie służyła D;
Nareszcie jestem po wszystkim, więc chciałabym doprowadzić tę historię przynajmniej do końca. Już niewiele zostało ♥
Jeśli wciąż jesteście zainteresowani, zapraszam na rozdział ♥
•
Don nie myślała, że jeszcze kiedykolwiek postawi swoją nogę w tym miejscu.
Przed dziewczyną rozciągał się dworek Dotsonów — piękny, masywny i z wieloma kolumnami. Okna były w nim wysokie, ostro zakończone, a dach spadzisty oraz pokryty ciemnymi dachówkami. Wokół rosło wiele drzew, które momentami mocno przysłaniały widok na ukryte domostwo.
Na gałęzi drzewa przysiadł ptaszek. Beztrosko zatrzepotał skrzydłami, przechylił maleńką główkę. Obserwował ze swojej bezpiecznej pozycji idącą w stronę drzwi wejściowych dziewczynę, której twarz teraz nie zdradzała już żadnych emocji. Tylko lekko zaczerwienione oczy informowały, że niedawno płakała.
Don zastukała do drzwi. Ręce wcisnęła w kieszenie spodni, mocno je zaciskając na materiale. Usłyszała z wnętrza zbliżające się kroki, które w pewnej chwili nagle ustały. Don czekała. Kiedy drzwi się nie otwierały, powiedziała:
— Mamo? Wiem, że tam jesteś.
Chwila milczenia. Drzwi się jednak w końcu otworzyły. Kobieta, która się w nich ukazała, była duchem dawnej siebie. Zawsze nienagannie splecione włosy teraz opadały na ramiona i wyglądały tak, jakby nie poznały dzisiejszego poranka szczotki.
— Teraz sobie o mnie przypomniałaś? — Tylko głos miała wciąż taki sam. Zimny, pozbawiony emocji, apodyktyczny.
Don nie wiedziała, co odpowiedzieć.
— Twojego ojca porwano dwa dni temu, a ty nawet nie raczyłaś się zjawić. Przez ostatnie miesiące na oczy cię nie widziałam. Nawet listu przez ten czas nie wysłałaś.
— To był wasz wybór. Twój wybór. — Don poczuła, jak coś się w niej gotuje. — Nigdy tego nie chciałam, ale nie potrafiliście zaakceptować Freda. Zawsze mieliście problem, że przyjaźnię się z Weasleyami.
— I z tego powodu odrzuciłaś własną rodzinę? Wybrałaś swoich znajomych, zamiast nas, rodzinę?! Czy ty siebie słyszysz, dziewczyno?
— Oni są moją rodziną — oznajmiła sucho. — Rodziną, której nigdy nie miałam. Akceptują mnie taką, jaką jestem. Nie wytykają mi na każdym kroku moich wad. Dbają o mnie i o moje uczucia. Wspierają w każdej decyzji. To nazywa się rodzina.
— W takim razie czego tutaj szukasz? Wracaj do swoich. — Zamykała już drzwi, kiedy Don powstrzymała ją gestem.
— W przeciwieństwie do ciebie, nie jestem tak pozbawiona uczuć — rzekła i bez dalszych słów wpakowała się do środka.
Kobieta jej nie powstrzymała.
•
— Nie powinniśmy byli jej samej wypuszczać.
Fred chodził w tę i z powrotem po niewielkiej kuchni. Rzucał spojrzeniem za okno w miejsce, gdzie Don znikła, jakby miała się za chwilę pojawić, choć od jej teleportacji nie minęła nawet minuta.
— To mogła być zasadzka!
— Freddie, bracie, już mają jej ojca, to po co im jeszcze dziewczyna z niewyparzoną gębą? — George próbował uspokoić bliźniaka, choć sam nieco się niepokoił i również kwestionował teraz tę decyzję. — Nasza obecność tylko by zaostrzyła atmosferę, dobrze o tym wiesz. Nie jesteśmy ulubionymi osobami Dotsonów.
CZYTASZ
Ostatni kawał • Fred Weasley
FanfictionPrzyjaźniła się z nimi od pierwszego roku. Wspólne kawały, śmiechy, chwile zarówno gwałtownego upadku, jak i uniesienia aż po gwiazdy rozkwitły w piękną różę. Każda ma jednak kolce. Don i Fred wiele się kłócą, ale nawet pomimo tego od zawsze byli ze...