Aby nie myśleć zbyt wiele o tym, że nieszczęśliwie wylecieli z drużyny, przez ostatnie dni większość swojego czasu przesiadywali na grubo ośnieżonych błoniach. Jak dzieci wrzeszczeli w niebogłosy, okładali się śniegiem i ślizgali beztrosko po zamarzniętym jeziorze.
— A gdyby tak... — podjęła Don, ślizgając się wraz z bliźniakami po lodzie. — A gdyby tak wepchnąć tutaj Umbridge? Pod tą toną różu na pewno lód by pękł, skoro moje oczy krwawią od pierwszego dnia. Zemsta by się przydała, no bo i tak już nie mam po co się powstrzymywać...
— To wcale nie głupie — stwierdził zadziornie George.
— Bo to mój pomysł!
— O dziwo — mruknął z pobłażliwym uśmieszkiem Fred.
— Och, ty łajdaku! — parsknęła.
Okręciła się wokół siebie i zaczęła brnąć po lodzie w stronę Freda z bojową miną na twarzy. Kiedy była już kilka kroków od niego, nagle się oczywiście musiała poślizgnąć, nie byłaby przecież sobą, gdyby tak się nie stało.
Pisnęła i zamachała rękami w powietrzu, złapała ramienia Freda, chcąc utrzymać równowagę, ale zamiast tego pociągnęła zdezorientowanego tym chłopaka za sobą na lód. Uderzyła w niego tak mocno plecami, że przed oczami Don pojawiły się mroczki.
— Chcesz nas zabić? — sapnął Fred i spróbował podnieść się z ciała Don, ale znowu się poślizgnął i na nią upadł.
— Auu! To chyba ty masz w głowie ten niecny plan! — krzyknęła. — Złaź ze mnie, ty słoniu!
Fred parsknął i bokiem przeturlał się na lód obok. Don usiadła i z krzywą miną rozmasowała kark. George tak szybko do nich podbiegł, przestraszony ich upadkiem, że sam z wrzaskiem zachwiał się do tyłu, opadł na tyłek i w tej pozycji dotarł aż do Freda, na którego wpadł. Don parsknęła śmiechem tak bardzo, że przekręciła się z pleców na brzuch i przycisnęła czoło do zimnego lodu.
— Niezłe z nas trio, nie ma co — skomentował z rozbawieniem George i potarł swoje obolałe łokcie z kwaśną miną na twarzy.
— Lód jest cały? Nigdzie nie pękł? — zapytał z równą beztroską Fred i rozejrzał się wokoło.
— Na twój widok wszystko pęka, nawet moje serce, więc... — wypaliła Don, sugestywnie unosząc brwi i siadając.
— Niewdzięcznica! — zawołał. — I kłamczucha. Twoje serce na pewno rośnie na sam mój widok.
— Jaasne — mruknęła. — Normalnie tak samo jak na widok Snape'a.
— Ej! Ja wyglądam tak samo jak on! — zorientował się nagle George. — Na mój widok też ci pęka serce?! No wiesz co?! Chyba się obrażę!
Całą trójką zaczęli się podnosić. Lód faktycznie nie pękł, wyraźnie był gruby. Może nie było rozsądnym wchodzenie na zamarznięte jezioro, ale Don, Fred i George nigdy nie należeli do tych, którzy by nad tym rozprawiali. Najpierw robili, potem myśleli, a na końcu jeszcze dziwili się z konsekwencji.
— Różnicie się — zauważyła Don. — Przede wszystkim w charakterze, ale też w wyglądzie. Sami mnie nauczyliście was rozróżniać. Rozpoznałabym zarówno ciebie Fred, jak i ciebie George nawet na ślepo.
— Na ślepo? Nie wiem, nie wiem. To byłoby trudne zadanie — skomentował George, kiedy zeszli już z jeziora i ruszyli przez błonia w stronę zamku.
Don przewróciła oczami, odgarniając włosy do tyłu, a po chwili bez namysły z pewnością powiedziała:
— Zawsze rozpoznam Freda.
CZYTASZ
Ostatni kawał • Fred Weasley
FanfictionPrzyjaźniła się z nimi od pierwszego roku. Wspólne kawały, śmiechy, chwile zarówno gwałtownego upadku, jak i uniesienia aż po gwiazdy rozkwitły w piękną różę. Każda ma jednak kolce. Don i Fred wiele się kłócą, ale nawet pomimo tego od zawsze byli ze...