Rozdział 35

964 88 454
                                    

1 kwietnia — urodziny bliźniaków. Rozdział więc musi być! Ponadto, uwaga, uwaga... Jeśli tylko dam radę, wstawię dzisiaj jeszcze tutaj jeden/dwa rozdziały, ale niczego nie obiecuję. Zobaczę, czy dam radę! 🤗

Happy birthday Fred and George! 🎉

Może to wydawać się wątpliwe i co najmniej podejrzane — zresztą nic dziwnego — ale każdy kolejny szlaban z szorowania mugolskimi mopami podłóg Hogwartu był coraz przyjemniejszy. Kryło się jednak za tym coś, czego McGonagall nie przemyślała...

Pozbawieni różdżek uczniowie potrafili znaleźć nawet w szlabanie coś pozytywnego. W każdy czwartek i sobotę wieczorem wraz z pilnym szorowaniem podłóg, wymyślali coś nowego. Raz wyrządzili zawody w najszybszym schludnym umyciu podłogi na danym korytarzu, w czasie innej kary walczyli „na śmierć i życie" ze sobą nawzajem swoimi miotłami, a jeszcze w inny czas Don z uśmiechem diabła wylała na Freda całą brudną wodę ze swojego wiaderka.

Chłopak, który wciąż trzymał się zawzięcie zakładu, aby być miłym dla Don, choć poczerwieniał ze złości, uśmiechnął się jedynie i powrócił do mycia. Przez kolejne godziny biedny Fred musiał pracować cały mokry, co bez przerwy komentowali Don, George, Lee i Vickie.

Nie było więc szlabanu, w czasie którego nudzili się choćby odrobinę. Przychodzili nawet na nie z wielką rozkoszą. McGonagall zaczęła przyglądać się temu spod zmrużonych powiek i, aby upewnić się, że w żaden sposób nie oszukali, czy też nie psocili, co rusz nachodziła swych podopiecznych. Za każdym razem jednak niczego podejrzanego nie dostrzegła tym swoim sokolim wzrokiem.

Kiedy nadszedł ostatni dzień szlabanu, a był to sobotni wieczór, Don była wniebowzięta. Oznaczało to bowiem, że niedługo nadejdzie długo wyczekiwana zemsta na przeklętej Grace. W myślach już obmyślała wszystkie okropności, którymi w następnych dniach hojnie obdaruje niczego niespodziewającą się dziewczynę.

Po czterdziestu minutach zwykłego szorowania, George już nie wytrzymał ze znudzenia.

— Zaraz tutaj skonam — stwierdził z rozgoryczeniem. — Ręce mnie już bolą od trzymania tego kija.

— Im szybciej skończymy... tym szybciej skończymy — skwitowała Don, lecz zaraz, zorientowawszy się, że wypowiedziane słowa nie mają sensu, zatrzymała się i zmarszczyła brwi. — Co?

Fred otwierał już usta, aby najpewniej odpowiedzieć ripostą, kiedy jednak z widocznym zawiedzeniem z powrotem je zamknął. Lee się na to roześmiał.

— Myśl o nagrodzie, Fred — powiedział, kiedy już się uspokoił. Oparł się na miotle i spojrzał znaczącym wzrokiem na przyjaciela. — Będziesz mógł zrobić, co tylko będziesz chciał. Proponuję na przykład, aby Don zatańczyła jakiś dziki taniec w czasie obiadu w Wielkiej Sali na stole Ślizgonów. Snape padłby na zawał!

Wszyscy się roześmieli, w tym Don.

— Nie ma opcji — ostrzegła jednak.

— Jak będę ci kazał to zrobić, to nie możesz odmówić, pamiętasz? — przypomniał Fred.

— A idź mi w pierony — burknęła, a następnie nagle obkręciła swój mop, jakby była to profesjonalna broń, i wskazała nim Freda. — Zaraz możesz dostać. O, i nie będziesz mógł nawet mi oddać!

Fred uniósł ręce w geście kapitulacji.

— Biała flaga! Biała flaga!

— Jesteście świetni — powiedziała rozbawiona Vickie. — Miło się patrzy na tak bliską relację.

Ostatni kawał • Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz