Rozdział 18

1.1K 102 327
                                    

W poranek Bożego Narodzenia, gdy Don wstała i zdążyła już sobie w głowie wszystko poukładać i dotkliwie przeanalizować to, co zrobiła kilka dni temu, zaczęła powoli żałować, że jednak odmówiła Fredowi. Owszem, była na niego zła i również było jej przykro, że pomyślał o niej dopiero po takim czasie, gdy ona tylko czekała, aż ją zaprosi, ale przecież wyjaśnił, że gdyby tylko wiedział... gdyby tylko mu powiedziała wprost...

Fred chciał ją zaprosić. Chciał i to zrobił, gdy się dowiedział, że nie wybierała się z Marco.

A ona, pomimo tego, że tak długo na to czekała, odmówiła.

Może to faktycznie nie była dobra decyzja... W końcu ostatecznie nie ma z kim iść na ten bal, a tak chciała się dobrze bawić!

Westchnęła głęboko ze frustracji i podniosła się do pozycji siedzącej, odrzucając kołdrę. Rozejrzała się na boki i natychmiast się zorientowała, że wszystkie współlokatorki zdążyły już wstać. Przejechała dłonią przez rozmierzwione od snu włosy, a wtedy jej wzrok zatrzymał się na kupce prezentów u stóp jej łóżka.

Uśmiechnęła się do siebie i szybko wygramoliła z posłania, wręcz rzucając się w stronę prezentów. Usiadła na chłodnej podłodze i pochwyciła pierwszy prezent z brzegu. Okazała się to być cała paczka musów-świstusów, które uwielbiała, od Harry'ego i Rona. Kolejnym prezentem była jakąś książka od Hermiony, na którą nawet nie spojrzała, od razu ją odrzucając ze wzruszeniem ramionami, ale wdzięczna i tak była.

Spojrzała ze zmrużonymi oczami na „Planer nauki", który dostała od Adana i obiecała sobie, że w następnym roku na święta kupi mu zdechłego szczura, który idealnie by obrazował to, jak się w tamtym momencie czuła. Uśmiechnęła się z nikczemną miną pod nosem na myśl o reakcji Adana, kiedy ten by otworzył swój prezent, a zamiast, jak w tym roku — przedpremierowego wydania najnowszej książki Edmunda Francisa pt. Tajniki Zaklęć Transmutacji Zaawansowanej, dostrzegłby umarłego szczura.

Przewróciła oczami i sięgnęła po kolejny prezent, a była to para grubych i wełnianych skarpetek, idealna na zimowe wieczory. Uśmiechnęła się z satysfakcją. Uwielbiała takie skarpetki. Był to prezent od Lee. Przedostatnia paczka sprawiła, że Don niemalże się wzruszyła, kiedy pochwyciła miły w dotyku, własnoręcznej roboty, beżowy sweter z wielkim, brązowym „D" na środku. Wciągnęła do nozdrzy jego zapach, który kojarzył jej się właśnie z Molly i domem Weasleyów, w którym spędzała niemal co roku połowę swoich wakacji. Natychmiast zrzuciła z siebie piżamę i założyła sweter, który otrzymywała co rok od Molly.

Nie musiała czytać krótkiego liściku, aby wiedzieć, od kogo był ostatni pakunek, ale nawet pomimo tego z ciekawością na niego zerknęła.

Dla trzeciej psotniczki, którą równie mocno nienawidzi McGonagall.

F i G.

Zaśmiała się pod nosem i zwinnym ruchem odpakowała prezent. Dostrzegła tam medalion. Z zaskoczeniem pochwyciła go i przysunęła bliżej swoich oczu, a wtedy dostrzegła wygrawerowany w kamieniu napis: Ochrona antygonagall.

Uderzyła się w czoło i zaczęła się tak bardzo śmiać, że nie zdziwiłaby się, gdyby pobudziła dziewczyny z pobliskich dormitoriów.

— No jasne — powiedziała pod nosem i starła łzy rozbawienia z oczu. — Przecież to Fred i George, oni nigdy by nie sprezentowali mi niczego zwykłego.

Wtedy zorientowała się, że coś jej umknęło. Dostrzegła na medalionie malutki guzik, więc niepewnie go kliknęła. Medalion rozwarł się, a w jego wnętrzu dostrzegła przyklejone małe zdjęcie.

Ostatni kawał • Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz