Rozdział 40

1.1K 91 476
                                    

Znalezienie lokalu na sklep Weasleyów, choć mieli pieniądze, okazało się nie takie proste, jak początkowo bliźniacy obstawiali. W końcu Don zaproponowała, żeby zamieścili reklamę w „Proroku Codziennym", na co ostatecznie przystali. Zajęli się natomiast sprzedażą wysyłkową, która na ten czas była jedyną i najlepszą opcją.

Przez wiele następnych dni wszyscy domownicy Kwatery Głównej zajmowali się sprzątaniem domu, które de facto nie było takie łatwe. Don z obrzydliwością zajmowała się pozbywaniem różdżką różnych pajęczyn, wyganianiem pająków z komody (podczas gdy Ron pod pretekstem zrobienia „herbaty" siedział przez półtorej godziny w kuchni) oraz różnymi innymi przeczyszczeniami. Bardziej się nawet skłaniała do ochrzczenia tego „sprzątania" prawdziwą wojną z domem.

W końcu przyszedł czas także na przesłuchanie Harry'ego w ministerstwie za użycie „nielegalnie" zaklęcia patronusa w czasie wakacji. Wszyscy domownicy oczekali na niego, siedząc jak na szpilkach. Hermiona bez przerwy chodziła w miejscu i powtarzała w kółko, jakby chciała tym przekonać samą siebie:

— On nie może zostać wydalony. Nie zrobił przecież nic złego, to była czysta samoobrona. Czytałam o tym!

Okazało się, że miała dużą słuszność. Harry został oczyszczony z postawionych zarzutów, co wywołało o wszystkich sporą euforię. Don, Fred, George i Ginny odtańczyli coś na wzór tańca wojennego, wrzeszcząc w niebo głosy:

A on się wy... a on się wy... a on się wymigał znowu!

Ta pieśń i wygłupy Don, bliźniaków i najmłodszej Weasley doprowadzały Molly do szewskiej pasji, co wcale nie było żadną nowością.

Nadszedł wyczekiwany ostatni dzień wakacji. Przyszła nareszcie lista podręczników, ale w kopercie Don oprócz tego było coś jeszcze. Coś, czego się nie spodziewała...

— O mój słodki Merlinie... — wyszeptała i wyjęła z koperty odznakę.

— Co? — zapytał George znad swojej listy i spojrzał na Don. — O kurde! Fred, patrz!

Fred natychmiast spojrzał w stronę Don i otworzył szerzej oczy.

— Zostałaś kapitanem naszej drużyny! — zawołał i wraz z George'em natychmiast wstali, aby bez oporów wziąć zaskoczoną Don na ręce i zacząć podrzucać z wiwatami.

Don śmiała się do rozpuku, trzymając wysoko z dumą swoją odznakę oraz z czułością ją polerując.

— Kompletnie zapomniałam, że Wooda już przecież nie ma drugi rok szkolny! W ubiegłym był turniej, więc nie było meczy! — Była bardzo w skowronkach, że to ona została kapitanem.

Jak się okazało, to nie była jedyna nowość w kwestii odznak. Hermiona i... na Merlina!... Ron... także zdobyli swoje — zostali prefektami. Fred i George nie potrafili w to uwierzyć i bez przerwy kpili z brata, stosując przy tym zestaw urodziny od Don do wkurzania młodszego rodzeństwa. Ron prefektem? Niemożliwa niemożliwość! Po prostu nie!

A jednak. Molly była taka szczęśliwa, że zapewniła Rona o zakupieniu dla niego czegoś specjalnego.

— Nie wierzę! Nie wierzę! — wołała. — Och, Ron, to cudownie! Prefekt! Jak każdy w tej rodzinie!

— A ja i Fred to co, jesteśmy tylko sąsiadami? — zdenerwował się George, kiedy matka odrzuciła go na bok i rzuciła się na szyję swojego najmłodszego syna.

Zbulwersowani Fred i George udawali na ten widok wymioty, na co Don nie mogła powstrzymać śmiechu. Mimo wszystko wiedziała, że słowa Molly na pewno choć w małym stopniu ich dotknęły znacznie bardziej, niż na zewnątrz to pokazywali.

Ostatni kawał • Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz