Pierwsza myśl, która pojawiła się w głowie Don, domagała się odpowiedzi na pytanie: „Jakim cudem?!". Jakim cudem McGonagall zorientowała się o ich zniknięciu? Przecież to nie tak miało wyglądać. Była wręcz pewna, że wszystko pójdzie jak z płatka. Hogwart był wielki, uczniów było multum... Więc jakim cudem...?
Spojrzała ze zdradą w oczach na Vickie. Ta jednak natychmiast szybko pokręciła przecząco głową, a potem wskazała ledwie widocznym gestem oczami w prawą stronę. Don zerknęła we wskazane miejsce, gdzie dostrzegła Grace we własnej osobie.
Grace z niecnym uśmieszkiem na twarzy.
Wszystko stało się jasne. Grace musiała się jakimś cudem dowiedzieć o wyprawie Don, bliźniaków i Lee i donieść na nich! Co za tupet!
Jak się okazało, myśli Don były prawidłowe. McGonagall nie przyznała wprost, że to Grace jej o tym wszystkim opowiedziała, ale za to Vickie już tak.
— Podsłuchała naszą rozmowę — powiedziała z rozdygotaniem, kiedy Don wyszła z gabinetu McGonagall po bardzo długiej i zdecydowanie nieprzyjemnej dyskusji. — Próbowała mnie w dodatku przekonać, abym poszła z nią. Obiecywała przez to, że nie powie McGonagall o moim udziale w tym wszystkim. Rzecz jasna — odmówiłam. Próbowałam ją powstrzymać, ale chyba musiałabym rzucić się na Grace i związać jakimiś wyjątkowo grubymi łańcuchami, aby się nie wydostała... Cóż, w sumie nad tym myślałam... — Vickie odchyliła głową w prawą stronę w zamyśleniu.
— I tak bardzo ci dziękuję, wiele dla nas zrobiłaś — oznajmiła z niemrawą miną Don. — I teraz jeszcze ty z mojej winy poniesiesz konsekwencje... Przepraszam.
— Nie szkodzi. Co to za uczniowskie życie bez kłopotów? — zapytała ze śmiechem.
Cała sprawa skończyła się na długiej reprymendzie od strony opiekunki ich domu, liście do rodziców Don, bliźniaków i Lee, odjęciem punktów i szlabanem, który był również dla Vickie. Don była zrozpaczona. Wiedziała, że kiedy tylko wróci do domu, to będzie miała przerąbane. Chociaż... tak... właściwie to już miała spore kłopoty. Zdawała sobie sprawę, że do Adana niedługo dotrze ta informacja. Plotki w Hogwarcie roznosiły się ze strusim pędem.
— Jaka wtopa... — wymamrotała Don. — Tak bardzo mi przykro, że zafundowałam wam i to w wasze urodziny szlaban... Co za pech! Ugh...
— Nie przejmuj się — powiedział natychmiast Fred z anielskim uśmiechem. — Wciąż jesteś idealną przyjaciółką.
— I tak w końcu pękniesz — burknęła Don i zmrużyła oczy. — Nie dasz rady przez trzy miesiące być dla mnie tak bardzo miły.
— Zobaczymy.
— Podtrzymuję zdanie Freda — poparł nagle bliźniaka George. — To i tak były jedne z lepszych urodzin, jakie mieliśmy. Taki dzień odpoczynku od Hogwartu naprawdę był przyjemny. Jak na to wpadliście?
Lee spojrzał znacząco na Don, która opowiedziała George'owi o rozmowie w kuchni z Fredem.
— Wybacz, że spełniłam sugestię Freda, a nie twoją — powiedziała ze skrępowaniem. — Ale pomyślałam, że tobie też taka odskocznia się spodoba.
— I miałaś rację, było naprawdę w porządku. Do czasu, gdy ta ruda jędza nie poleciała do McGonagall. — George spojrzał nieprzychylnym wzrokiem na Grace. Zamyślił się, po czym w jego oczach zatańczyły iskry, które oznaczyły tylko jedno — kolejne kłopoty.
— O nie — skomentował Fred. — Coś ty wymyślił, braciszku?
— Zemstę — odparł niecnie George.
CZYTASZ
Ostatni kawał • Fred Weasley
FanfictionPrzyjaźniła się z nimi od pierwszego roku. Wspólne kawały, śmiechy, chwile zarówno gwałtownego upadku, jak i uniesienia aż po gwiazdy rozkwitły w piękną różę. Każda ma jednak kolce. Don i Fred wiele się kłócą, ale nawet pomimo tego od zawsze byli ze...