Rozdział 42

958 83 366
                                    

Tego wieczoru w pokoju wspólnym Gryfonów Don, Fred, George i Lee testowali produkty na chętnych do tego eksperymentu pierwszoroczniakach. Dzielili się Krwotoczkami Truskawkowymi, Wymiotnikami Pomarańczowymi czy też Omdlejkami Grylażowymi. Właśnie te ostatnie w tej chwili testowali. Pierwszoroczniacy, jeden po drugim, padali bez zmysłów to na podłogę, to na fotele.

Obserwowali ich uważnie oraz notowali na swoich podkładkach w towarzystwie śmiechów pozostałych obecnych w pokoju. Nie wszystkich to jednak bawiło. Po chwili przed nimi zjawiła się Hermiona.

— Dość tego! — krzyknęła, zaskarbiając sobie tym uwagę Don, bliźniaków i Lee, którzy spojrzeli na nią z zaskoczeniem.

— Masz rację — powiedział George, kiwając głową. — Ta dawka wygląda na dość silną, prawda?

— Powiedziałam wam dzisiaj rano, że nie możecie wypróbowywać tych świństw na uczniach!

— My im płacimy! — oburzył się Fred.

— To mnie nie obchodzi! To może być niebezpieczne!

— Daj spokój Hermiono-Jestem-Ach-Sztywna Granger — wtrąciła z prychnięciem Don, obrażonym wzrokiem obrzucając Hermionę. — Chyba wiemy, co im dajemy. Z mojej ujemnej wiedzy wynika, że to wcale nie jest Wywar Żywej Śmierci.

— Nic im nie jest! — poparł ją Lee Jordan, który chodził od jednego pierwszoroczniaka do drugiego, wtykając im do ust fioletowe cukierki.

— No pewnie, zobacz, już dochodzą do siebie — powiedział George.

Spojrzenie Don skupiło się na dziewczynce, która na chwiejnych nogach wstała z ziemi i otrzepała swoje ubrania. Podeszła do drugiej o czarnych włosach, która wciąż leżała na podłodze, i uklękła przed nią.

— Jak tam? Dobrze się czujesz? — zapytała z uśmiechem.

— Ch-chyba tak — bąknęła drżącym głosikiem.

— Wspaniale — ucieszył się Fred. Hermiona znowu była odmiennego zdania, ponieważ w następnej chwili wyrwała mu z rąk podkładkę do notowania i papierową torbę z Omdlejkami Grylażowymi.

— To wcale nie jest wspaniałe!

— Jak to, przecież żyją, prawda? — oburzył się Fred.

— Nie wolno wam tego robić! A jakby któreś z nich naprawdę się pochorowało?

— Żadne by się nie pochorowało, wypróbowaliśmy już te ciućki najpierw na sobie, po prostu chcemy zobaczyć, czy każdy reaguje tak samo...

— Jeżeli nie przestaniecie tego robić, to...

— Dasz nam szlaban? — zapytała ze zdenerwowaniem i ostrzeżeniem w głosie Don. Podniosła się z ziemi, a następnie stanęła tuż przed Hermioną, i choć była od niej trochę niższa, to ze śmiałością wpatrywała się w jej oczy.

— Każesz nam przepisywać zdania? — dodał George, uśmiechając się ironicznie.

Obserwujący to uczniowie śmiali się głośno. Hermiona wyprostowała się jeszcze bardziej, oczy jej się zwęziły, a puszyste włosy zdawały się trzaskać elektrycznością.

— Nie — powiedziała głosem drżącym od gniewu. — Napiszę do waszych rodziców.

— Tylko spróbuj — warknęła Don.

— Tego nie zrobisz — powiedział przerażony George, cofając się o krok.

— Tak, zrobię to — oświadczyła Hermiona. — Nie mogę wam zabronić połykania tego świństwa, ale nie możecie dawać tego tym pierwszoroczniakom.

Ostatni kawał • Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz