Następnego dnia, w sobotę, Don, bliźniacy i Lee zażyli eliksir i przybyli z prędkością do sali wejściowej, gdzie ustawiona była imponująca Czara Ognia. W pobliżu zebranych było ze dwadzieścia osób, które ze śniadaniem w dłoniach przyglądały się czarze.
Wokoło czary widniała cienka linia, jak Don wywnioskowała, była to zapowiedziana wcześniej przez Dumbledore'a Linia Wieku, którą już zaraz, nie powątpiewała w to, mieli oszukać. Podniecenie odbierało jej resztki racjonalnego myślenia. Jedyne, czego teraz chciała, to wrzucenie swojego nazwiska do środka i zostanie wybraną na... reprezentantkę Hogwartu. Brzmiało to tak cudownie! Musiało się wszystko udać, po prostu musiało.
— Zrobiłem to — oznajmił Fred stojącym w pobliżu Harry'emu, Ronowi i Hermionie. — Właśnie zażyłem.
— Co? — zapytał Ron.
— Eliksir postarzający, głąbie — odrzekł Fred.
— Wzięliśmy po jednej kropli — wyjaśniła Don.
— Tyle, żeby się zestarzeć o parę miesięcy — dodał George.
— Wcale nie jestem pewna, czy to zadziała — odezwała się Hermiona. — Dumbledore na pewno to przewidział.
Don, Fred, George i Lee zlekceważyli jej ostrzeżenie, stając stopę przed Linią Wieku.
— Gotowi? — zapytał Fred, drżąc z emocji. — No to walimy... ja idę pierwszy...
Chłopak wyciągnął z kieszeni kawałek pergaminu ze swoim nazwiskiem, a potem podszedł do złotej linii. Na początku kołysał się na palcach jak pływak, aby ostatecznie przekroczyć z głębokim oddechem linię.
Przez chwilę nic się nie stało. Udało mu się!, ucieszyła się Don. George pomyślał ewidentnie o tym samym, gdy z rykiem triumfu skoczył za Fredem. Don miała już zrobić to samo, gdy usłyszała za swoimi plecami krzyk.
— Don!
Zaskoczona się odwróciła, a widząc swojego brata Adana, wiedziała, że miała mało czasu. Przygotowała się już do zrobienia kroku, aby wejść w obręcz, wraz z Lee u boku, gdy rozległ się głośny trzask, a obaj bliźniacy wylecieli ze złotego kręgu. Wylądowali boleśnie na kamiennej posadce. Na dodatek nagle coś głośno pyknęło i obu wyrosły identyczne, długie, siwe brody.
Wszyscy, wraz z Don i Lee, ryknęli śmiechem. Śmiali się nawet bliźniacy, kiedy wstali z ziemi i przyjrzeli się swoim brodom.
— Ostrzegałem was — rozległ się rozbawiony głos.
Odwrócili się. Przez drzwi przeszedł profesor Dumbledore, któremu oczy iskrzyły. Zalecił odwiedzenie skrzydła szpitalnego, więc posłusznie ruszyli w jego kierunki. Don i Lee przez całą drogę się z nich nabijali. Mijając swojego brata, Don dostrzegła coś na kształt zdrady i zrezygnowania w jego oczach, ale przynajmniej jej nie zatrzymał. Na szczęście, bo chyba nie znalazłaby na to wszystko wyjaśnienia.
Jeszcze nim zdążyli wyjść z sali wejściowej, minęli się z trzema dziewczynami z Beauxbotons. George pośledził wzrokiem za jedną z nich, dokładnie tę samą dziewczynę, z którą toczył wojnę na spojrzenia zeszłego wieczoru. Don zaobserwowała, jak bezproblemowo pokonuje Linię Wieku, a potem wrzuca do czary swoje nazwisko.
W skrzydle szpitalnym Fredem i George'em zajęła się pani Pomfrey. Podała eliksir, a brody zaledwie po chwili zniknęły z twarzy bliźniaków.
— Szkoda — skwitowała wszystko Don, gdy opuścili pomieszczenie. — Naprawdę wam pasowały.
Okazało się, że Angelina, która siedemnaście lat skończyła przed tygodniem, również zamierzała wrzucić swoje nazwisko do czary, co bardzo przypadło do gustu Don i Hermionie, które ucieszyły się, że wystartuje ktoś z Gryffindoru.
CZYTASZ
Ostatni kawał • Fred Weasley
FanfictionPrzyjaźniła się z nimi od pierwszego roku. Wspólne kawały, śmiechy, chwile zarówno gwałtownego upadku, jak i uniesienia aż po gwiazdy rozkwitły w piękną różę. Każda ma jednak kolce. Don i Fred wiele się kłócą, ale nawet pomimo tego od zawsze byli ze...