Rozdział 56

1K 93 534
                                    

Trzeci dzień z rzędy OK, ale kij 😹 Od jutra wracam do szkoły, także rozdziały do końca roku, przez ten miesiąc, będą rzadsze. Tak tylko uprzedzam :( Dla wszystkich co wracają: /* Pogodnej niedzieli życzę!

Następnego dnia Don była tak zawstydzona tym, co zrobiła, że nie była w stanie choćby spojrzeć w stronę Freda. Unikała go, nie chcąc na razie poruszać tematu minionego dnia. Modliła się, aby tylko Fred o niczym nie wypaplał George'owi czy Lee. Takiej kompromitacji nie mogłaby znieść.

Jak to możliwe, że walentynki zaczęły się tak przyjemnie — od zabawnego wierszyka od „Umbridge", a skończyły się tak źle — wiadomością o śmierci babci i pocałowaniem Freda Weasleya. Cóż, co prawda ta druga opcja wcale nie była taka zła... Don było dosyć przyjemnie... Ale i tak postąpiła głupio. Całować przyjaciela akurat wtedy, kiedy umiera ci babcia? Nie dziwiła się Fredowi, że została przez niego odtrącona.

Nawet w czasie posiłków w Wielkiej Sali siadała gdzie indziej aniżeli w swoim zwyczajnym miejscu. Tym razem postanowiła dosiąść się do Harry'ego i Hermiony. Ten pierwszy żalił się ze swojej nieudanej randki w Hogsmeade z Cho.

— Głupiś — stwierdziła jakże subtelnie Don. — Powiedzieć na randce, że idziesz się spotykać z inną? Ja zamiast wybiec, to dałabym ci solidnie plackiem w twarz.

— Ale co w tym złego? — dopytywał nic nierozumiejący Harry. — Hermiona to moja przyjaciółka.

— Och, Harry — powiedziała ponuro Hermiona. — Wiesz, bardzo mi przykro, ale byłeś troszkę nietaktowny.

Wkrótce do sali wkroczył Ron, który był cały uwalony błotem, a zaraz za nim Ginny i Vickie. Don wiedziała, że mieli teraz trening wraz z pozostałymi zawodnikami. Ta ostatnia z zaskoczeniem spojrzała na siedzącą w innym miejscu Don, ale usiadła obok Lee. Po tym, jak przyjaciel na nią spojrzał, Don zorientowała się, że najpewniej rozmawiali właśnie o niej.

— Jak tam trening? — Harry zwrócił się do Rona, a Don nadstawiła uszu.

— To był koszmar — odrzekł smętnie Ron.

— Było aż tak źle? — Don uniosła brew. Nie była szczęśliwa, że drużyna, którą miała ten ostatni raz doprowadzić do zwycięstwa, mogła skończyć na ostatnim miejscu.

— Było — mruknęła Ginny. — Dno. Pod koniec Angelina była bliska płaczu.

Ta perspektywa nie była optymistyczna, ale Don teraz miała inne sprawy na głowie, żeby móc zamartwiać się jeszcze drużyną, której i tak nie była już kapitanem.

Rozmowa z Fredem była czymś nieuniknionym, ale Don przeraziła się nie na żarty, kiedy już w końcu ją złapał po zajęciach. Żałowała, że nie zdążyła umknąć do dormitorium, gdzie mogłaby się spokojnie zaszyć do momentu, kiedy Vickie z siłą ją wyciągnie.

Wymamrotała pod nosem zgodę na przejście się po Hogwarcie i z wielkim żalem powlekła nogami za Fredem. Ociągała się, jak tylko mogła. Nie zważała na to, że zachowywała się jak dziecko. Miała to gdzieś, zbyt bardzo się wstydziła.

Wzrok przez cały czas wbijała to w podłogę, to gdzieś w przestrzeń, uskakując od spojrzenia Freda, jak tylko mogła. Bała się, że dostrzeże w jego brązowych oczach nutkę kpiny czy zażenowania.

— Chciałem wyprostować to, co stało się wczoraj — rzekł w końcu cicho Fred.

Don poczuła, że pieką ją niemiłosiernie policzki, więc schowała się za kurtyną włosów.

Ostatni kawał • Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz