Rozdział 48

967 89 464
                                    

Ta brutalna wiadomość o złym stanie Artura Weasleya spadła jak grom z jasnego nieba. W jednej sekundzie wszystko było zupełnie normalnie. Don położyła się do łóżka po krótkiej pogawędce z Vickie (a tym samym narzekaniu na te rozmowy Grace). Smacznie spała, kiedy w środku nocy do dormitorium wtargnęła McGonagall. Była zbyt oszołomiona, aby cokolwiek zrozumieć ze słów, które padły. Wyłapała tylko fakt, że pan Weasley został odniósł poważne obrażenia.

Don była niezwykle wstrząśnięta, ale narzuciła na siebie pierwsze lepsze ubrania i popędziła do gabinetu Dumbledore'a z McGonagall, Ginny oraz Fredem i George'em.

Zastanawiała się, dlaczego ona także została o tym wszystkim powiadomiona, skoro nie była córką pana Weasleya. Wytłumacznie miało przyjść niebawem.

Użyli świstoklika, teleportując się do kuchni domu numer dwanaście na Grimmauld Place. Chwilę później usłyszeli głos Syriusza, który popędził w ich stronę. Podał rękę Ginny i Don, pomagając im wstać.

— Co się dzieje? — zapytał. — Fineas Nigellus powiedział mi, że Artur jest ciężko ranny...

— Zapytaj Harry'ego — powiedział Fred.

— Tak, ja też chcę to usłyszeć — dodał George.

Bliźniacy, Ginny i Don utkwili w Harrym wzrok.

— To było... — zaczął Harry, ale na chwilę urwał. — Miałem... coś w rodzaju... wizji...

I opowiedział im o wszystkim. Don słuchała tego z rozdziawianymi ustami. To było straszne i zaskakujące, że akurat Harry widział moment ukąszenia Artura przez węża. Jak to się stało? Dlaczego to widział? A zresztą... to nie było ważne. Najważniejsze, że dzięki tej wizji byli w stanie szybko zareagować i przenieść pana Weasleya do szpitala.

Każde z nich wyraziło gotowość do odwiedzenia Artura w Mungu, ale Syriusz się temu przeciwstawił. Tłumaczył, że skoro Molly jeszcze o niczym nie wiedziała, to trudno i niebezpiecznie byłoby wytłumaczyć, że Harry widział coś tak bardzo odległego w swoim śnie. Doprowadziło to do zdenerwowania Freda i George'a.

— Mamy w nosie cały ten głupi Zakon! — krzyknął Fred.

— Mówimy o naszym umierającym ojcu! — ryknął George.

— Wasz ojciec wiedział, co mu grozi, i na pewno nie byłby wam wdzięczny za szkodzenie Zakonowi! — odpowiedział rozjuszony Syriusz. — Tak to jest... właśnie dlatego nie jesteście w Zakonie... bo nie rozumiecie... że są rzeczy, za które warto umrzeć!

— Łatwo ci mówić, skoro tkwisz tu jak kołek! — ryknął Fred. — Jakoś nie widzę, żebyś nadstawiał karku!

Na twarzy Syriusza rozbłysła furia. Przez chwilę nawet wyglądał tak, jakby chciał Freda uderzyć, ale kiedy przemówił, głos miał spokojny.

— Wiem, że to niełatwe, ale wszyscy musimy działać tak, jakbyśmy jeszcze o niczym nie wiedzieli. Musimy siedzieć cicho, w każdym razie do czasu, gdy dostaniemy wiadomość od waszej matki. Zgoda?

Bliźniacy jednak wciąż mieli buntownicze miny. Reszta się nie wykłócała.

— Hej... Wszystko będzie dobrze... — wyszeptała Don. Nigdy nie była dobra w dodawaniu otuchy, ale nie mogła tak bezczynnie stać.

Fred i George ani na nią nie spojrzeli. Patrząc na Syriusza spode łba, usiedli po obu stronach Ginny. Don zrobiło się lekko przykro, ale było to przelotne. Zdawała sobie sprawę, że każdemu teraz musiało być ciężko. Zresztą jej również było.

Znała państwa Weasleyów od dziecka. Kiedyś jej rodzina była z nimi bardzo blisko. Poznała Freda i George'a właściwie wtedy, kiedy zaczynała chodzić. Z biegiem czasu jednakże Dotsonowie i Weasleyowie się od siebie oddalili. Nie wynikało to z żadnego konfliktu, wyszło to tak po prostu naturalnie. Niektóre więzi upadały znikąd. Później przez lata nie widziała Freda i George'a. Spotkali się dopiero w Ekspresie Hogwart.

Ostatni kawał • Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz