W poranek Bożego Narodzenia Don obudziła się (tym razem w swoim łóżku) z ekscytacją spowodowaną wielkim zbiorowiskiem prezentów. Natychmiast, jeszcze w piżamie, zabrała się za otwieranie.
Spodobał jej się każdy prezent. Choć w większości były to drobne upominki, to bardzo radowały. Od Molly dostała kolejny beżowy sweter z brązowym D na środku, który natychmiast ubrała. Szczególną uwagę zwróciła na prezenty od Freda i George'a. Zaskoczyła się nieco, ponieważ zwykle kupowali jej jeden na spółkę, a tym razem były dwa odrębne pakunki.
Pierwszy pochwyciła ten bliżej, czyli od George'a. Była to dziwnie i trochę nawet przerażająco wyglądająca... pacynka? Don zmarszczyła ze sfrustrowaniem brwi, obejrzała przedmiot z każdej strony, zastanawiając się, co to na Merlina jest. Z odpowiedzią przyszła Ginny.
— O, kupił ci to — powiedziała z krzywym uśmiechem. Podeszła i usiadła w nogach jej łóżka.
— Co to za monstrum, na kochanego Merlina? — wymamrotała i spojrzała ze strachem w oczy młodej Weasley.
— To ty.
— CO?! Z której strony?
— Mówiłam mu, że to jest okropne! — Ginny uniosła ręce. — Ale on się uparł! Przerobił tę pacynkę na rzekomą ciebie, choć nie mam bladego pojęcia, czy on cię widział przez te siedem lat przyjaźni...
Don parsknęła śmiechem, co udzieliło się Ginny.
— Ale to jeszcze nic, mówię ci. Potrząśnij tym. Tylko się nie przestrasz.
Uważnie wpatrywała się w Ginny, ale nic nie mogła wyczytać z twarzy koleżanki, więc z zawahaniem potrząsnęła prezentem. Wtedy rozległ się jakiś dziwny, zniekształcony i brzmiący jak jakiś demon wołający o pomoc skrzek:
WAL SIĘ, ADAN. WAL SIĘ, ADAN. WAL SIĘ, ADAN!
— Dobra, to mu akurat wyszło! — parsknęła.
— Sam to zaczarował — wyznała Ginny. — Robił to przy mnie w swoim, Freda i Lee dormitorium. Tyle że coś się pokićkało i teraz brzmi jak pijany Irytek. George i tak jest z tego dumny, więc nie psuj mu humoru.
— Mnie tam się podoba.
— Taa... — mruknęła nieprzekonana Ginny i wstała z łóżka. Podeszła do szafy, aby wyjąć jakieś ubrania. — Ja bym się za taki prezent obraziła.
Odkładając prezent od George'a, przyszedł czas na ostatni — ładnie zapakowany, mały pakunek od Freda. Z zainteresowaniem zdarła papier prezentowy, który, à propos, ozdobiony był jego twarzą i to z przezabawną miną, na której widok Don dostała kolejnego ataku śmiechu.
Delikatnie otworzyła dłońmi pudełeczko, a to, co tam dostrzegła, sprawiło, że aż zaniemówiła z wrażenia.
W środku znajdowało się kilka drobnych, ale bardzo znaczących dla Don rzeczy. Po pierwsze, jedna główka hortensji (zapewne trzymana w dobrym stanie przez zaklęciem), czyli ulubionego kwiatu Don. Po drugie, pluszowy lis, który jako zwierzę był znaczący dla Don — przypominał o babci. Po trzecie, uwielbiane przez nią słodycze. To wszystko idealnie pokazywało, jak bardzo Fred ją znał. Jednakże to ostatnia, czwarta rzecz najbardziej ujęła za serce Don.
Wstała z łóżka. Nie zważała na to, że wciąż miała na sobie spodnie od piżamy ani na zaskoczony wzrok Ginny. Musiała znaleźć Freda.
Teleportowała się na parter. Obstawiała, że już wstał — w końcu to ona, Don, była największym wśród nich śpiochem. Miała słuszność. Fred i George stali przy stole w jadalni i rozmawiali. Została dostrzeżona przez George'a.
CZYTASZ
Ostatni kawał • Fred Weasley
FanfictionPrzyjaźniła się z nimi od pierwszego roku. Wspólne kawały, śmiechy, chwile zarówno gwałtownego upadku, jak i uniesienia aż po gwiazdy rozkwitły w piękną różę. Każda ma jednak kolce. Don i Fred wiele się kłócą, ale nawet pomimo tego od zawsze byli ze...