Pierwszy raz od dawna Don nie potrafiła poznać samej siebie, gdy stała w dormitorium, wpatrując się niby w swoje lustrzane odbicie. Swoje. W samą siebie.
Nigdy nie sądziła, że kiedykolwiek byłaby to w stanie przyznać, ale teraz wyglądała naprawdę ładnie. Przynajmniej inaczej niż bywało to zazwyczaj. Rozpuszczone włosy były podkręcone na końcówkach, na twarz był nałożony delikatny, choć widoczny, przynajmniej dla niej, makijaż.
Ubrania również były całkiem inne niż zwykłe dżinsy i pierwsze lepsze zbyt duże bluzy. Nie potrafiła sobie przypomnieć, kiedy ostatnio miała na sobie spódniczkę i pasującą do niej ładną, dziewczęcą bluzkę, i to z... większym dekoltem...
— Dziewczyny, ładnie to wygląda, ale to nie jestem ja — wydusiła Don. Czuła się zawstydzona takim wgłębieniem, probowała więc okryć się rękami.
— Ależ oczywiście, że to ty, bo chyba nie ja! — zawołała hardo Nellie i poklepała współlokatorkę po plecach. — Wyglądasz nieziemsko, a to naprawdę jest nic.
— Nie sądzicie, że przesadziłyście?
— Don, skarbie, nie martw się tym, dziewczyny chodzą w gorszych ubraniach — zaśmiała się cicho Vickie. Położyła dłonie na ramionach Don.
— Ale ja mam z nim tylko porozmawiać...
— Masz mu się spodobać, a z tymi wyglądem, to nie będzie mógł oderwać od ciebie wzroku — stwierdziła rzeczowo Nellie z uśmiechem satysfakcji. Obrzuciła współlokatorkę spojrzeniem od stóp do głów, najwidoczniej podziwiając efekt swojej ciężkiej pracy.
— I przekonać do zrobienia eliksiru dla ciebie, Lee i bliźniaków — dodała z lekkim uśmiechem Vickie.
— No ta... — odparła półgębkiem Nellie, machając przy tym dłonią, jakby zbywała tamte słowa.
— Wyglądasz naturalnie i zwyczajnie, na pewno nie przyszykowałybyśmy ciebie jak na jakąś imprezę — przekonywała w dalszym ciągu Vickie. — Takie laski, nawet pomimo ładnego wyglądu, nie sieją pozytywnych odczuć, przynajmniej dla większości chłopaków, a już zwłaszcza dla takich pokroju Griffitha. On jest inteligentny i nie ceni tylko wystrzałowego wyglądu.
— Rany, naprawdę znacie go od deski do deski — wymamrotała Don.
— Znam życiorys całej jego rodziny, nie pytaj skąd — mrugnęła Nellie.
— Od jego młodszego brata — wyszeptała do ucha Don Vickie.
Don uśmiechnęła się, rozbawiona. Była naprawdę wdzięczna, że obie dziewczyny postanowiły pomóc przy całej sprawie, choć nie musiały. Z drugiej strony zdawała sobie sprawę, że co jak co, ale Vickie i Nellie uwielbiały przebieranki i wszelkie upiększania.
— Trochę się stresuję... — Postanowiła wyznać swoje obawy po tym, jak tak jej pomogły.
— Nie masz czym, na pewno dobrze ci pójdzie, jeśli przed cieplarnią wpadłaś mu w oko, to teraz zemdleje z wrażenia — wyszczerzyła się Nellie.
— Skarbie, wyglądasz cudownie — powiedziała ze szczerością Vickie, wskazując na lustro. — Widzisz? I nie wstydź się, to tylko delikatny dekolt, widziałam gorsze, nie żebym chciała... Ale wiesz, jak to bywa — zaśmiała się. — Po prostu tam pójdź, bądź sobą, bo jesteś tak miła i zabawna, że oczarujesz go natychmiast.
— Nie wiem, czy chcę go oczarować — wymamrotała zawstydzona Don. — Po pierwsze, nie umiem, a po drugie, może rozmowa nie będzie mi się z nim kleić... Właściwie to idę tam tylko przez ten cholerny eliksir, gdyby nie to, to w życiu bym z nim nie porozmawiała, gdyby sam do mnie nie podszedł.
CZYTASZ
Ostatni kawał • Fred Weasley
FanfictionPrzyjaźniła się z nimi od pierwszego roku. Wspólne kawały, śmiechy, chwile zarówno gwałtownego upadku, jak i uniesienia aż po gwiazdy rozkwitły w piękną różę. Każda ma jednak kolce. Don i Fred wiele się kłócą, ale nawet pomimo tego od zawsze byli ze...