Rozdział 9

1.4K 121 320
                                    

George przyglądał im się z zachwytem w oczach, gdy Don i Fred opowiadali o przebiegu swojego pierwszego szlabanu.

— Ale ekstra! — zawołał.

— Czy ty masz uszy? — zapytała Don, przekrzywiając lekko głowę.

— No właśnie, masz? Don prawie mnie wykończyła — powiedział z pretensją Fred, patrząc groźnie na dziewczynę.

— Sam chciałeś wziąć na siebie całą winę, więc co ty mi tu teraz opowiadasz? — wysyczała.

Fred nie odpowiedział, więc zrobił to George.

— Przynajmniej mieliście jakiekolwiek wrażenia! Ja prawie umarłem z nudów na szlabanie z tym karaluchem Filchem...

— Co robiłeś? — zapytała Don.

— Polerowałem głupie trofea w Izbie Pamięci...

— A my przepisywaliśmy dwadzieścia pięć stron pergaminu, już wolałbym czyszczenie tych głupstw — rzekł Fred. — Przynajmniej można by dopiec Filchowi.

George na te słowa uśmiechnął się zawadiacko.

— Co zrobiłeś? — zapytała z wielkim uśmiechem Don.

— Wybuchnąłem mu kota.

— Co?! — zawołali jednocześnie Don i Fred.

— Chciałem przetestować nasz prototyp, no wiecie, tę małą balonową kulkę, która miała przylegać do ciała jak rzep i wydawać przy tym ciągłe popiskiwanie. Więc rzuciłem nią w tę kocicę, ale... — urwał.

— Ale? — ciągnęła go za język Don.

— Ale okazało się, że coś pomieszaliśmy... Bo ta kulka wybuchła...

— Na brodę Merlina!

— No wiem... — George uśmiechnął się niewinnie.

— Co dalej? Co się z tym kotem stało? — zapytał rozbawiony Fred.

— No ten... Teraz śmiga po korytarzach cała w różowej farbie, której żadne zaklęcie nie jest w stanie zdjąć...

Don parsknęła histerycznym śmiechem, opierając się o siedzącego obok Freda.

— Jak z poziomem zawału Filcha w takim razie? — zapytał Fred, gdy Don wciąż nie mogła powstrzymać swojego chichotu.

— Na granicy, gonił mnie wczoraj przez cały Hogwart — parsknął George.

— Muszę zobaczyć różową panią Norris w trybie natychmiastowym! — oznajmiła Don, szybko wstając z kanapy.

— Nie wiem, czy to najlepszy pomysł, bo Filch załatwia szlabany za choćby spojrzenie na jego kotkę — ostrzegł George, również wstając.

— Braciszku — powiedział Fred. — Ten widok jest wart więcej niż każdy szlaban.

George po chwili przytaknął swojemu bliźniakowi i całą trójką pośpieszyli w stronę wyjścia. Przeleźli przez wyjście i ruszyli szybko przed siebie.

Ostatecznie nigdzie nie znaleźli ani Filcha, ani pani Norris, ani nawet Harry'ego, który mógłby im użyczyć mapy Huncwotów do odnalezienia szukanych osób. Przemierzyli dosłownie cały zamek, nie ulegając pokusie poddania się ze swoimi poszukiwaniami.

Zmuszeni zostali jednak do powrotu. Don miała zacząć popołudniowe zielarstwo, a Fredowi i George'owi nie chciało się już więcej samym szukać, choć całą trójką zgodnie stwierdzili, że jeszcze przyjdzie na to czas.

Ostatni kawał • Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz