Rozdział 32

1K 87 338
                                    

Z biegiem czasu, choć może to zabrzmieć bardzo niesubtelnie, Don zdążyła już kompletnie zapomnieć o Marco. Nie przebolała wcale tego rozstania. Właściwie, to zbytnio ją nie ruszyło. Początkowo trochę tylko było czuła się źle z myślą, że skrzywdziła Marco, ale wraz z kolejnymi dniami coraz szybciej o tym zapominała.

Nie była wrażliwą osobą. Nie zdarzało jej się płakać czy długo smucić. W wypadku każdej mniejszej czy większej porażki machała na to dłonią i wzruszała ramionami. Nie lubiła się przejmować błahostkami i zwracać na siebie uwagę swoim przygnębieniem. Jak już miała gorszy dzień, a jak każdy po prostu go miała, to izolowała się na krótką chwilę od innych i brała się w miarę szybko w garść.

Fred i George w takich chwilach doskonale już po tylu latach przyjaźni rozumieli, że Don nie potrzebowała, aby ktoś jej współczuł, tylko chwili samotności. Nie naciskali więc i cierpliwie czekali, aż sama zdecyduje się znowu do nich dołączyć. Wtedy na nowo byli trio. Wygłupiali się wspólnie i śmiali do rozpuku z żartów, które wyrządzili bądź niedługo wyrządzą.

Urodziny Don były za każdym razem najwspanialszym dniem w całym roku dla dziewczyny. Fred i George byli po prostu bardzo kreatywni. Za każdym razem wymyślali coś tak wspaniałego, że Don, choć szczerze pełna pozytywności, była jednocześnie przerażona.

Przerażona tym, że musiała dorównać prezentowi na ich urodziny, które były dziesięć/jedenaście dni później. Pierwszego kwietnia.

Siedziała całymi nocami i spisywała na pergaminie pomysły na to, co mogłaby zorganizować. Lee także rozmyślał nad tym w swoim dormitorium. Po kryjomu się ze sobą kontaktowali, wymieniali pomysłami i jeśli coś ostatecznie w końcu ustalili, to potem także wspólnie organizowali. W końcu co dwie głowy to nie jedna — bliźniacy Weasley także zdawali sobie o tym doskonale sprawę.

Tak było i tej nocy. Światło świeczki padało na twarz Don, która leżała na brzuchu na swoim łóżku. Przed sobą miała gruby podręcznik do zaklęć, na którym zajmował honorowe miejsce niemalże pusty pergamin. Przygryzała co chwilę swoje pióro i maczała na zmianę w atramencie. Jednakże zamiast następnych sugestii na kawałku pergaminu pojawiały się kolejne i kolejne kleksy. Czyściła je ze znudzeniem machnięciem różdżki.

Z zamyślenia przywracały Don do rzeczywistości chrapania współlokatorek. Od czasu do czasu w zamyśleniu przyglądała się śpiącej z otwartą buzią Grace i kontemplowała nad tym, jak bardzo miałaby przerąbane, gdyby poplamiła czoło współlokatorki atramentem.

Ze świadomością ryzyka, iż najpewniej wyleciałaby rano na materacu przez otwarte okno, kręciła głową, aby odgonić ten pociągający plan.

— Porażka — mruknęła cicho Don i odłożyła pióro na szafkę nocną po kolejnym wielkim kleksie.

Czując suchość w gardle, postanowiła przejść się do kuchni, by napić się mleka. Narzuciła na swoją koszulę nocną szlafrok i zeszła do podziemi. Połaskotała na obrazie miski pełnej owoców gruszkę oraz wdarła się do środka.

We wnętrzu dużego pomieszczenia było pusto, ciemno i zimno jak w kaplicy. Don uniosła nad głową świeczkę, którą zaraz potem postawiła na jednym z pięciu stołów. Podeszła do szafek, aby odszukać mleko. Nalała je sobie do pucharku i powróciła na wcześniejsze miejsce.

Nie zdążyła nawet wypić do końca napoju, kiedy drzwi do kuchni otworzyły się po raz drugi, a w nich stanął jeden z bliźniaków Weasley. Po dokładniejszym przyjrzeniu się, Don uświadomiła sobie, że był to Fred.

— Co ty tu robisz? — zapytała szeptem. — Jest środek nocy.

— A co ty tutaj robisz? — odpowiedział pytaniem na pytanie, również szeptem, i podszedł bliżej. — Jest środek nocy.

Ostatni kawał • Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz